Translate

poniedziałek, 11 listopada 2013

Jonghyun and I 37 .

Mijały dni, tygodnie, a od Jonghyuna ani jednego sms-a, telefonu o powrocie nie wspominając. Przestałam chodzić do szkoły i na praktyki. Czułam się strasznie. Wiele razy próbowałam się do niego dodzwonić, lecz nigdy nie odbierał.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni w celu zrobienia sobie gorącej herbaty. Wstawiłam wodę, naszykowałam cukier i saszetkę herbaty. Usiadłam na krześle, czekając aż woda się zagotuje.
Chciałam uratować ten związek. Nie chciałam żadnego innego chłopaka. Czułam, że Jonghyun to ten z którym chce iść przez życie. Spojrzałam na mój pierścionek, a chwilę potem moja ręka podeszła do szyi i zaczęła gładzic łańcuszek z wygrawerowanym imieniem. Nie umiałam o nim zapomnieć. Kochałam go - to proste. Nigdy nie spodziewałam się tego, że nasz związek się rozpadnie przez kogoś takiego. Gdyby dał mi ostatnią szansę, już nigdy nie powtórzyłabym tego błędu. Bo on był tym którym kochałam.
Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk gotującej się wody. Szybko wyłączyłam gaz, zalałam wodą saszetkę i udałam się do pokoju, usilnie walcząc ze łzami.


-A gdybym pojechała do niego?-spytałam Onew, gdy w ich hotelu jedliśmy całą szóstką obiad.
-W sumie, to dobry pomysł. Ja dzwoniłem do niego, ale nie odebrał. Jedyna osoba która się dodzwoniła to Minho.
-Minho?-zdziwiłam się.-Pytał się coś o nas?
-Pytał się o ciebie-odpowiedział.
-Co konkretnie?
-Spytał się co u ciebie, jak się czujesz, czy chodzisz do szkoły, i czy spotkałaś się z tamtym chłopakiem.
-I co mu odpowiedziałeś?
-Powiedziałem mu wszystko tak jak było. Łącznie z tym, że nie mogliśmy cię znaleźć. Wiesz jaki był na ciebie zły?
Mimowolnie się skuliłam. Wiedziałam jaki potrafił być zły.
-Załatwcie mi zwolnienie w szkole i bilety do Korei. Jadę do niego.


Wylądowałam właśnie na lotnisku w Seulu. Odebrałam bagaż i szybko wyszłam z lotniska. Nie umiałam dogadać się z taksówkarzem, więc drogę z lotniska do centrum pokonałam na pieszo. Ulice były bardzo zatłoczone. Musiałam wiedzieć jak dotrzeć do domu rodzinnego Jonghyuna. Zaczepiłam kilka osób ale nawet mi nie odpowiedzieli. W końcu postanowiłam zadzwonić do lidera. Wiedziałam, że zapłacę fortunę, ale inaczej mogłam się tutaj błąkać do samego rana. Onew odebrał po kilku sygnałach.
-Oppa, nie wiem jak się dostać do Jonghyuna.-westchnęłam.
-A gdzie dokładnie jesteś?
Rozejrzałam się dookoła.
-Przy Myeongdong.
-To niedaleko niego! Dojdź do głównej ulicy, przejdź na pasach idź prosto do pierwszego skrzyżowania i skręć w lewo. Po paru minutach powinnaś dostrzec jego dom. 
-Gomawo. 
Rozłączyłam się i ruszyłam do domu mojego cudownego mężczyzny.


Stałam właśnie przed wielką posesją. Czy to było właśnie mieszkanie Jonghyuna? Minęła mnie grupka młodych ludzi. Postanowiłam spytać się ich. Chyba SHINee w swoim rodzinnym mieście mieli dużo fanów?
-Um...Annyeonghaseyo...-delikatnie się ukłoniłam w duchu przeklinając swój koreański.
-Can you speak English?-spytał jeden z nich
-Yes!- uśmiechnęłam się. 
-Omo, przecież to Polka, to widać. Jestem Zosia, ale wolę jak mówi się do mnie Ritsu. Ten chłopak to Jay. A ty?-powiedziała jedna dziewczyna. Uśmiechnęłam się, że miałam tyle szczęścia. 
-Jestem Paulina. Jestem tutaj dla Jonghyuna...
-Tak, słyszałam o tobie. 
Tak...Tu jest dom Jonghyuna?-spytałam, nerwowo drapiąc się po ręku. 
-Tak, tutaj. Wchodź, uratuj ten związek.


Zapukałam do drzwi, pocąc się ze zdenerwowania. Otworzyła mi mama Jonghyuna, a moja przyszła, niedoszłą teściowa. Wyraźnie zdziwiła się na mój widok.
-Paulina? Co ty tu robisz?-spytała 
-Jestem tu, żeby uratować mój związek. Jest Jonghyun?
-Tak jest, słucha muzyki. Wchodź, nie stój na tym zimnie. My się zajmiemy walizkami, ty idź do niego. Sami nie wiele wiemy. 
Weszłam po schodach, przy okazji wpadając na So Dam. 
-Paulina!-krzyknęła, tuląc mnie do siebie. 
-Tak, cześć, później pogadamy. Muszę porozmawiać z Jonghyunem.
-Idź, idź. Zrobiłam mu awanturę ostatnio, nawet się nie przejął.
Uśmiechnęłam się smutnawo. So Dam pokazała mi jego pokój, po czym zostawiła mnie samą na korytarzu. Teraz albo nigdy. Weszłam do pokoju. Spojrzałam się na Jonghyuna. On nawet mnie nie zauważył. Miał zamknięte oczy i wielkie beatsy na uszach. Podeszłam do niego, i ściągnęłam mu je z uszu. Jonghyun z zamkniętymi uszami krzyknął
-Noona, oddawaj mi je!
-To nie So Dam, to ja.-powiedziałam.
Zerwał się z łóżka, z oczami wielkimi jak spodki. 
-Paulina? Co ty tu robisz?
-Przyleciałam ratować nasz związek...
W tym momencie podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i powiedział:
-chodź do mnie. 
Otworzył ramiona, a ja w mgnieniu oka się w nich znalazłam. To było moje ulubione miejsce.  Rzucił się wraz ze mną na łóżko. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, leżałam pod nim. Całował mnie tak ja pierwszym razem. Tak bardzo za Nim tęskniłam. Gdy dał mi odpocząć, spytał:
-jak ty się tu znalazłaś?
-dzięki chłopakom.
-muszę im podziękować.
Zakończywszy, ponownie zaczął mnie całować. Delikatnie rozpiął moją bluzę. Jego usta delikatnie schodziły z szyi w stronę piersi. Choć bardzo mi się to podobało, musiałam przerwać. Chciałam z nim rozmawiać, nie uprawiać seks.
-Nie, Jonghyun...Musimy porozmawiać.
-O czym chcesz rozmawiać?-mruknął ponownie mnie całując.
-A nie mamy o czym? Jest dużo do przegadania.
-Zatem rozmawiajmy. 


W jego pokoju spędziliśmy długie godziny. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Dosłownie wszystko od A do Z. 
-Nie wiem co we mnie wstąpiło, że tak cię zostawiłem.-mówiąc to, trącił mnie nosem. 
-Ja też nie wiem. Miałeś w ogóle zamiar się do mnie jeszcze kiedyś odezwać?
-Kiedyś. Pewnie po koncercie. 
-Którym?-zakpiłam.
Jonghyun zaśmiał się i zaczął mnie gilgotać. Zabawę przerwała nam babcia Jonghyuna, która z rozmachem otworzyła drzwi od jego pokoju. 
-Jonghyun ty leniu śmierdzący wstawaj z łóżka mama kola...o Paulina!
-Dzień dobry.
-Em...to ten...No wiecie...Kolacja...-zakłopotana, prawie wybiegła z pokoju. 
-Chodźmy na kolację. Potem wyjdziemy i pozwiedzamy. Seul nocą jest nieziemski.
-Jonghyun...czy ja mogę cię o coś spytać?
-Tak?
-Kim my dla siebie teraz jesteśmy?
-A kim chcesz, żebyśmy byli? 
-Myślę, że doskonale wiesz-skwasiłam się.
-Ja myślę, że dalej jesteśmy narzeczeństwem. Patrz.-pokazał mi swój pierścionek.
-To teraz mam wszystko czarno, na białym-uśmiechnęłam się i z całej siły pocałowałam go, oddając mu cześć.

Jonghyun and I 36 .

Myślałam, że od czasu tamtej kłótni wszystko wróci do normy. Niestety, pomyliłam się.

Siedziałam właśnie na korytarzu, uczyłam się na test gdy do mnie i Moniki podszedł Rudy.
-cześć!-krzyknął
-siemka Rudy-uśmiechnęłam się delikatnie. Próbowałam ograniczyć rozmowę z nim do minimum.
-Paulinka, słuchaj! Do klasy przychodzi nowy chłopak. Też z Korei, też piosenkarz. Normalnie lgną jak pszczoły do słodkiego zapachu. Nie wiem co jest takiego fajnego w naszej szkole.
-Jak to, Koreańczyk?-zdziwiłam się. Spojrzałam na Monikę i już wiedziałam, że ona o wszystkim wie.
-No normalnie. Jakiś Dżonjung, Dżonjeog...czy jakoś tak.
Usiadł koło mnie i zaczął ze mną rozmawiać. Ignorując prośbę i jednocześnie zakaz Jonghyuna. Jakoś wyleciało mi to z głowy. Gadaliśmy, do czasu gdy do ławki nie dosiadł się nasz nowy uczeń.
Jonghyun.
-Cześć Paulina-usłyszałam jego głos.
-Ten...no cześć.
-To wy się znacie?-zdziwił się Rudy.
-Tak jakby.
Ponownie zagłębiłam się w rozmowę z Krzyśkiem, ignorując tamtą dwójkę. Nagle wstali z ławki i udali się pod salę gimnastyczną. Na odchodne, Jonghyun powiedział:
-Radzę ci, zrób to co ci powiedziałem. Inaczej koniec-warknął i poszedł za Moniką.
Zignorowałam go, w duchu jednak ganiąc się za swoje zachowanie. Nie wiedziałam co od kilku dni się ze mną dzieje. Zlekceważyłam jego słowa. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek. Wstaliśmy i udaliśmy się wraz z Krzyśkiem do sali. Usiadłam z nim, ignorując Jonghyuna, jak i Monikę. Cały dzień był taki. Na jednej lekcji dostałam wiadomość od mojego chłopaka.
Nadawca: Jonghyun <3
Gadałaś z Nim? Widzę, że raczej nie. Szkoda, bo myślałem, że nam wyjdzie.
Ty tymczasem, gruchasz do niego. Wiesz jak mi jest z tym źle?
Co takiego zrobiliśmy, że tak wychodzi? Widzę, że nawet nie masz ochoty choć odrobinę w ten związek włożyć serca.
A wystarczyłoby tylko to. No i oczywiście chęć. Ale ty tego nie dajesz, więc ja też więcej się nie będę poświęcał.
Z nami koniec. Dziecinne zrywać wszystko przez sms-a, wiem. Jeszcze raz, powiem ci to na przerwie. Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego. This is end.

Czytałam to po raz trzeci, a dalej nie mogłam w to uwierzyć. Ale ostatnio było dobrze. Potrzebowałam świeżego powietrza, natychmiast. Spakowawszy się, wybiegłam z sali. Musiałam iść do domu. Ubłagałam woźną, żeby wypuściła mnie do domu. Gdy szłam na przystanek, zadzwonił On.
-Gdzie. Ty. Kurwa. Jesteś.
-Jadę do domu...
-W domu zabiorę wszystkie swoje rzeczy. W ogóle nie chce cię znać. Nie sądziłem, że nasz związek skończy się przez takiego ćpuna. Jak możesz wolec jego ode mnie? Co on takiego w sobie ma, czego ja nie mam. Myślałem, że jest ci dobrze ze mną. W związku, w łóżku, jako przyjaciele. Sądziłem, że to nigdy się nie zmieni. Ty tymczasem jesteś najgorszą dziewczynom, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła...
-JA?! JA NAJGORSZA? JAKA CI SIĘ PRZYTRAFIŁA?! TO DO KURWY NĘDZY, ILEŚ TY ICH MIAŁ?!
-To już Se Kyung była lepsza-warknął.
-Skoro tak bardzo za nią tęsknisz, to leć do niej!
-Sama zdecydowałaś.-rozłączył się, nie dając mi szanse na odpyskowanie mu.
Założyłam swoje słuchawki, wsiadając do tramwaju. Zajęłam ostatnie miejsce. Jakaś pani wydała odgłosy niezadowolenia. Miałam to gdzieś. Ona była stara, bolały ją jedynie nogi. Ja miałam złamane serce, którego nigdy już nie uleczę. Zaszkliły mi się oczy. Nie...Nie mogłam tam płakać, zaczekam do domu. Jak na złość, w słuchawkach rozbrzmiewały smutne melodie, ballady SHINee o nieszczęśliwej miłości. Szybko dotarłam do domu. Z drżącymi rękoma otworzyłam zamek i weszłam do środka. Położyłam się na łóżku, odpływając w niespokojny sen.
Gdy się obudziłam było strasznie ciemno. Tylko w przedpokoju paliło się światło. Gdy tam weszłam, Key, Minho, Taemin i Onew próbowali zatrzymać Jonghyuna. On mnie sam zaskoczył. Ubrany w puchową kurtkę, przepasany wielką sportową torbą, a obok niego dwie wielkie walizki. Odłożył klucze do koszyczka.
-Hyung, ty tu masz Paulinę!-krzyknął Taemin nie puszczając jego ramienia.
-A w Korei rodzinę.-powiedział Jjong.
-Ale tutaj masz nas, swoich przyjaciół, swój zespół-powiedział donośnie Onew.
-Wiecie gdzie mnie szukać. Będę u mamy.-powiedział i westchnął.
Odwrócił się, i podszedł do mnie. Wziął mnie w swoje ramiona i zaczął płakać, a ja wraz z nim. Odwzajemniłam uścisk.
-Nie sądziłem, że się rozstaniemy się w ten sposób.-ponownie zaczął płakać głaszcząc mnie po plecach.
-Ja nie sądziłam, że my w ogóle się rozstaniemy. co teraz będzie? Ja, ty, my, zaręczyny, nasza przyszłość...
-Będę za tobą tęsknił.-pocałował mnie w usta.
-Przecież dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Nie umiemy bez siebie żyć, a ty fundujesz mi takie coś. Proszę, porozmawiajmy, ja nie chcę cię tracić. Za bardzo cię kocham-zaniosłam się płaczem.
-Był czas na rozmowę, ale ty wolałaś jego. Poza tym-skrzywił się- Nic już nie będzie tak samo, od czasu gdy poszłaś z chłopakami ze szkoły na wagary.
-Wiem, że popełniłam błąd, ale proszę, nie odchodź. Potrzebuję cię.-starłam łzy z policzka.
-Obiecasz mi coś?-spytał, również pozbywając się łez.
-Cokolwiek-obiecałam w ciemno. A jak miałam mu obiecać, że musiałabym o nim zapomnieć? Nie, tego słowa bym nie dotrzymała.
-Nie zapomnij o mnie. Nie zapomnij o tym, co razem przeżyliśmy. Byliśmy ze sobą w dobrych i złych chwilach, proszę pamiętaj o tym.-zadrżała mu dolna warga.-Kocham cię Paulina. Zawsze cię będę kochał. Pamiętaj.-skończył i ponownie mnie pocałował.
Gdy skończył, wyszedł, zostawiając nas. Chłopaki nie ruszyli się z przedpokoju, jakby ich buty nie mogły oderwać się od ziemi. Ja natomiast wybiegłam za nich w samych skarpetkach i krótkich spodenkach, o cienkiej bluzeczce nie wspominając. Nie interesowało mnie zimno. Ono miało nadejść dopiero, gdy Jonghyun już mnie zostawi. Ruszył w stronę przystanku. Pobiegłam za nim.
-Jonghyun, idioto! Zatrzymaj się!-krzyknęłam.
Jjong zatrzymał się. Spojrzał się na mnie zdziwiony. Dobiegłam do niego i złapałam jego twarz w swoje dłonie. Stanęłam na palcach, żeby mieć lepszy widok i powiedziałam:
-Jeśli teraz odejdziesz, to będzie równoznaczne z tym, że nasz związek w ogóle nie miał sensu.
-Przestań mnie stawiać w takim wyborze. Po prostu potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
-Ale sam powiedziałeś, że to koniec!-uderzyłam go w ramię.
-Proszę cię, wróć do domu.
-Nie bez ciebie.
-Paulina, zrób co ci powiedziałem. chociaż tyle.
-Aż tyle Jonghyun. Sama nigdzie nie wrócę.
Złapał moją twarz w tak mocny uścisk, aż moje policzki wołały o pomoc.
-Wracaj. Do. Domu.
-Nie.
Zdjął swoją kurtkę i nałożył ją na mnie. Po tej czynności zostawił mnie samą na chodniku. Stałam jak świeca, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ludzie mijali mnie, rzucając mi spojrzenia zdziwienia. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę do domu.
Na ostatnim zakręcie który dzielił mnie od mieszkania, potknęłam się o kamień i upadłam. Nie miałam już nawet siły wstać. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że reszta chłopaków będzie mnie szukać, ale teraz zupełnie mnie to nie obchodziło. Było ciemno, mokro a ja czułam jak moje serce próbuje resztkami sił walczyć o dostarczenie całemu organizmowi ciepła pompując krew.
Po długim okresie czasu, w moim mniemaniu, usłyszałam, że ktoś mnie szuka. Słyszałam zbliżające się w moim kierunku kroki. Była to Monika.
-Paulina...nareszcie. Już myślałam, że cię nie zobaczę...chłopaki!-krzyknęła-Znalazłam ją!
W mgnieniu oka u jej boku zjawili się Oni. Choi wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Gdy w końcu się tam znaleźliśmy, położył mnie na łóżko. Key wraz z moją przyjaciółką zdjęli ze mnie przemoczone ubrania. Ktoś inny, chyba Taemin, przyniósł nowe, ciepłe i miękkie ubrania. Dresy. Chłopaki nas zostawili. Monika mnie przebrała. Gdy już to zrobiła, wsadziła mnie pod kołdrę, sama kładąc się obok.
-Nie wierzę, że to zrobił...dał ci kurtkę i tak po prostu odszedł?-zdziwiła się.
-Tak...chciał, żebym wróciła do domu, a ja tak bardzo chciałam iść z nim. Tak bardzo pragnęłam, żeby wrócił-rozpłakałam się.
Czułam, że nie pozbieram się tak szybko.

piątek, 8 listopada 2013

Jonghyun and I 35 .

Nazajutrz, wczesnym rankiem obudził się Jonghyun. Wyszedł z sypialni kierując się ku butelce z wodą. Wszystko obserwowałam z fotela w którym zasnęłam, obmyślając jak zmiękczyć jego serce tą sprawą z gazetami. Usta Jonghyuna przykleiły się do butelki i po chwili nie było tam nic. Odwrócił się napięcie i spojrzał na mnie. Wstałam i chciałam go przytulic, ale tylko gdy doszłam on się odsunął. Opuściłam ręce.
-Paulina, musimy porozmawiać.-zakomunikował.
-Dobrze.-szepnęłam.
Usiedliśmy na kanapie, w niedużej odległości od siebie. Jonghyun obserwował mnie, szukając w swojej głowie jakiegoś lekkiego wstępu do naszej kłótni. 
-Wiesz, że widziałem gazety?-zaczął. 
Uśmiechnęłam się w duchu na wspomnienie tego, jak wczoraj usilnie próbował wypowiedzieć słowo "gazeta". Dzisiaj szło mu świetnie.
-Tak wiem, zakomunikowałeś mi wczoraj swoim pijackim tonem-mruknęłam.
-Nie byłem pijany.-zaprzeczył.
-Nie, absolutnie. Zarzygałeś garnitur Minho, ale absolutnie nie byłeś pijany.
-Zmieniasz temat. Czujesz coś do tamtego chłopaka?-spytał wprost.
-Nie!-krzyknęłam, raptownie wstając z kanapy. On zrobił to samo.
-Skoro nic do niego nie czujesz, więc czemu okłamałaś mnie, czemu szliście objęci i czemu się z nim spotkałaś?!-krzyknął.
-Nic do niego nie czuje! To tylko mój kolega! A ty co?!-warknęłam-Ty nie chodzisz z koleżankami w objęciach?/! Może ty w ogóle nie masz koleżanek?! Ja nie mogę być zazdrosna, ale ty robisz sceny zazdrości gorsze niż w telewizji!
-Czemu się z nim spotkałaś?!-ryknął, zaciskając dłonie w pięści.
-Ponieważ miałam dosyć siedzenia w czterech ścianach. Ty pisałeś teksty, skupiałeś się na płycie. Ja miałam siedzieć z założonymi rękoma pod drzwiami i czekać, aż wrócisz?
-Szczerze mówiąc, tak. 
-Jesteś niemożliwy! Jak możesz w ogóle tak mówić?!-zdenerwowałam się.
-To może chcesz być z tamtym, co?
-Jak możesz tak mówić?-głos mi zadrżał.
-A jak ty mogłaś coś takiego zrobić?! Masz chłopaka, właściwie to narzeczonego do jasnej cholery!
-Przecież nie zrobiłam nic złego...-łzy w oczach nie dawały za wygraną. Widziałam go jak przez mgłę.
-Wiesz co?! W dupie mam takie życie!  Jeśli tobie to odpowiada, to życzę ci powodzenia! Ja rezygnuje!-mówiąc to, ściągnął swoją obrączkę i rzucił ją na podłogę, założył kurtkę na plecy i skierował się ku drzwiom.
Chciałam do niego podbiec nim zamknie drzwi, ale stałam jak wrośnięta w ziemię.Jedyne na co było mnie stać to szepnięcie "nie zostawiaj mnie".Łzy ciekły ciurkiem, padały nawet na bluzkę. Odszedł? Powiedział to z nerwów? Z drżącymi rękoma wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Moniki i zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach.
-Tak?-jej głos był niezwykle pogodny. W tle słyszałam chłopaków.
-Jon...Jongh...Jonghyun mnie zostawił-ponownie się rozpłakałam.
-Jak to cię zostawił?!-krzyknęła Monika. W słuchawce zapadła absolutna cisza. Żadne muzyki, żadnych głosów, nic. Domyśliłam się, że puściła na głośnomówiący.
-Po prostu, zostawił mnie...-zanosiłam się płaczem.
-Noona, nie płacz, już jedziemy!-usłyszałam Taemina.
Rozłączyłam się, czekając, aż przyjadą. Po 10 minutach wparowali do mojego mieszkania z mnóstwem słodyczy i innego śmieciowego jedzenia. Monika podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wciąż stałam w tym samym miejscu, od chwili kiedy Jonghyun wyszedł. Wtuliłam się i ponownie wybuchłam płaczem. Za chwilę podeszli do mnie chłopaki i wszyscy naraz mnie przytulili i zaczęli pocieszać. 
-Jonghyun nie mógł Cię zostawić-powiedział Onew, siadając na fotelu.
-Ale jednak to zrobił-mruknęłam wycierając łzy.
-Noona, możesz nam powiedzieć jak do tego doszło? Czemu on odszedł?-poprosił Taemin.
Wyjaśniłam szczegółowo całej piątce co się wydarzyło. Po pięciu minutach mojej bezustannej paplaniny, z przerwami na jęknięcia Taemina i jego "co?nie. to niemożliwe. on jest głupi", skończyłam. Poczułam się zażenowana. Pewnie oni mieli o mnie teraz takie zdanie jak sam mój narzeczony. 
-Może my z nim porozmawiamy?-spytał lider.
-Myślę, że tego nie da się cofnąć-powiedziałam.
-A chcesz tego?-drążył.
-Oczywiście. Gdybym wiedziała, że to tak się skończy nigdy bym nawet do niego nie podeszła-mruknęłam.
-Reakcja Jonghyuna była zdecydowanie przesadzona-powiedział do tej pory milczący Minho. Monika spojrzała na niego-No tak, nie patrzcie się tak na mnie. Zdecydowanie przesadził. On lubi wyolbrzymiać niektóre sprawy. Sam nie był święty. Przecież on też ma koleżanki. Też się z nimi przytula. 
-Dobij mnie jeszcze bardziej Choi. Nóż w moich plecach jeszcze za bardzo wystaje-skwasiłam się.
-I'm sorry. 
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. W nich pojawił się Jonghyun wraz z walizką. Zobaczył nas wszystkich i jego wzrok spoczął na mnie. Kiwnął głowa, żebym poszła za nim. Choć inni odradzali, ja to zrobiłam. Weszliśmy do sypialni. Jonghyun położył dużą walizkę na łóżku i zaczął się pakować. 
-To jest to twoje "na zawsze razem"?-mruknęłam.
-Dużo myślałem wiesz? Ale tak chyba będzie najlepiej-mówiąc to zapiął walizkę i wyszedł z pokoju zostawiając mnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Słyszałam, że żegna się ze wszystkimi.
-Wyjeżdżam. Jeszcze nie wiem gdzie, ale nie chce tu być.-mówiąc to głos mu zadrżał.
-Nie bądź głupi. Idź tam do pokoju i wyjaśnijcie to sobie. Ona ciągle na ciebie czeka-usłyszałam Minho.
Jak na komendę, Jonghyun upuścił walizki by chwilę po tym, znaleźć się w naszej sypialni. Wstałam. Ten podszedł do mnie.
-Nie mogę opuścić osoby, która była cenniejsza ode mnie samego. Nie mogę tego zrobić. Nie chcę o tobie zapomnieć. Nie mogę tego zrobić, kocham cię do utraty tchu. Przyrzekłem sobie, że nigdy cię nie opuszczę.
-Jonghyun...-zaniemówiłam-nie odchodzisz?
-Nie-powiedział głośno i dobitnie.-Ale chcę, byś nie kontaktowała się z tamtym chłopakiem. Jestem zazdrosny-mruknął, ochoczo otwierając ramiona. Z piskiem i łzami rzuciłam się na niego.