Translate

poniedziałek, 11 listopada 2013

Jonghyun and I 37 .

Mijały dni, tygodnie, a od Jonghyuna ani jednego sms-a, telefonu o powrocie nie wspominając. Przestałam chodzić do szkoły i na praktyki. Czułam się strasznie. Wiele razy próbowałam się do niego dodzwonić, lecz nigdy nie odbierał.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni w celu zrobienia sobie gorącej herbaty. Wstawiłam wodę, naszykowałam cukier i saszetkę herbaty. Usiadłam na krześle, czekając aż woda się zagotuje.
Chciałam uratować ten związek. Nie chciałam żadnego innego chłopaka. Czułam, że Jonghyun to ten z którym chce iść przez życie. Spojrzałam na mój pierścionek, a chwilę potem moja ręka podeszła do szyi i zaczęła gładzic łańcuszek z wygrawerowanym imieniem. Nie umiałam o nim zapomnieć. Kochałam go - to proste. Nigdy nie spodziewałam się tego, że nasz związek się rozpadnie przez kogoś takiego. Gdyby dał mi ostatnią szansę, już nigdy nie powtórzyłabym tego błędu. Bo on był tym którym kochałam.
Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk gotującej się wody. Szybko wyłączyłam gaz, zalałam wodą saszetkę i udałam się do pokoju, usilnie walcząc ze łzami.


-A gdybym pojechała do niego?-spytałam Onew, gdy w ich hotelu jedliśmy całą szóstką obiad.
-W sumie, to dobry pomysł. Ja dzwoniłem do niego, ale nie odebrał. Jedyna osoba która się dodzwoniła to Minho.
-Minho?-zdziwiłam się.-Pytał się coś o nas?
-Pytał się o ciebie-odpowiedział.
-Co konkretnie?
-Spytał się co u ciebie, jak się czujesz, czy chodzisz do szkoły, i czy spotkałaś się z tamtym chłopakiem.
-I co mu odpowiedziałeś?
-Powiedziałem mu wszystko tak jak było. Łącznie z tym, że nie mogliśmy cię znaleźć. Wiesz jaki był na ciebie zły?
Mimowolnie się skuliłam. Wiedziałam jaki potrafił być zły.
-Załatwcie mi zwolnienie w szkole i bilety do Korei. Jadę do niego.


Wylądowałam właśnie na lotnisku w Seulu. Odebrałam bagaż i szybko wyszłam z lotniska. Nie umiałam dogadać się z taksówkarzem, więc drogę z lotniska do centrum pokonałam na pieszo. Ulice były bardzo zatłoczone. Musiałam wiedzieć jak dotrzeć do domu rodzinnego Jonghyuna. Zaczepiłam kilka osób ale nawet mi nie odpowiedzieli. W końcu postanowiłam zadzwonić do lidera. Wiedziałam, że zapłacę fortunę, ale inaczej mogłam się tutaj błąkać do samego rana. Onew odebrał po kilku sygnałach.
-Oppa, nie wiem jak się dostać do Jonghyuna.-westchnęłam.
-A gdzie dokładnie jesteś?
Rozejrzałam się dookoła.
-Przy Myeongdong.
-To niedaleko niego! Dojdź do głównej ulicy, przejdź na pasach idź prosto do pierwszego skrzyżowania i skręć w lewo. Po paru minutach powinnaś dostrzec jego dom. 
-Gomawo. 
Rozłączyłam się i ruszyłam do domu mojego cudownego mężczyzny.


Stałam właśnie przed wielką posesją. Czy to było właśnie mieszkanie Jonghyuna? Minęła mnie grupka młodych ludzi. Postanowiłam spytać się ich. Chyba SHINee w swoim rodzinnym mieście mieli dużo fanów?
-Um...Annyeonghaseyo...-delikatnie się ukłoniłam w duchu przeklinając swój koreański.
-Can you speak English?-spytał jeden z nich
-Yes!- uśmiechnęłam się. 
-Omo, przecież to Polka, to widać. Jestem Zosia, ale wolę jak mówi się do mnie Ritsu. Ten chłopak to Jay. A ty?-powiedziała jedna dziewczyna. Uśmiechnęłam się, że miałam tyle szczęścia. 
-Jestem Paulina. Jestem tutaj dla Jonghyuna...
-Tak, słyszałam o tobie. 
Tak...Tu jest dom Jonghyuna?-spytałam, nerwowo drapiąc się po ręku. 
-Tak, tutaj. Wchodź, uratuj ten związek.


Zapukałam do drzwi, pocąc się ze zdenerwowania. Otworzyła mi mama Jonghyuna, a moja przyszła, niedoszłą teściowa. Wyraźnie zdziwiła się na mój widok.
-Paulina? Co ty tu robisz?-spytała 
-Jestem tu, żeby uratować mój związek. Jest Jonghyun?
-Tak jest, słucha muzyki. Wchodź, nie stój na tym zimnie. My się zajmiemy walizkami, ty idź do niego. Sami nie wiele wiemy. 
Weszłam po schodach, przy okazji wpadając na So Dam. 
-Paulina!-krzyknęła, tuląc mnie do siebie. 
-Tak, cześć, później pogadamy. Muszę porozmawiać z Jonghyunem.
-Idź, idź. Zrobiłam mu awanturę ostatnio, nawet się nie przejął.
Uśmiechnęłam się smutnawo. So Dam pokazała mi jego pokój, po czym zostawiła mnie samą na korytarzu. Teraz albo nigdy. Weszłam do pokoju. Spojrzałam się na Jonghyuna. On nawet mnie nie zauważył. Miał zamknięte oczy i wielkie beatsy na uszach. Podeszłam do niego, i ściągnęłam mu je z uszu. Jonghyun z zamkniętymi uszami krzyknął
-Noona, oddawaj mi je!
-To nie So Dam, to ja.-powiedziałam.
Zerwał się z łóżka, z oczami wielkimi jak spodki. 
-Paulina? Co ty tu robisz?
-Przyleciałam ratować nasz związek...
W tym momencie podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i powiedział:
-chodź do mnie. 
Otworzył ramiona, a ja w mgnieniu oka się w nich znalazłam. To było moje ulubione miejsce.  Rzucił się wraz ze mną na łóżko. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, leżałam pod nim. Całował mnie tak ja pierwszym razem. Tak bardzo za Nim tęskniłam. Gdy dał mi odpocząć, spytał:
-jak ty się tu znalazłaś?
-dzięki chłopakom.
-muszę im podziękować.
Zakończywszy, ponownie zaczął mnie całować. Delikatnie rozpiął moją bluzę. Jego usta delikatnie schodziły z szyi w stronę piersi. Choć bardzo mi się to podobało, musiałam przerwać. Chciałam z nim rozmawiać, nie uprawiać seks.
-Nie, Jonghyun...Musimy porozmawiać.
-O czym chcesz rozmawiać?-mruknął ponownie mnie całując.
-A nie mamy o czym? Jest dużo do przegadania.
-Zatem rozmawiajmy. 


W jego pokoju spędziliśmy długie godziny. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Dosłownie wszystko od A do Z. 
-Nie wiem co we mnie wstąpiło, że tak cię zostawiłem.-mówiąc to, trącił mnie nosem. 
-Ja też nie wiem. Miałeś w ogóle zamiar się do mnie jeszcze kiedyś odezwać?
-Kiedyś. Pewnie po koncercie. 
-Którym?-zakpiłam.
Jonghyun zaśmiał się i zaczął mnie gilgotać. Zabawę przerwała nam babcia Jonghyuna, która z rozmachem otworzyła drzwi od jego pokoju. 
-Jonghyun ty leniu śmierdzący wstawaj z łóżka mama kola...o Paulina!
-Dzień dobry.
-Em...to ten...No wiecie...Kolacja...-zakłopotana, prawie wybiegła z pokoju. 
-Chodźmy na kolację. Potem wyjdziemy i pozwiedzamy. Seul nocą jest nieziemski.
-Jonghyun...czy ja mogę cię o coś spytać?
-Tak?
-Kim my dla siebie teraz jesteśmy?
-A kim chcesz, żebyśmy byli? 
-Myślę, że doskonale wiesz-skwasiłam się.
-Ja myślę, że dalej jesteśmy narzeczeństwem. Patrz.-pokazał mi swój pierścionek.
-To teraz mam wszystko czarno, na białym-uśmiechnęłam się i z całej siły pocałowałam go, oddając mu cześć.

Jonghyun and I 36 .

Myślałam, że od czasu tamtej kłótni wszystko wróci do normy. Niestety, pomyliłam się.

Siedziałam właśnie na korytarzu, uczyłam się na test gdy do mnie i Moniki podszedł Rudy.
-cześć!-krzyknął
-siemka Rudy-uśmiechnęłam się delikatnie. Próbowałam ograniczyć rozmowę z nim do minimum.
-Paulinka, słuchaj! Do klasy przychodzi nowy chłopak. Też z Korei, też piosenkarz. Normalnie lgną jak pszczoły do słodkiego zapachu. Nie wiem co jest takiego fajnego w naszej szkole.
-Jak to, Koreańczyk?-zdziwiłam się. Spojrzałam na Monikę i już wiedziałam, że ona o wszystkim wie.
-No normalnie. Jakiś Dżonjung, Dżonjeog...czy jakoś tak.
Usiadł koło mnie i zaczął ze mną rozmawiać. Ignorując prośbę i jednocześnie zakaz Jonghyuna. Jakoś wyleciało mi to z głowy. Gadaliśmy, do czasu gdy do ławki nie dosiadł się nasz nowy uczeń.
Jonghyun.
-Cześć Paulina-usłyszałam jego głos.
-Ten...no cześć.
-To wy się znacie?-zdziwił się Rudy.
-Tak jakby.
Ponownie zagłębiłam się w rozmowę z Krzyśkiem, ignorując tamtą dwójkę. Nagle wstali z ławki i udali się pod salę gimnastyczną. Na odchodne, Jonghyun powiedział:
-Radzę ci, zrób to co ci powiedziałem. Inaczej koniec-warknął i poszedł za Moniką.
Zignorowałam go, w duchu jednak ganiąc się za swoje zachowanie. Nie wiedziałam co od kilku dni się ze mną dzieje. Zlekceważyłam jego słowa. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek. Wstaliśmy i udaliśmy się wraz z Krzyśkiem do sali. Usiadłam z nim, ignorując Jonghyuna, jak i Monikę. Cały dzień był taki. Na jednej lekcji dostałam wiadomość od mojego chłopaka.
Nadawca: Jonghyun <3
Gadałaś z Nim? Widzę, że raczej nie. Szkoda, bo myślałem, że nam wyjdzie.
Ty tymczasem, gruchasz do niego. Wiesz jak mi jest z tym źle?
Co takiego zrobiliśmy, że tak wychodzi? Widzę, że nawet nie masz ochoty choć odrobinę w ten związek włożyć serca.
A wystarczyłoby tylko to. No i oczywiście chęć. Ale ty tego nie dajesz, więc ja też więcej się nie będę poświęcał.
Z nami koniec. Dziecinne zrywać wszystko przez sms-a, wiem. Jeszcze raz, powiem ci to na przerwie. Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego. This is end.

Czytałam to po raz trzeci, a dalej nie mogłam w to uwierzyć. Ale ostatnio było dobrze. Potrzebowałam świeżego powietrza, natychmiast. Spakowawszy się, wybiegłam z sali. Musiałam iść do domu. Ubłagałam woźną, żeby wypuściła mnie do domu. Gdy szłam na przystanek, zadzwonił On.
-Gdzie. Ty. Kurwa. Jesteś.
-Jadę do domu...
-W domu zabiorę wszystkie swoje rzeczy. W ogóle nie chce cię znać. Nie sądziłem, że nasz związek skończy się przez takiego ćpuna. Jak możesz wolec jego ode mnie? Co on takiego w sobie ma, czego ja nie mam. Myślałem, że jest ci dobrze ze mną. W związku, w łóżku, jako przyjaciele. Sądziłem, że to nigdy się nie zmieni. Ty tymczasem jesteś najgorszą dziewczynom, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła...
-JA?! JA NAJGORSZA? JAKA CI SIĘ PRZYTRAFIŁA?! TO DO KURWY NĘDZY, ILEŚ TY ICH MIAŁ?!
-To już Se Kyung była lepsza-warknął.
-Skoro tak bardzo za nią tęsknisz, to leć do niej!
-Sama zdecydowałaś.-rozłączył się, nie dając mi szanse na odpyskowanie mu.
Założyłam swoje słuchawki, wsiadając do tramwaju. Zajęłam ostatnie miejsce. Jakaś pani wydała odgłosy niezadowolenia. Miałam to gdzieś. Ona była stara, bolały ją jedynie nogi. Ja miałam złamane serce, którego nigdy już nie uleczę. Zaszkliły mi się oczy. Nie...Nie mogłam tam płakać, zaczekam do domu. Jak na złość, w słuchawkach rozbrzmiewały smutne melodie, ballady SHINee o nieszczęśliwej miłości. Szybko dotarłam do domu. Z drżącymi rękoma otworzyłam zamek i weszłam do środka. Położyłam się na łóżku, odpływając w niespokojny sen.
Gdy się obudziłam było strasznie ciemno. Tylko w przedpokoju paliło się światło. Gdy tam weszłam, Key, Minho, Taemin i Onew próbowali zatrzymać Jonghyuna. On mnie sam zaskoczył. Ubrany w puchową kurtkę, przepasany wielką sportową torbą, a obok niego dwie wielkie walizki. Odłożył klucze do koszyczka.
-Hyung, ty tu masz Paulinę!-krzyknął Taemin nie puszczając jego ramienia.
-A w Korei rodzinę.-powiedział Jjong.
-Ale tutaj masz nas, swoich przyjaciół, swój zespół-powiedział donośnie Onew.
-Wiecie gdzie mnie szukać. Będę u mamy.-powiedział i westchnął.
Odwrócił się, i podszedł do mnie. Wziął mnie w swoje ramiona i zaczął płakać, a ja wraz z nim. Odwzajemniłam uścisk.
-Nie sądziłem, że się rozstaniemy się w ten sposób.-ponownie zaczął płakać głaszcząc mnie po plecach.
-Ja nie sądziłam, że my w ogóle się rozstaniemy. co teraz będzie? Ja, ty, my, zaręczyny, nasza przyszłość...
-Będę za tobą tęsknił.-pocałował mnie w usta.
-Przecież dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Nie umiemy bez siebie żyć, a ty fundujesz mi takie coś. Proszę, porozmawiajmy, ja nie chcę cię tracić. Za bardzo cię kocham-zaniosłam się płaczem.
-Był czas na rozmowę, ale ty wolałaś jego. Poza tym-skrzywił się- Nic już nie będzie tak samo, od czasu gdy poszłaś z chłopakami ze szkoły na wagary.
-Wiem, że popełniłam błąd, ale proszę, nie odchodź. Potrzebuję cię.-starłam łzy z policzka.
-Obiecasz mi coś?-spytał, również pozbywając się łez.
-Cokolwiek-obiecałam w ciemno. A jak miałam mu obiecać, że musiałabym o nim zapomnieć? Nie, tego słowa bym nie dotrzymała.
-Nie zapomnij o mnie. Nie zapomnij o tym, co razem przeżyliśmy. Byliśmy ze sobą w dobrych i złych chwilach, proszę pamiętaj o tym.-zadrżała mu dolna warga.-Kocham cię Paulina. Zawsze cię będę kochał. Pamiętaj.-skończył i ponownie mnie pocałował.
Gdy skończył, wyszedł, zostawiając nas. Chłopaki nie ruszyli się z przedpokoju, jakby ich buty nie mogły oderwać się od ziemi. Ja natomiast wybiegłam za nich w samych skarpetkach i krótkich spodenkach, o cienkiej bluzeczce nie wspominając. Nie interesowało mnie zimno. Ono miało nadejść dopiero, gdy Jonghyun już mnie zostawi. Ruszył w stronę przystanku. Pobiegłam za nim.
-Jonghyun, idioto! Zatrzymaj się!-krzyknęłam.
Jjong zatrzymał się. Spojrzał się na mnie zdziwiony. Dobiegłam do niego i złapałam jego twarz w swoje dłonie. Stanęłam na palcach, żeby mieć lepszy widok i powiedziałam:
-Jeśli teraz odejdziesz, to będzie równoznaczne z tym, że nasz związek w ogóle nie miał sensu.
-Przestań mnie stawiać w takim wyborze. Po prostu potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
-Ale sam powiedziałeś, że to koniec!-uderzyłam go w ramię.
-Proszę cię, wróć do domu.
-Nie bez ciebie.
-Paulina, zrób co ci powiedziałem. chociaż tyle.
-Aż tyle Jonghyun. Sama nigdzie nie wrócę.
Złapał moją twarz w tak mocny uścisk, aż moje policzki wołały o pomoc.
-Wracaj. Do. Domu.
-Nie.
Zdjął swoją kurtkę i nałożył ją na mnie. Po tej czynności zostawił mnie samą na chodniku. Stałam jak świeca, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ludzie mijali mnie, rzucając mi spojrzenia zdziwienia. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę do domu.
Na ostatnim zakręcie który dzielił mnie od mieszkania, potknęłam się o kamień i upadłam. Nie miałam już nawet siły wstać. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że reszta chłopaków będzie mnie szukać, ale teraz zupełnie mnie to nie obchodziło. Było ciemno, mokro a ja czułam jak moje serce próbuje resztkami sił walczyć o dostarczenie całemu organizmowi ciepła pompując krew.
Po długim okresie czasu, w moim mniemaniu, usłyszałam, że ktoś mnie szuka. Słyszałam zbliżające się w moim kierunku kroki. Była to Monika.
-Paulina...nareszcie. Już myślałam, że cię nie zobaczę...chłopaki!-krzyknęła-Znalazłam ją!
W mgnieniu oka u jej boku zjawili się Oni. Choi wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Gdy w końcu się tam znaleźliśmy, położył mnie na łóżko. Key wraz z moją przyjaciółką zdjęli ze mnie przemoczone ubrania. Ktoś inny, chyba Taemin, przyniósł nowe, ciepłe i miękkie ubrania. Dresy. Chłopaki nas zostawili. Monika mnie przebrała. Gdy już to zrobiła, wsadziła mnie pod kołdrę, sama kładąc się obok.
-Nie wierzę, że to zrobił...dał ci kurtkę i tak po prostu odszedł?-zdziwiła się.
-Tak...chciał, żebym wróciła do domu, a ja tak bardzo chciałam iść z nim. Tak bardzo pragnęłam, żeby wrócił-rozpłakałam się.
Czułam, że nie pozbieram się tak szybko.

piątek, 8 listopada 2013

Jonghyun and I 35 .

Nazajutrz, wczesnym rankiem obudził się Jonghyun. Wyszedł z sypialni kierując się ku butelce z wodą. Wszystko obserwowałam z fotela w którym zasnęłam, obmyślając jak zmiękczyć jego serce tą sprawą z gazetami. Usta Jonghyuna przykleiły się do butelki i po chwili nie było tam nic. Odwrócił się napięcie i spojrzał na mnie. Wstałam i chciałam go przytulic, ale tylko gdy doszłam on się odsunął. Opuściłam ręce.
-Paulina, musimy porozmawiać.-zakomunikował.
-Dobrze.-szepnęłam.
Usiedliśmy na kanapie, w niedużej odległości od siebie. Jonghyun obserwował mnie, szukając w swojej głowie jakiegoś lekkiego wstępu do naszej kłótni. 
-Wiesz, że widziałem gazety?-zaczął. 
Uśmiechnęłam się w duchu na wspomnienie tego, jak wczoraj usilnie próbował wypowiedzieć słowo "gazeta". Dzisiaj szło mu świetnie.
-Tak wiem, zakomunikowałeś mi wczoraj swoim pijackim tonem-mruknęłam.
-Nie byłem pijany.-zaprzeczył.
-Nie, absolutnie. Zarzygałeś garnitur Minho, ale absolutnie nie byłeś pijany.
-Zmieniasz temat. Czujesz coś do tamtego chłopaka?-spytał wprost.
-Nie!-krzyknęłam, raptownie wstając z kanapy. On zrobił to samo.
-Skoro nic do niego nie czujesz, więc czemu okłamałaś mnie, czemu szliście objęci i czemu się z nim spotkałaś?!-krzyknął.
-Nic do niego nie czuje! To tylko mój kolega! A ty co?!-warknęłam-Ty nie chodzisz z koleżankami w objęciach?/! Może ty w ogóle nie masz koleżanek?! Ja nie mogę być zazdrosna, ale ty robisz sceny zazdrości gorsze niż w telewizji!
-Czemu się z nim spotkałaś?!-ryknął, zaciskając dłonie w pięści.
-Ponieważ miałam dosyć siedzenia w czterech ścianach. Ty pisałeś teksty, skupiałeś się na płycie. Ja miałam siedzieć z założonymi rękoma pod drzwiami i czekać, aż wrócisz?
-Szczerze mówiąc, tak. 
-Jesteś niemożliwy! Jak możesz w ogóle tak mówić?!-zdenerwowałam się.
-To może chcesz być z tamtym, co?
-Jak możesz tak mówić?-głos mi zadrżał.
-A jak ty mogłaś coś takiego zrobić?! Masz chłopaka, właściwie to narzeczonego do jasnej cholery!
-Przecież nie zrobiłam nic złego...-łzy w oczach nie dawały za wygraną. Widziałam go jak przez mgłę.
-Wiesz co?! W dupie mam takie życie!  Jeśli tobie to odpowiada, to życzę ci powodzenia! Ja rezygnuje!-mówiąc to, ściągnął swoją obrączkę i rzucił ją na podłogę, założył kurtkę na plecy i skierował się ku drzwiom.
Chciałam do niego podbiec nim zamknie drzwi, ale stałam jak wrośnięta w ziemię.Jedyne na co było mnie stać to szepnięcie "nie zostawiaj mnie".Łzy ciekły ciurkiem, padały nawet na bluzkę. Odszedł? Powiedział to z nerwów? Z drżącymi rękoma wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Moniki i zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach.
-Tak?-jej głos był niezwykle pogodny. W tle słyszałam chłopaków.
-Jon...Jongh...Jonghyun mnie zostawił-ponownie się rozpłakałam.
-Jak to cię zostawił?!-krzyknęła Monika. W słuchawce zapadła absolutna cisza. Żadne muzyki, żadnych głosów, nic. Domyśliłam się, że puściła na głośnomówiący.
-Po prostu, zostawił mnie...-zanosiłam się płaczem.
-Noona, nie płacz, już jedziemy!-usłyszałam Taemina.
Rozłączyłam się, czekając, aż przyjadą. Po 10 minutach wparowali do mojego mieszkania z mnóstwem słodyczy i innego śmieciowego jedzenia. Monika podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wciąż stałam w tym samym miejscu, od chwili kiedy Jonghyun wyszedł. Wtuliłam się i ponownie wybuchłam płaczem. Za chwilę podeszli do mnie chłopaki i wszyscy naraz mnie przytulili i zaczęli pocieszać. 
-Jonghyun nie mógł Cię zostawić-powiedział Onew, siadając na fotelu.
-Ale jednak to zrobił-mruknęłam wycierając łzy.
-Noona, możesz nam powiedzieć jak do tego doszło? Czemu on odszedł?-poprosił Taemin.
Wyjaśniłam szczegółowo całej piątce co się wydarzyło. Po pięciu minutach mojej bezustannej paplaniny, z przerwami na jęknięcia Taemina i jego "co?nie. to niemożliwe. on jest głupi", skończyłam. Poczułam się zażenowana. Pewnie oni mieli o mnie teraz takie zdanie jak sam mój narzeczony. 
-Może my z nim porozmawiamy?-spytał lider.
-Myślę, że tego nie da się cofnąć-powiedziałam.
-A chcesz tego?-drążył.
-Oczywiście. Gdybym wiedziała, że to tak się skończy nigdy bym nawet do niego nie podeszła-mruknęłam.
-Reakcja Jonghyuna była zdecydowanie przesadzona-powiedział do tej pory milczący Minho. Monika spojrzała na niego-No tak, nie patrzcie się tak na mnie. Zdecydowanie przesadził. On lubi wyolbrzymiać niektóre sprawy. Sam nie był święty. Przecież on też ma koleżanki. Też się z nimi przytula. 
-Dobij mnie jeszcze bardziej Choi. Nóż w moich plecach jeszcze za bardzo wystaje-skwasiłam się.
-I'm sorry. 
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. W nich pojawił się Jonghyun wraz z walizką. Zobaczył nas wszystkich i jego wzrok spoczął na mnie. Kiwnął głowa, żebym poszła za nim. Choć inni odradzali, ja to zrobiłam. Weszliśmy do sypialni. Jonghyun położył dużą walizkę na łóżku i zaczął się pakować. 
-To jest to twoje "na zawsze razem"?-mruknęłam.
-Dużo myślałem wiesz? Ale tak chyba będzie najlepiej-mówiąc to zapiął walizkę i wyszedł z pokoju zostawiając mnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Słyszałam, że żegna się ze wszystkimi.
-Wyjeżdżam. Jeszcze nie wiem gdzie, ale nie chce tu być.-mówiąc to głos mu zadrżał.
-Nie bądź głupi. Idź tam do pokoju i wyjaśnijcie to sobie. Ona ciągle na ciebie czeka-usłyszałam Minho.
Jak na komendę, Jonghyun upuścił walizki by chwilę po tym, znaleźć się w naszej sypialni. Wstałam. Ten podszedł do mnie.
-Nie mogę opuścić osoby, która była cenniejsza ode mnie samego. Nie mogę tego zrobić. Nie chcę o tobie zapomnieć. Nie mogę tego zrobić, kocham cię do utraty tchu. Przyrzekłem sobie, że nigdy cię nie opuszczę.
-Jonghyun...-zaniemówiłam-nie odchodzisz?
-Nie-powiedział głośno i dobitnie.-Ale chcę, byś nie kontaktowała się z tamtym chłopakiem. Jestem zazdrosny-mruknął, ochoczo otwierając ramiona. Z piskiem i łzami rzuciłam się na niego.

wtorek, 29 października 2013

Jonghyun and I 34 .

Sama nie wiesz czego chcesz-powiedziała Monika-Nie rozumiem, jak mogłaś coś poczuć do takiego ćpuna, jakim jest Rudy-mlasnęła zniesmaczona.
Opowiedziałam jej wszystko. Siedziałyśmy w mieszkaniu Jjonga i moim, obżerając się słodyczami. Postanowiłyśmy zrobić sobie babski wieczór. To była idealna pora, żeby jej wszystko powiedzieć. No i stało się.
-ja nie mówię, że coś poczułam...-skrzywiłam się-po prostu tak mi fajnie w jego obecności.
-to normalne, czujesz coś do niego!-oskarżyła mnie-Paulina, przecież Jonghyun jak się dowie to Cię zabije. Rozumiem, było co było, ale masz chłopaka, a właściwie to już narzeczonego. Czy ty myślisz co ty robisz?
-No właśnie teraz nie.
-Odpuść go sobie. Nie jest Ciebie wart. Poza tym-zatrzymała się-Masz najlepszego mężczyznę u swojego boku, nie zmarnuj tego. Taki ktoś jak Jonghyun zdarza się raz na milion. Nie zapomnij o tym. Wiem, że zrobisz to, co trzeba-po zakończeniu przytuliła mnie. Wstała z łóżka i położyła się na materacu. Ja zrobiłam to samo. Po obejrzeniu filmów, Monika zasnęła. Ja nie mogłam. Wciąż myślałam o zdarzeniach z minionego weekendu. Nagle poczułam wibracje pod swoją poduszką. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam kto dzwoni o tak później porze. Minho. Co on chciał ode mnie? Przesunęłam po ekranie i usłyszałam go, a raczej głośną muzykę i jego w oddali.
-Paulina? Yah, Jonghyun się opił!
-Co? Jak to? Gdzie wy u diabła jesteście?-warknęłam.
-No bo w gazecie zobaczył...Jonghyun do diabła z Tobą! Zaśliniłeś mi garnitur !Yah!-krzyknął tak głośno, że aż odsunęłam telefon od ucha-Jonghyun, zarzygałeś mnie ty świnio!
-Minho, co zobaczył w tej gazecie?-spięłam się, ale już wiedziałam co widział.
-Ty świnio...Paulina zobaczył Ciebie i jakiś dwóch chłopaków. Potem w kolejnej zdjęcia jak obejmuje cię jakiś chłopak od tyłu, a potem trzymasz go za rękę...Yah, Jonghyun!-wydarł się-nie jesteś taki lekki, zejdź ze mnie!
-W którym klubie jesteście?-warknęłam-zaraz przyjadę.
-Gossip.
-Już jadę wraz z Moniką.-mówiąc to zerwałam się z materaca i obudziłam Monikę. Szybko rzuciłam jej ciuchy na posłanie i nie tracąc czasu na wyjaśnienia powiedziałam tylko
-Ubieraj się, nie mamy czasu.
-Czekam na was-usłyszałam w słuchawce Minho, zanim się rozłączyłam.
Szybko zamówiłam taksówkę. Na biegu wytłumaczyłam Monice o co chodzi. 5 minut później przyjechała taryfę, która zawiozła nas pod klub. Wparowałyśmy do pomieszczenia. Po znalezieniu stolika chłopaków podbiegłyśmy do nich. Spojrzałam na Jonghyuna. Zamglone oczy, cały brudny, i śmierdzący. Włosy w nieładzie. Jezu Jonghyun, coś ty zrobił-pomyślałam.
Po zataszczeniu go do domu, zostałam z nim sam na sam. Gdy asekurowałam go w stronę łóżka, prawie się wywaliliśmy. Posadziłam go na łóżku i zaczęłam rozbierać.
-Pani...Pani Kim-bełkotał.
-Jak na razie, mam jeszcze swoje nazwisko. Co ci strzeliło do głowy, żeby się upić?-warknęłam.-co piłeś?
-Ładnie pachniesz, Pałłłlinaa-mruknął i przytrzymał moje biodra, przy okazji całując mój brzuch.
-Od ciebie wręcz przeciwnie. Co piłeś?
-Jack Daniels-wymówił to słowo tak starannie, że prawie zachichotałam.
-Widziałem gassty...-mruczy pod nosem.
-Co widziałeś?
-gassty!
Gazety, poprawiłam go w myślach. Delikatnie popchnęłam go na łóżko. Momentalnie zaczął chrapać. Niezła będzie jutro bitwa. Muszę się naszykować na jego gniew.

poniedziałek, 28 października 2013

Jonghyun and I 33 .

Była sobota. O 15 umówiłam się z Dawidem pod gimnazjum. Parę minut później byliśmy już na przystanku, kierując się na Radogoszcz po Rudego. Gdy po ponad godzinnej jeździe dotarliśmy na ulicę Brzoskwiniową, szybko doszliśmy do jego domu. Dzwoniliśmy. Raz, drugi, dziesiąty. Nikogo nie było? Dziwne. Odeszłam od domofonu, ale zaraz się wróciłam i ponownie zadzwoniłam.
-Pewnie się zaćpał-stwierdził Dawid.
-Niech tylko spróbuje, to ja go zabije. Dostanie piąchą w brzuch, tak jak wczoraj-burknęłam.
Spod jego mieszkania pojechaliśmy do centrum handlowego - Port Łódź. Było tam miasteczko nauki. Gdy zobaczył to Dawid wbiegł tam, i nie chciał wyjść. Cierpliwie chodziła za nim, udając, że cieszę się ze wszystkich przygotowanych atrakcji. Po jakimś czasie poszliśmy na patio. Była tam ogromna huśtawka w kształcie koła. Szybko usiadłam a mój nowy kolega mnie bujał. Po 40 minutach czekała nas godzinna jazda z powrotem pod dom Krzyśka. Gdy dojechaliśmy był spory kawałek po 19. W końcu wyszedł z domu gęsto się nam tłumacząc.
-przepraszam no...domofon nie działa...on tak ma...sorki-westchnął.-muszę go naprawić.
-nie pomyślałeś o tym, że może dwójka twoich znajomych się z tobą umawia?-warknęłam-warto by było do tego czasu, jednakże ten domofon naprawić.
-Paulinka, naprawdę przepraszam.
Spojrzałam na niego i ruszyłam do przodu zostawiając ich w tyle. Za chwilę Rudy podszedł do mnie, objął mnie od tyłu i tak za mną idąc spytał
-Cały czas jesteś na mnie zła?
-Tak.-warknęłam-Zła jak osa. Ty kretynie, ty idioto, ty...ty-już brakowało mi słów. Wiedziałam, ze nie potrzebnie się uruchomiałam, ale byłam kobietą. Takie było moje prawo.Gdy wsiadaliśmy do autobusu który kierował się na plac Barlickiego, Rudy pełen obaw usiadł koło mnie.
-Nie bij mnie, ja naprawdę nic nie zrobiłem.
Gadaliśmy i śmialiśmy się całą drogę. Po jakiś 15 minutach spojrzałam od niechcenia na rękę Krzyśka i zauważyłam tam czarny zegarek.
-Pokaż-powiedziałam.
Ten zdjął zegarek i oddał go mnie. Szybko go założyłam.
-Nie oddam Ci go już.
-Oddasz, oddasz.
-W poniedziałek.
-E tam.
Z placu Barlickiego, zahaczając o wszystkie parkomaty w ramach tradycji każdy był naciskany. Rudy ponownie jak w piątek, przytulał mnie na każdym. Rozmawialiśmy o wszystkim. O muzyce, o seksie, o wyglądu idealnego partnera, o wyprowadzaniu z nałogu.
-Wiesz co Rudy?-spojrzał się na mnie.-powinieneś znaleźć sobie dziewczynę. Ewentualnie kogoś dla kogo jeszcze łatwiej byłoby rzucić ci te narkotyki. Jeśli ma się dla kogo, zawsze jest łatwiej.
-Mam kilka typów. Głównie dwa.-powiedział, patrząc się na Dawida. Ten drugi odpowiedział mu tylko uśmiechem.
-Powiedz mi tu, swojej najlepszej przyjaciółce.
-Jedną znasz. Bardzo dobrze. Jest miła, ciepła, fantastyczna, ma wspaniały charakter i w ogóle jest super.
-Monika?
-Nie.-zaprzeczył
-Ale Monika tą osobę zna bardzo, bardzo dobrze-wtrącił się Dawid.
-Marlena?
-Nie...
-To ja nie wiem.-oznajmiłam. Puściłam rękę Rudego i podeszłam do parkomatu. Za sobą usłyszałam dwa głosy.
-... i Kaśka.-powiedział Rudy.
-Jaka Kaśka? Ta nasza ?-spytałam.
-No...
-A oprócz niej?-drążyłam.
-Ty.-wyznał, mocniej mnie do siebie przyciskając.
-Ja?
-Tak.
Przez 5 minut szliśmy w ciszy. Analizowałam to, co usłyszałam.
-Paulina...-ciszę zagłuszył Rudy.-Moglibyśmy być?
-ale w związku?
-No tak.
W tym momencie przed oczami pojawił się Jonghyun. Cudowny, samotny. Oni nie wiedzieli, że mój chłopak jest sławny. Oni nie wiedzieli nawet, że Jonghyun istnieje.
-Nie wiem Rudy...wszystko jest możliwe, ale na razie nie chce być w związku..albo inaczej-zamyśliłam się-Nie bawię się w związki-uśmiechnęłam się smutno.
Staliśmy na pasach. Rudy uwiesił się na mnie ponownie pytając, czy jestem na niego zła
-Nie, nie jestem.
-Paulinka, widzę, że jest nie tak.-mruknął i schował mi głowę w zagłębienie szyi.
-Krzysiek, boli mnie bark. Zostaw mnie.
Od razu puścił.
Doszliśmy na Górniak. Czekałam na tramwaj który zawiezie mnie do domu. Rozmawialiśmy o biustach. Dawid mówił, że to nie ma znaczenia, jakiej wielkości stanik, będzie posiadała jego dziewczyna.
-Wiesz...chyba lepiej macać, niż wyciskać-wypaliłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na ziemi i nie mogliśmy zdusić śmiechu.
-Zapamiętaj dobre słowa Pauliny!-krzyknął Rudy
Gdy wszyscy stanęliśmy oparłam się o barierkę. Krzysiek podszedł do mnie i jego ręce były po obu moich stronach. Nie miałam jak uciec. Patrzyliśmy sobie w oczy, zapominając o Bożym świecie. W końcu nadjechał tramwaj.
-Paulina-wtrącił się Dawid-Jedziemy.
-A wcale nie!-zaśmiał się Rudy i złapał mnie w pasie tak, że nie mogłam się wyrwać.
-Rudy proszę ! RUDY NO JA MUSZĘ DO DOMU JECHAĆ!
-Ale zegarka nie oddałaś, oj daj spokój-zaśmiał się
-Oddam Ci w poniedziałek!
W ostatnim momencie mnie puścił, po kilku prośbach Dawida. Zaśmiał się. Wbiegliśmy do tramwaju.
Szybko dojechałam na Śląską. Wbiegłam do domu, szybko szukając Jonghyuna. Gdy wpadłam do sypialni, on przestraszony wypuścił z dłoni wszystkie kartki. Przemierzając szybko niewielką odległość do niego, poślizgnęłam się. Prędko wpadłam mu w ramiona. Przytuliłam się do niego, niczym małe dziecko. Nie chciałam go puścić.
-Jak u mamy?-szepnął między pocałunkami
-Dobrze-mruknęłam, wracając do przerwanej mi czynności.
Jonghyun spojrzał na mój, a raczej Rudego, zegarek.
-Czyj on jest?
-taty.
-po co tata dał ci zegarek?
-ja mu zabrałam. podobał mi się. w poniedziałek mu oddam.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co robić.

Jonghyun and i 32 .

Witam wszystkich, w moim skromnych progach ;) . Na wstępie, chciałabym Was przeprosić za to, że tak długo musieliście poczekać na najświeższy rozdział.
Mam w planach napisanie jeszcze dzisiaj dwóch, jednakże nie wiem, jak wyjdzie z czasem. Na razie, oddaje w Wasze cudowne rączki część 32, krótką bo krótką ale ważne, że dałam znak życia :).
Zapraszam do czytania i komentowania.
Buziaki, Clue. ;* .
__________________________________________


Przez kilka ostatnich tygodni bardzo rzadko rozmawiałam z Jonghyunem. Zamykał się w sypialni i pisał teksty. Nie wychodził nawet na posiłki. Chcąc nie chcąc zanosiłam mu je. On tylko dziękował z anielskim uśmiechem. Czułam, jakbyśmy się trochę oddalili. W piątek wieczorem zamiast na praktyki od 17 do 22 umówiłam się z Dawidem. O naszej cichej schadzce nikt nie wiedział, oprócz nas. Nawet Monika nic nie wiedziała. W raz z Dawidem pojechaliśmy po Rudego, aż na Radogoszcz. Zdziwiony na nasz widok, pod swoim domem, nie był w stanie nic powiedzieć
-Nie powiem, zdziwiony jestem...już idę-uśmiechnął się do mnie i powiedział-a tak w ogóle, to cześc Paulinka!-zaśmiał się.
-Siemka!-krzyknęłam.
Szybko wyszedł i ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę krańcówki. Od razu powiedziałam im, że Monika nic nie wie, i żeby tak zostało. Pojechaliśmy autobusem w stronę Placu Wolności, jednakże musieliśmy wysiąść wcześniej.
-Chłopaki, bo mi się siusiu chyba chce-palnęłam.
-Chyba?-zaśmiał się Rudy.
-Na pewno-mruknęłam.
Wyszliśmy z autobusu i udaliśmy się do manufaktury. Pod drodze minęliśmy karuzelę, strasznie wielką, dzisiejszego wieczoru już nie czynną. Podbiegłam do niej i jak dziecko zaczęłam się cieszyć z tego, że siedzę na koniu. Chłopaki podeszli do karuzeli i zaczęli ją kręcić. Trochę się zmęczyli, ale widząc uśmiech na mej twarzy oni sami byli zadowoleni. Po 30 minutach bawienia się poszliśmy do łazienki. Wracając znów doszliśmy do karuzeli. Gdy po 40 minutach namówiłam chłopaków, żebyśmy w końcu wyszli się przejść, przeszliśmy ulicami przy przystankach. Zobaczyłam parkometr. To było silniejsze. Podeszłam do niego i zaczęłam naciskać klawisze. Chłopaki do mnie podeszli i też się bawili. W pewnym momencie, Rudy oparł swoją brodę o mój bark, i przytulił mnie od tyłu w pasie. Minęliśmy jeszcze z 20 parkomatów, historia się powtarzała. Poczułam dziwne ciepło w brzuchu za każdym razem, gdy Rudy znajdował się blisko mnie. W pewnym momencie położył swoją rękę na moim prawym barku i tak szedł. Nie będąc mu dłużna moja ręka wylądowała na jego boku, a druga nieśmiało wplątała się w jego palce. Tak szliśmy spory kawałek do czasu, gdy nie usłyszałam dźwięku zapowiadającego przyjście sms-a.
Nadawca: Jonghyun <3
Kochanie, jak w pracy? Co robisz? Wyjść po Ciebie na przystanek?
Nie chciałbym, żebyś o 23 wracała do domu sama.

Nadawca: Ja.
Adresat: Jonghyun <3.
W pracy dobrze. Smażę pączki. Możesz wyjść.

Wiedziałam ,ze dostanę burę za kłamstwo, ale ja też chciałam czasem wyjść z kolegami. On mi nigdy na to nie pozwalał. Szybko włączyłam się do rozmowy chłopaków.
Doszliśmy na przystanek przy centralu. Tu nasze drogi z Rudym się miały rozejść. On w jedną ja z Dawidem w drugą. Usiedliśmy na przystanku, oczywiście Rudy mnie znów objął, a w moim brzuchu znów obudziły się motyle. Gdy po 20 minutach przyjechał nasz autobus, pożegnaliśmy się. Przed 23 Jonghyun zadzwonił do mnie.
-Już wracasz?-słysząc jego głos uśmiechnęłam się.
-Tak. Możesz wychodzić.-potwierdziłam.
-Dobrze. Będę na przystanku. Kocham cię.
-Oki, dobrze, ja ciebie też-zakończyłam rozmowę.
Po paru minutach dojechałam sama do krańcówki. Spojrzałam na Jonghyuna, który w swojej prawej dłoni trzymał długą, czerwoną różę. Wysiadłam z tramwaju i podeszłam do niego.
-Przepraszam, że ostatnio nie mam dla ciebie czasu. To wszystko przez płytę-mówiąc to, podarował mi różę.
-Nie ma sprawy, musisz pracować.
Pociągnęłam go delikatnie za bluzę, usilnie go pocałować, mimo różnicy wzrostu.
-Paula...pachniesz męskimi perfumami-zdziwił się
-To dlatego, że w piekarni są głownie faceci i jak się każdy wypsika to potem na mnie to przechodzi-skłamałam.
-Aha...-zamyślił się-no chyba, że tak.
Złapaliśmy się za ręce i udaliśmy się do domu. Czułam, że coś jest nie tak. Mój rozum i moje lokowanie uczuć mnie przerażało.

sobota, 12 października 2013

Jonghyun and I 31 .

Krzątałam się cicho po kuchni szykując obiad dla mojej rodziny która postanowiła zwalić się mnie i Jonghyunowi na głowę. Mieszałam w garnku makaron, a na drugim gazie wstawiłam kilogramy ryżu. Pod nosem cały czas śpiewałam sobie "Everybody". Jonghyun w saloniku ustawiał stoły i krzesła. Przyszedł do kuchni, pozabierał multum talerzy i ponownie wyszedł. Miałam dzisiaj poznać całą rodzinę Jonghyuna. Trochę się obawiałam, jak na mnie zareagują.
-Paulina.-powiedział Jonghyun, wyrywając mnie z zadumy.
-Tak?
-To ile dokładnie osób przyjdzie?
-My, moi rodzice, twoi, twoja siostra, dziadkowie od dwóch stron twoi i moi, Monika, SHINee, babcia Kibuma. To wszyscy.
Jonghyun otworzył oczy ze zdziwienia.
-18 osób?
-Jeśli dobrze policzyłeś, to tak, osiemnaście.-burknęłam.
-To strasznie dużo...
-Na koncerty przychodzą miliony fanów a boisz się 18 osób które zwalą ci się na głowę? Oppa jesteś dziwny.
Uśmiechnął się i podrapał się po głowie. Wyszedł z kuchni i włączył telewizor. Usłyszałam słowa ich nowej piosenki. Wybiegłam z kuchni i zaczęłam śpiewać swoim łamanym koreańskim "Everybody". Jjong śmiał się ze mnie. Chwilę po tym wstał i zaczął tańczyć do piosenki.
-Paulina, chcesz też tak wisieć nad ziemią jak ja gdy Onew mnie podnosi?
-Ja nawet nie wiem jak wy się trzymacie, że takie coś wam wychodzi.
-To ja ci pokażę!
Podszedł do mnie i odwrócił się tyłem.
-Stań bokiem. Dobrze. Teraz złap mnie nad żebrami tą samą ręką, a ja się przechylę do przodu i będę cię trzymał za przedramię. Musisz mocno złapać, żebyś się nie wywaliła. I machaj tak nogami jak ja na teledysku.
W mgnieniu oka wisiałam kilka centymetrów nad ziemią. Zaśmiałam się.
-Jonghyun ja latam!-krzyknęłam-Everybody!
Delikatnie opuścił mnie na ziemię. Moje przedramię zaczęło mnie bolec. Byłam pełna podziwu, jak chłopaki wkładali tyle siły w kawałek układu.

Jedliśmy własnie obiad z całą moją nową rodziną. Bardzo polubiłam babcię Jonghyuna. To miła staruszka która chyba też mnie pokochała całym sercem. Zastanawiałam się czy to przez to, iż umiałam gotować czy na to, że latałam wokół nich nie pozwalając sobie na wyręczenie mnie przez np. Jonghyuna albo Kibuma. Ten drugi aż rwał się ,żeby coś pomóc w kuchni. Gdy wyszłam z saloniku, żeby nałożyć dokładkę So Dam babcia Jjonga wyszła za mną. Uśmiechnęłam się do niej ciepło, a ta odwzajemniła uśmiech.
-Moja dziecinko, jestem cały czas w szoku-przerwała cisze.
-A co sprawiło babci szok?
-Ty i mój wnuczek. Zawsze myślałam, że nikt go nie ustawi do porządku a ty to zrobiłaś. Musiałaś chyba strasznie o niego walczyć. Martwi mnie tylko ta różnica wieku-wyznała.
-Babciu Kim-powiedziałam-Nie miałam zamiaru go wcale ustawiać, i nic takiego nie zrobiłam. Tak samo jak nie walczyłam o jego uwagę. Jonghyun nie mówił babci jak się poznaliśmy?-zdziwiłam się.
-Coś tam wspominał, ale jak to Jonghyun nigdy ci nic do końca nie powie-westchnęła
-Poznaliśmy się przez moją nieuwagę. Pod hotelem kiedy przyjechali do Łodzi wpadłam na niego i wylądowaliśmy na podłodze. I zdziwię babcię, ale to on o mnie walczył i to on w mediach powiedział, że się we mnie zakochał. I jeszcze
-I jeszcze to, że nie chciałaś się ze mną spotkać-przerwał mi Jonghyun wchodząc do kuchni.
-Jonghyun nie ładnie tak przerywać. Czemu zostawiłeś gości, jesteś również gospodarzem, nie powinieneś zostawiać gości samych. Nie wolno też podsłuchiwać-fuknęłam.
-Przepraszam-skruszony wycofał się z kuchni. Babcia Jjonga przyglądała się tej scenie jak oczarowana. Przytuliła mnie i w jej oczach zauważyłam łzy.
-Niech babcia nie płacze-poprosiłam.
-Jesteś magiczna dziewczyno. Nigdy nie widziałam go takiego. On tak bardzo cię kocha. To widać. Nie zostawiaj go, nigdy. On wcześniej był taką casanovą, podrywaczem, zawracał w głowach dziewczynom, a w tym waszym związku to ty jesteś tą osobą.
-Dziękuję-powiedziałam czując solidne rumieńce na twarzy.
Staruszka tylko się uśmiechnęła. Wyłączyłam gaz i nałożyłam na talerz So Dam ryż. Już miałyśmy wychodzić gdy babcia dodała.
-Masz zamiar zgodzić się na zaręczyny?
-Ja mam dopiero 17 lat babciu Kim, nie myślimy o zaręczynach...
-I to mnie martwi, jesteś młoda, 6 lat młodsza od mojego wnuczka... Ach, ile ja bym dała ,żebyście się nie rozstali.
-Spokojnie, niech się babcia nie martwi, nie odejdę od niego. On sam powiedział, że też tego nie zrobi. Wbrew pozorom Jonghyun jest naprawdę czułą osobą a nie super casanovą.
Wyszłyśmy z kuchni. Usiadłam koło Jonghyuna, a ten zaraz mnie przytulił i pocałował w policzek.
Po kilku godzinach wszyscy najedzeni śmialiśmy się w najlepsze. Tata Jonghyuna opowiadał naprawdę dobre kawały przez które łzy śmiechu same cisnęły się do oczu. So Dam opowiedział, że gdy jej brat był mały zmiksował lody z chili i ketchupem i kazał jej to zjeść. Jonghyun się zawstydził. A kompletnego buraka spalił wtedy kiedy jego tata opowiedział, że gdy musiał wyjechać w podróż służbową to on do samochodu włożył rybę tak, żeby auto nie mogło odpalić.
-Jeśli kiedyś będziesz musiał wyjechać to ja zrobię podobnie-szepnęłam mu do ucha. Jego mama przyglądała się nam jak zaczarowana. Rodzina moja i rodzina Jonghyuna bardzo się polubiła.
Gdy już wszyscy zaczęli się zbierać Jonghyun ich zatrzymał.
-przepraszam, zaczekajcie chwilę. Chciałbym coś zrobić przy Was..-obwieścił
Odwrócił się do mnie, uklęknął na lewym kolanie i wygłosił
-Paulino.Czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo cię kocham?-kiwnęłam głową, a on kontynuował-Przyrzekam być zawsze obok ciebie, każdego dnia w zdrowiu i chorobie stać na straży twoich marzeń i starać się każdego dnia, żeby ten piękny uśmiech którym mnie oczarowałaś nie zszedł z twej twarzy. Wyjdziesz za mnie?-skończył ze łzami w oczach.
W pokoju zapanowała cisza i wszyscy skierowali swoją uwagę na mnie. Żeby się nie zbłaźnić odpowiedziałam tylko
-Tak.
Zaraz posypały się brawa. Jonghyun założył mi na palec pierścionek, który wcześniej już się znajdował na mym palcu. Skupiłam na nim uwagę. Przecież to ten sam, kiedy oświadczał się mi przy chłopakach. Spojrzałam na niego a ten tylko mrugnął. Spojrzałam się na swoich rodziców i przyszłych teściów. Obydwie mamy stały zapłakane i tuliły się do swoich mężów. Ojcowie tylko się uśmiechali ale widziałam, że też bardzo się cieszą. Wszyscy zaczęli nam śpiewać...


 Pierwsi wyszli moi rodzice wraz z dziadkami. Chwilę po nich rodzina Jonghyuna. Gdy wychodzili babcia Jjonga puściła do mnie oczko. Urocza staruszka. Wróciliśmy do salonu aby sprzątać. Chłopaki z Moniką zostali, żeby pomóc. Gdy wszystko sprzątnęliśmy usiedliśmy to na kanapie, to na podłodze.
-Jezusie padam na twarz-westchnęła Monika, patrząc na zegarek-Choi, będziemy się zbierać.
-Tak, tak-mruknął Minho z  twarzą w dywanie.
-My też będziemy już szli  no nie? Key, Taemin szykujcie się. Zaraz po nas podjadą-mruknął lider.-Taemin? Słyszysz mnie? Taemin!-krzyknął.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeliśmy na Taemina, który obserwował mnie. Ponowne krzyknięcie lidera dopiero go obudziło.
-Tak, tak już idziemy-zszedł z kanapy. Podszedł do mnie i wysunął dłoń na znak pożegnania. Zrobiłam to samo, lecz gdy nasze dłonie się zetknęły Taemin pochylił się i złożył na mych ustach pocałunek. Zszokowana zastygłam w bezruchu. Szybko się odsunęłam. Jonghyun spojrzał się na niego ale nic nie powiedział. Chłopaki także. Podeszli do drzwi i pożegnaliśmy się z nimi. Gdy była kolej ponownego żegnania się z Taeminem Jonghyun w tym samym momencie w którym Tae chciał pocałować mnie w policzek, sam mnie pocałował ale w usta uniemożliwiając mu dostęp do mnie. Pomachałam mu tylko i już go nie było.
-Straszny z ciebie zazdrośnik-mruknęłam. Ten tylko puścił mi oczko i poszedł włączyć laptopa.
-Rodzice wysłali nam zdjęcia słońce.
-Pokaż.
Otworzyliśmy galerię i przeglądaliśmy setki jeśli nie tysiące zdjęć. Na każdym byliśmy praktycznie my. Albo my, albo z rodzinami, albo z SHINee. z maila Kibuma dostaliśmy miliony jak się całujemy. Nie wiedziałam, że je robił. Kilka było chyba robionych z ukrycia. Zdziwiliśmy się oboje, gdy zobaczyliśmy zdjęcie gdy obydwoje byliśmy w kuchni. Na zdjęciu ja siedzę na blacie a Jonghyun pomiędzy moimi nogami. Kilka ujęć. Przewinęliśmy kilka w szybszym tempie i wyglądało to, jakby ktoś nagrał kilkusekundowy filmik. Byłam zażenowana. Key widział nas w takim trochę erotycznym akcie. Gdy mnie podgryzał, namiętnie całował, próbował rozpiąć mi bluzkę lub gdy po prostu na blacie prawie by we mnie wszedł. Wyłączył laptopa.
-Cóż...to trochę żenujące nie sądzisz...
-Tak...-przyznałam.
-Już sobie wyobrażam jak diva wysyła te najlepsze, według niego, ujęcia Minho...będą mnie gnębić przez najbliższy rok-szepnął.
-To był długi dzień...
-Tak...chodźmy spać.-powiedział-to najlepsze co możemy teraz zrobić.-złapał mnie za rękę i udaliśmy się do sypialni.

piątek, 4 października 2013

Jonghyun and I 30 .

Spojrzałam z niedowierzaniem na wynik testu. Na płytce pojawiły się dwie kreski. Za chwilę jedna zniknęła. Jak miałam to rozumieć? Jestem czy nie? Szybko wyszłam z łazienki i bez słowa wybiegłam do apteki po kolejne 4 testy. Tak na wszelki wypadek. Wchodząc do domu zakręciło mi się w głowie. Usiadłam w przedpokoju. Jonghyun wyszedł z łazienki z testem w dłoni.
-masz mi coś do powiedzenia?
Szybko schowałam testy za siebie. Jonghyun to zauważył. Podszedł do mnie i wyciągnął mi zza pleców reklamówkę z testami. Spojrzał zszokowany. Nie wiedziałam co powiedzieć. On też nie.
-myślisz, że jesteś w ciąży?
-tak-głos mi się załamał.
-idź i zrób ten test.
-nie wiem czy są dobre. Wcześniej wyszły dwie kreski czyli pozytywny a zaraz zmieniło się na negatywny.
Jonghyun nic nie rozumiał. Wywróciłam oczami, wzięłam testy i poszłam do łazienki. Ten udał się za mną.
-Jonghyun, to jest łazienka.-westchnęłam.
-chce przy tym być-upierał się.
-ale to jest krępujące.
-jak sikasz?
-tak...
-Odwrócę się.
Wyszedł mamrocząc pod nosem. Wykonałam test. Pozytywny.
-JONGHYUN!
-Jesteś czy nie?
-tak...
-a reszta testów?
-nie robiłam.
-to zrób wszystkie.
Zrobiłam. Na trzech pozostałych wyszła jedna kreska, wynik negatywny. To byłam czy nie?
-pójdę jutro do lekarza, sama nic nie rozumiem...
Jonghyun przytulił się do mnie i nic nie powiedział. Na następny dzień poszliśmy do lekarza.


Po zrobieniu usg, prześwietleń i innych badań wyszło, że nie jestem w ciąży. Oczywiście musiałam zapłacić sporą sumę pieniędzy, żeby badania zrobiono mi od ręki. Odetchnęłam z ulgą. Jakie szczęście. Jonghyun wręcz przeciwnie, nie podzielał mojego entuzjazmu. Gdy wychodziliśmy e szpitala i kierowaliśmy się w stronę auta nic nie mówił.
-Jjongieeeee...co ci jest? czemu nie cieszysz się ze mną?
-bo myślałem, że jednak jesteś-burknął.
-sam mówiłeś, że na razie nie chcesz dzieci.-zdziwiłam się.
-tak ale jeśli by się trafiło to przecież bym je z chęcią wychowywał.
-ale nieprzespane noce, wieczny wrzask, ja gruba, spasiona z wielkim brzuchem.
Spojrzał się na mnie z grymasem.
-wychowanie dziecka to ciężka praca Jonghyun, nie zabawa.-powiedziałam.
-tak wiem...no ale trudno. Kiedyś na pewno będę ojcem. Teraz skoro to był fałszywy alarm, wolę cieszyć się tym, że jak na razie jesteś tylko ty.
Weszliśmy do auta. Pojechaliśmy do McDrive. Z naszym szybkim jedzeniem pojechaliśmy na Starową Górę. Usiedliśmy na masce auta i podziwialiśmy widoki z góry. Rozmawialiśmy o dzieciach, opowiadaliśmy sobie historie z dzieciństwa. Nagle Jonghyun wszedł na dach i stanął na nim. Spojrzałam się na niego i powoli włożyłam sobie frytkę do ust.
-wiesz co? W sumie to nawet lepiej, że nie ma tej ciąży.-wyznał.
-czemu?
-jeśli mamy ochotę zawsze sobie we dwójkę gdzieś wyjedziemy
-doliczając chłopaków którzy ciągną się za tobą jak ogon-wcięłam mu się w zdanie.
-tak...no to zawsze sobie gdzieś wyjedziemy, nawet na weekend, czy cały dzień. z dzieckiem byłoby to możliwe, ale chyba jeździlibyśmy mniej chętnie.
Zszedł z dachu i skoczył na ziemie. Stanął pomiędzy moimi nogami które delikatnie rozchylił. Położył swoje dłonie na mojej tali i złożył na mych ustach czuły pocałunek.
-tak jest lepiej-powiedzieliśmy oboje.

czwartek, 3 października 2013

Jonghyun and I 29 .

Noc po wyjściu ze szpitala była fantastyczna. Gdy skończyliśmy położył głowę na moich piersiach. Delikatnie zaczął jeździć opuszkami palców po brodawce.
-zdajesz sobie sprawę jaka jesteś atrakcyjna? Czemu nie dostrzegasz tego jaka jesteś piękna?-spytał.
Spojrzałam na niego i pocałowałam go w biceps.
-przesadzasz-mruknęłam.
-uwierz mi. Pragną cię. Pragną tego co należy do mnie-warknął.
-Jonghyun natychmiast przestań!
-Widziałaś minę Taemina gdy założyłaś sukienkę? Minę ludzi mijających nas na ulicy? Swoich kolegów z klasy? Najbardziej boję się tego, że zostawisz mnie i pójdziesz do maknae.-wyznał
-Nigdy bym tego nie zrobiła-udałam urażoną-to ciebie kocham i ciebie chce. A teraz...-zamyśliłam się.-Czy możemy wrócić do tego stanu który osiągnęliśmy 20 minut temu? Naprawdę mam ochotę na więcej.
Uśmiechnął się łobuzersko, tak jak lubiłam najbardziej. Złożył na mych ustach gorący pocałunek. Cicho jęknęłam.


Siedzieliśmy właśnie u lekarza, czekając na kontrolę. Było strasznie dużo ludzi, lekarz wolno przyjmował i w ogóle było duszno. Po męczących poszukiwaniach ja i Jonghyun znaleźliśmy dwa miejsca na kanapie. Z początku rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Po długich godzinach, lekarz cały czas choćby odrobinę nie zbliżył się do mojego nazwiska. Jjong siedział po mojej prawej. Jego ramie spoczywało za moim karkiem na dużej kanapie. Włączyło mu się okazywanie czułości i non stop mnie całował, przytulał albo smyrał.
-Jjongieee...uspokój się-mruczałam mu we włosy.
-Kocham cię-powiedział.
Uśmiechnęłam się. Pomimo tego, że byliśmy ze sobą dopiero 4 miesiące, ja czułam się jakby upływały lata. Magia tych dwóch słów cały czas mnie urzekała, i gdy tylko te słowa wychodziły z jego ust cała promieniałam.
-dobrze wiesz, że ja ciebie też.
Uśmiechnął się. Zaczęliśmy się całować. Kilka osób rzuciło nam surowe spojrzenie. Przerwaliśmy. Jonghyun tylko cicho zachichotał, oblizał wargi i puścił mi oczko. Z pokoju wyszła pacjentka a zaraz za nią lekarz. Usłyszałam swoje nazwisko. Wstałam z kanapy, zostawiając Jonghyuna samego. Weszłam za lekarzem do gabinetu. Szybko zrobił podstawowe badania. Gdy już miałam wychodzić postanowiłam mu o czymś powiedzieć. O czymś czego bałam się powiedzieć Jonghyunowi.
-Panie doktorze, chciałabym się o coś spytać.
-jestem od tego aby udzielać odpowiedzi-powiedział i uśmiechnął się. Przypominał mi Siwona z super junior.
-ostatnio mam takie napady głodu, nudności, wymioty i bóle brzucha. Czy wie pan co mi może być?
-cóż...-zamyślił się.-z twoich słów wynika to, że możesz być w ciąży. Współżyłaś już?
-tak...-mruknęłam.
-więc zrób test. Bez tego nic nie zrobimy. Zgłoś się z wynikiem testu, wtedy dalej pomyślimy.
-dobrze, dziękuję, do widzenia.
Szybko wystrzeliłam z pokoju na dwór. Jonghyun spojrzał na mnie zdziwiony.
-Paulina, jest coś o czym chcesz mi powiedzieć?-spytał.
Normalnie jakby czytał mi w myślach.
-nie...-skłamałam.
-I jak było?-spytał podejrzliwym tonem
-Dobrze muszę wejść tylko do apteki do tes...termometr.-zająkałam się.
-termometr?-uniósł brwi do góry
-tak...tamten się zepsuł-załgałam.
-to ja pójdę-zaoferował się.
-Nie!-krzyknęłam. Ponownie się na mnie spojrzał zdziwiony-ty idź do domu wstaw ziemniaki a ja pójdę do apteki.
Przycisnął mnie do siebie, przytulił i pocałował w czoło. Gdy odchodził schował ręce do swojej czarnej skóry. Odetchnęłam z ulgą. Weszłam do apteki. Nikogo nie było. Bardzo dobrze. Podeszłam do okienka.
-dzień dobry-mruknęłam-poproszę termometr.
Farmaceutka szybko mi go podała.
-coś jeszcze?-spytała zbyt słodkim głosem.
-tak...-jeszcze test ciążowy.
Spojrzała się na mnie zszokowanym wzrokiem, jednak bez słowa mi go podała. Szybko zapłaciłam i wyszłam. Test postanowiłam zrobić wieczorem.
Weszłam do do domu. Jonghyun stał przy kuchence i nakładał gorący obiad na talerz. Widział, że nie mam ochoty na rozmowy dlatego bez słowa podał mi jedzenie. Szybko zjadłam i jeszcze poszłam po dokładkę. Jonghyun przyglądał się jak oniemiały.
-Paulina, może ty jesteś w ciąży?-zasugerował śmiejąc się przy tym.
Zakrztusiłam się jedzeniem. Klepnął mnie w plecy.
-jaka reakcja-zdziwił się.
-chcesz mieć dzieci?-spytałam wprost
-tak ale jeszcze nie teraz. Za wcześnie, zdecydowanie. Mam tylko 24 lata. A ty 17. Nie, dopiero za kilka lat.
-Aha.-na nic więcej nie było mnie stać. Odstawiłam talerz do zlewu i po cichu z testem w ręku poszłam do łazienki i zamknęłam się na zasuwkę. Szybko odpakowałam test.
Po wykonaniu testu czekałam 30 sekund. Najgorsze 30 sekund w moim życiu...
Zszokowana spojrzałam jak na ekraniku pojawiają się...


____________________________________
Trololololo, musicie czekac. :D

wtorek, 1 października 2013

Jonghyun and I 28 .

Leżałam w szpitalu. Moja głowa miała kilkanaście urazów. Prócz tego byłam cała w siniakach. Taemin nie mógł sobie wybaczyć tego, że mnie nie zatrzymał. Gdy wieziono mnie karetką, Tae zadzwonił do Jonghyuna gdy tamci mieli fan meeting. Nic więcej nie mógł mi powiedzieć, bo sam nie wiele wiedział. Dostał ochrzan od Jonghyuna.
Wierciłam się z boku na bok na szpitalnym łóżku, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Gdy odwiedzili mnie rodzice, Monika i kilka moich koleżanek Taemin na kozetce uciął sobie małą drzemkę. Włączyłam laptopa, i próbowałam połączyć się z Jonghyunem. Na próżno. Mimo, że był online nie odbierał ode mnie. Ze złością zamknęłam laptopa i położyłam się spać.
Nazajutrz znów włączyłam laptopa. Niestety Jonghyuna nie było. Tłumaczyłam to brakiem czasu.
-Taemin, zagrajmy w coś-skomlałam.
-Ale w co?
-kółko i krzyżyk, wisielca albo coś. Kalambury. Tylko, żebym  nie myślała o tym, że tu jestem.-mruknęłam
Taemin stanął na wysokości zadania. Graliśmy cały dzień. Wieczorem, zmęczeni położyliśmy się. Taemin w fotelu a ja na łóżku. Po jedenastej maknae musiał już iść. Pożegnaliśmy się i zostałam sama. Nie lubiłam wieczorów w szpitalu, nigdy. Miałam wtedy zbyt wybujałą wyobraźnie. Psychopatki lekarki, lekarze zombie. Mój mózg był pełen pomysłów. Z tymi myślami poszłam spać.
Strasznie się wierciłam i nie mogłam znaleźć sobie miejsca. spory kawałek po północy przebudziłam się. Strasznie było mi duszno, i chciało mi się pic. Ze stolika sięgnęłam wody i napiłam się. Gdy z powrotem ułożyłam się chciałam wyciągnąć rękę, ale nie miałam miejsca. Zdziwiłam się. Włączyłam cudem lampkę Taemina i napuściłam na swoje łóżko. Ktoś na nim leżał i spał w najlepsze z kapturem na głowie. Chłopak. Moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Szybko zeskoczyłam z łóżka, budząc mojego tajemniczego gościa.
-Yah, nie kręć się.-usłyszałam
-Zaraz...-pomyślałam na głos-Jonghyun?!-wydarłam się.
-Tak to ja, idź spać dalej-mruknął i odwrócił się do mnie.
Czekałam na jego wybuch gniewu. Spięłam się w oczekiwaniu na to, jak zacznie mi prawic kazania. Nic takiego nie nastąpiło. Położyłam się z dudniącym sercem i wtuliłam się w niego. Pocałował mnie w usta i zgasił lampkę.
-jeszcze pielęgniarka przyjdzie i mnie wygoni-mruknął.
-powiedz mi co ty tu robisz. powinieneś być teraz w Korei!
-przecież nie mogłem tam być jeśli ty leżysz tutaj-warknął
-Jesteś kochany-przytuliłam go-jak w ogóle się tu dostałeś?
-przez okno.-wytłumaczył.-a teraz proszę idź spać. To był długi dzień, naprawdę. Porozmawiamy rano.
-Dobrze, już idę. Dziękuję, że tutaj jesteś. Od razu czuje się lepiej.
Pocałował mnie w czoło i zasnął.
Gdy rano się obudziłam, Jonghyuna nie było. Myślałam ,że to był tylko sen. Jednak gdy wyszłam z łazienki przebrana on siedział na moim łóżku. Czysty, przebrany i ogolony. Uśmiechnęłam się. Wskoczyłam na niego obdarzając go przy tym milionami pocałunków. W przerwach między nimi, dziękowałam i mówiłam jak bardzo go kocham. Moje podziękowania zostały przerwane, przez otwierające się drzwi. Zeszłam z mojego mężczyzny i usiadłam koło niego. W drzwiach stał Taemin z bombonierką a za nim moi rodzice i Monika.
-hyung?!
-tak to ja. Dzięki, że ją przypilnowałeś-przy tym ostatnim się skrzywił.
-naprawdę przepraszam-mruknął
Rodzice z Moniką zaczęli z nim rozmawiać. Tak zszedł nam cały dzień. Na śmiechu, zabawach i opowiadaniach.  W trakcie wymiany zdań do pokoju wpadł lekarz.
-Paulina, kiedy byś chciała wyjść ze szpitala?-spytał wprost.
-najlepiej jeszcze dzisiaj-burknęłam.
-wyjdziesz jutro po obiedzie, dobrze?
-a mogę w ogóle wiedzieć, co mi było, jest?
-lekkie wstrząśnienie mózgu. Nic wielkiego. No i masa siniaków. dobrze, że teraz jest zima i nie będziesz musiała się przed nikim rozbierać-zaśmiał się i wyszedł.
Wymieniliśmy z Jonghyunem porozumiewawcze spojrzenia.
Gdy wszyscy wyszli Jonghyun dalej siedział.
-może idź do hotelu?-zasugerowałam.
-nie. Muszę być przy tobie. a teraz. idziemy spać-rzekł.
Położyliśmy się na łyżeczki i milczeliśmy. Moją głowę zaprzątnęły myśli. Jutro wychodzę, niedługo wrócę do szkoły. Byłam tylko ciekawa co zrobi Jonghyun. Czy zostaje, czy wraca.
-Jjong?
-tak?-szepnął mi do ucha. Zadrżałam.
-jak to teraz będzie? wracasz do Korei?
-nie. Taemin wraca, a my jedziemy do Tunezji.
-żartujesz. Ja mam szkołę.
-masz zwolnienie? masz. więc w czym problem. jedziemy i koniec.
-i co będziemy robić w tej Tunezji?-zaśmiałam się.
-zgadnij.-ugryzł mnie w ucho.
-masz ochotę na seks?-spytałam wprost.
-tak i to wielką. powstrzymuje mnie myśl, że jesteśmy w szpitalu.
-w ciemnym szpitalu-poruszyłam brwiami.
-nie Paulina. Jutro. A teraz już śpij.
Zamknęłam oczy nie mogąc doczekać się jutra.

Jonghyun and I 27 .

Po raz pierwszy od tygodnia miałam możliwość porozmawiania z Jonghyunem. Te ich ciągłe koncerty próby i spotkania z fanami były takie męczące, że nie miał czasu nawet napisać SMSa o telefonie nie wspominając. Wykąpałam się i włączyłam skype. Czekałam, aż Jonghyun do mnie zadzwoni. To był pierwszy wolny poranek w którym mógł do mnie zadzwonić. Te strefy czasowe były do bani. Gdy ja kładłam się spać on wstawał. Usłyszałam dźwięk. Zaakceptowałam połączenie i chwilę po tym na ekranie laptopa pojawił się Jonghyun.
-cześć-mruknął smutno.
-cześć-westchnęłam
-co słychać?
-nie pytaj się jak dobrze wiesz-burknęłam-jest strasznie. Nie daje sobie rady bez ciebie. W domu jest tak pusto i cicho. Tęsknię za tobą-wyznałam
-Ja też za tobą tęsknie...Nawet nie wiesz jak. To głupie budzić się w hotelowym pokoju nie mając cię obok siebie.
Uroniłam łzę. Po jednej pojawiły się kolejne. Szybko je wytarłam i położyłam się na boku, uważając na laptopa. Jonghyun zrobił to samo. Obydwoje leżeliśmy i nic nie mówiliśmy.
-jak w szkole?-przerwał ciszę.
-jakoś leci. dostałam trójkę z produkcji i trójkę z techniki, jako jedyna pisałam kartkówkę-pochwaliłam się.
-jestem z ciebie dumny.
-dziękuję.
-Wiesz co jest najgorsze? Że chciałbym cię teraz pocałować i przytulic.-wyznał.
-ja bym chciała co innego z tobą robić.-mruknęłam przygryzając wargę.
Uśmiechnął się łobuzersko.
Przegadaliśmy do bardzo późna. W końcu byłam już tak zmęczona, że Jonghyun kazał mi się wyłączyc i pójść spać.
-Kocham cię wiesz?-wyznał.
-Nie bardziej niż ja ciebie.
-a Taemin? dobrze się sprawia?
-tak, ale i tak mi ciebie nie zastąpi.
-niech nawet nie próbuje-zagrzmiał.
-zazdrośnik-zaśmiałam się.-wiesz co? kiedy wrócisz od razu chyba pójdziemy do łóżka.
-miła propozycja, zgodzę się.-wybuchnął.-zawsze chciałem przypiąć cię kajdankami do łóżka wiesz?
-Oppa!
-no co?
-Idę spać. Szokujesz mnie.
-Dobranoc kochanie. Kocham cię. jeszcze tylko 23 dni.
-zaraz będą 22.
-chcesz coś z Korei?
-ciebie.
Uśmiechnął się.
Pożegnaliśmy się i poszłam spać
Na następny dzień spotkałam się z Taeminem. Był jedynym chłopakiem z którym mogłam się widywać. Tae bardzo się starał, żeby zapewnić mi rozrywkę.
-lunapark?zoo? kino?spacer?-co chwila miał nowe pomysły.
-Taemin...Łódzki lunapark jest serio słaby, do zoo się już nie chodzi a kinie nic ciekawego nie grają.
-Mam pomysł. Choć na jakąś sale ćwiczeń, nauczę cię tańczyć.
-nie wiem czy to jest dobry pomysł...-miałam wątpliwości
-daj spokój, gorsza od Jonghyuna gdy pierwszy raz próbował zatańczyć Lucifera nie będziesz.
Szybko znaleźliśmy studio tańca. Taemin wynajął je na godzinę.
-to co najpierw? salsa, tango paso double?
-umiesz wszystko?-zdziwiłam się.
-inaczej nie nazywałbym się Lee Taemin.-wyszczerzył się.
Po dwóch godzinach nauki tańca umiałam bezbłędnie zatańczyć tango i salsę. Było wspaniale. Gdy skończyliśmy wyszliśmy na ciepłe kakao i po coś słodkiego. Po wypiciu i zjedzeniu byłam pełna sił by wrócić do domu i marznąc w polskim MPK. Wyszliśmy z kawiarni i udaliśmy się na przystanek. Przechodziliśmy obok placu Dąbrowskiego. Spojrzałam się na fontannę w której pływałam, a raczej Jonghyun pływał ze mną. Uśmiechnęłam się. Wróciłam do szczęśliwych chwil kiedy Dinozaur był przy mnie. Bez powodu przyspieszyłam. Taemin mnie wołał. Odwróciłam się na środku ruchliwej ulicy. Taemin krzyknął
-UWAŻAJ!
Ale było za późno. Potrąciło mnie auto wyprzedzające autobus.

niedziela, 29 września 2013

Jonghyun and I 26 .

Myślę, że specjalna dedykacja należy się tutaj Ritsu. To ona cały czas mnie wspiera gdy nic nie umiem napisać. To Ritsu cały czas mnie motywuje, podnosi na duchu i ochrzania. Ochrzania mnie, za każdym razem gdy mówię, że wszystko co piszę brzmi jak gówno. Kiedy już się poddaje ona kopie mnie pomimo znacznej odległości. Dzięki niej tak naprawdę jeszcze tu jestem i dalej trwam w tym, że kiedyś nauczę się pisać.
Myślałam zawsze, że znajomości internetowe bardzo szybko się kończą, ale ta jest jedna, jedyna która trwa i trwa.
Kocham Cię . 




Przed godziną 22 byliśmy przed klubem Night Paradise. Po przepuszczeniu Jonghyuna i mnie przez tłumy ludzi, weszliśmy do środka. Pełno neonowych kolorów, głośna muzyka i imponujący bar przyprawiał o ból głowy. Uśmiechnęłam się szeroko do Jonghyuna. Ten odwzajemnił uśmiech i ruszyliśmy do stolika w którym czekali na nas nasi przyjaciele.Gdy mój chłopak puścił moją dłoń, poślizgnęłam się na sukience i upadłam twarzą na twarz Taemina, jednocześnie łącząc nasze usta ze sobą.
-Jezusie najświętszy, przepraszam!-wykrzyczałam i odskoczyłam od maknae jak oparzona.
-nic się nie stało...właściwie-zamyślił się-to było nawet przyjemne-zaśmiał się.
Jonghyun gdy to usłyszał prawie skoczył na Taemina, ale Onew w ostatniej chwili go zatrzymał. Uśmiechnęłam się nieśmiało i usiadłam obok Taemina, a po drugiej stronie Jonghyuna.
Po kilku godzinach, drinkach i tańcach wszyscy byliśmy delikatnie zalani. Postanowiłam odepchnąć od siebie przeszłość, i żyć tak jak Jonghyun-chwilą obecną.
-zatańczysz ze mną?-mruknął mi do ucha już mocno wstawiony Jonghyun.
-oczywiście.
Wyszliśmy z loży i udaliśmy się na parkiet. Muzyka obudziła w nas wszystkie pokłady energii. Tańczyliśmy jakby jutra miało nie być. Po tych wszystkich kłótniach, taki taniec z Jonghyunem był cudowny. Parkiet zapełniał się. Postanowiliśmy zrezygnować. Czułam, że po tańczeniu alkohol się ze mnie ulotnił.
-Paulina, możemy porozmawiać?-zaczepił mnie Minho.
-jasne.
Wyszliśmy przed klub. Przed wyjściem jednak, założyłam marynarkę Jonghyuna. Noc była już chłodna.
-o co chodzi Minho?
-wylatujemy do Korei.-palnął prosto z mostu.
-jak to?-zdziwiłam się. Jonghyun mi o czymś takim nigdy nie wspomniał. Oczywiście, na urodzinach mówił, że kiedyś wyjedzie, ale nie sądziłam, że to miało nastąpić teraz.
-zostaje tylko Taemin, żeby się tobą opiekować.
-nie chce Taemina. Chcę Jonghyuna.
-Jonghyun jest głównym wokalem, jak ty to sobie wyobrażasz?
-a Taemin tancerzem-warknęłam.
-Jonghyun kazał mu zostać i cię pilnować.
-Żartujesz?
-Niestety nie. Ale...ja też  tu zostawiam Monikę..mi też jest ciężko.
Zagotowało się we mnie. Wparowałam z powrotem do klubu. Szybko wyszukałam Jonghyuna i podeszłam do niego.
-miałeś mi zamiar powiedzieć w ogóle, że wyjeżdżasz?!-próbowałam przekrzyczeć muzykę.
Spojrzał na mnie zagubionym wzrokiem. Nie wiedział co powiedzieć.
-miałem ci powiedzieć, ale jeszcze nie teraz!-usprawiedliwiał się.
-a kiedy?! jak byś wychodził z walizką z domu?!
Całej kłótni przysłuchiwał się Taemin. Spojrzał na mnie ze współczuciem. Rzuciłam marynarką w Jjonga i wyszłam. Jonghyun cały zszokowany stał pośrodku klubu, a Taemin wyszedł za mną. Wołał mnie dopóki się nie zatrzymałam.
-a ty co?! niańką będziesz?!
-ale...ale Paulina...my musimy pracować...-próbował mnie uspokoić.
-tak ja wiem-powiedziałam to zatrzymując się-ale tu chodzi o to, że ukrył to przede mną...
Taemin podszedł do mnie i mnie przytulił. Rozpłakałam się.
-nie umiem żyć tak z daleka od niego...-wyznałam-przywiązaliśmy się do siebie. A jakbym chciała się do niego przytulic, pocałować albo coś? to co do Korei mam specjalnie lecieć?-otarłam łzę.
-jakbym słyszałam Jonghyuna-zaśmiał się i wtulił swoją twarz w moje włosy.
-jak to?-zdziwiłam się.
-Gdy mieliśmy spotkanie z menadżerem i po tym jak on nam powiedział, że wyjeżdżamy powiedział tak samo. Zastanawiał się nad czy cię nie zabrać. Powiedział też, że jesteś jego talizmanem. Uwielbia kiedy jesteś blisko i za nic w świecie nie chciałby się z tobą rozstawać. Stanęło na tym, że ja się będę tobą opiekował. Oczywiście ostrzegał mnie, że jak się do ciebie zbliżę to mnie zabije, że jak dotknę cię w nietypowe miejsca, to utnie mi ręce i takie tam. A no i mam pilnować cię, żebyś nie chodziła na wagary, żebyś się nie potykała i resztę takich drobiazgów.
Uśmiechnęłam się w duchu. Jonghyun naprawdę pomyślał o wszystkim. Był kochany.
-Dobrze...Jakoś wytrzymam.Odprowadzisz mnie do domu? Strasznie mnie nogi bolą od tych szpilek.
-trzeba było powiedzieć.
Taemin odsunął się ode mnie, zdjął swoje trampki i podał mi.
-co mam je założyć?-zdziwiłam się.
-tak. wyskakuj ze swoich butów, przecież to samobójstwo chodzić na taki wysokim obcasie.
Szybko zdjęłam swoje buty i włożyłam jego. Jezu, co za ulga.
Taemin odprowadził mnie do domu. Powiedział, że buty zwrócę mu innym razem.

Stałam właśnie na lotnisku wraz z Moniką, i chłopakami. Odprowadzaliśmy pozostałą czwórkę na lotnisko. Gdy dochodziło już do poważnego pożegnania ręce mi drżały. Jonghyun to zauważył i złapał mnie za ręce.
-nie bój się, niedługo wrócę.-zapewnił mnie po raz szósty.
-to nie o siebie się boję, a o ciebie. nie chcę, żebyś wylatywał.-wyszeptałam.
-muszę zarabiać. Kiedy wrócę wylecimy gdzieś. tylko my dwoje.-szepnął mi do ucha.
-tak, i wyjdzie tak samo jak z Karaibami.
-usunę historię.-zaśmiał się.
Usłyszeliśmy głos. Wywoływali ich lot. Szybko się z nami pożegnali i odeszli. Patrzyłam jak mój mężczyzna odchodzi a ja nic nie mogłam na to poradzić.
-Jonghyun!-krzyknęłam.
Jonghyun jak na komendę odwrócił się. Puścił swój bagaż podręczny i otworzył ramiona czekając aż w nie wpadnę. Przebiegłam sporą odległość i rzuciłam się na niego. Przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Ukradkiem zauważyłam pierścionek na jego palcu, taki sam jaki dostałam ja. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i dałam mu buziaka tak mocnego, że oderwaliśmy się od siebie po paru sekundach. Przyłożył swoje czoło do mojego i wyszeptał
-za miesiąc wracam. Nadrobimy to.-pocałował mnie w czoło.
-tylko mi tam nie szalej, pamiętaj ja będę miała oko.-zaśmiałam się.
-Dobrze-znów mnie pocałował. Usłyszałam jak Onew go woła-Paulina...naprawdę muszę już iśc.
Puścił mnie na ziemię, pocałował jeszcze raz i odszedł. Ja, Taemin i Monika poszliśmy na taras widokowy. Widziałam jak chłopaki jeden po drugim pakują się do samolotu. Jonghyun się odwrócił i mi pomachał. Za chwilę krzyknął głośno "Kocham cię!" Zrobiłam serduszko z rąk. 5 minut później wzbili się w powietrze. Patrzyłam na niebo dopóki samolot nie zniknął mi z pola widzenia. Westchnęłam. To było trudniejsze niż myślałam.

piątek, 27 września 2013

Jonghyun and I 25 .

Od tygodnia było źle. Jonghyun dalej się do mnie nie odzywał. Nie spał ze mną. Nawet na noc nie było go w domu. Nocował u SHINee. Choć na następny dzień pogodziłam się z Moniką mój chłopak milczał jak zaklęty. Próbowałam już chyba wszystkiego. Od bielizny, poprzez niewinne stuknięcia na chodzeniu nago po domu. Nic. Kompletnie nic. Myślałam, że może nasz związek się wypalił? Może to koniec. Nie da się naprawić?
Rozważając to, mieszałam makaron na spaghetti. Sos był, szampan był który na marginesie był strasznie drogi. Może to było dziwne, robić kolację romantyczną dla swojego chłopaka w ramach przeprosin, ale nie wiedziałam już co robić. Gdy wszystko było gotowe, i zapalniczką zapalałam drugą świeczkę usłyszałam, że ktoś kręci kluczem w zamku. Szybko się schowałam do szafy i czekałam na jego reakcję.
Zdjął buty, odwiesił kurtkę i ze swoją torbą treningową wszedł do pokoju. Spojrzał na stół, ale nie zareagował. Jakby non stop było tam spaghetti, szampan i świece. Położył się na sofie i myślał. Zawsze gdy to robił, marszczył czoło i nerwowo podrygiwał. Za chwilę wziął do ręki telefon i wybrał jakiś numer. W oczekiwaniu na usłyszenie standardowego "halo"tupał cicho nogą.
-Minho...? jest u was Paulina...? Nie...? Jak to...? Pytam, bo nie ma jej w domu a powinna już być... Ma przecież praktyki od jutra... No przecież oprócz liceum chodzi na praktyki piekarskie... Więc nie ma...? Nie wiem co myśleć... No bo zrobiła kolację. I to chyba jest forma przeprosin...tego właśnie nie wiem, czy nic nie zrobiła...oczywiście, że jej ufam...no ja wiem...tak...tak...ok...dzięki...pa.
Rozłączył się i wybrał kolejny numer. Poczułam wibracje w spodniach. A więc się o mnie martwił. Cichutko zaczęłam płakać. Przesunęłam palcem po telefonie w celu odebrania.
-Ha...halo?
-Paulina, czemu płaczesz...gdzie ty jesteś?
-w...w szafie...
-jak to w szafie?!
-no bo...-wyszłam z szafy cała zapłakana. Jonghyun natychmiast rzucił telefon na bok i podbiegł do mnie biorąc mnie w ramiona.-tęsknię za tobą-rozpłakałam się na dobre.
Jonghyun spojrzał na mnie, ściągnął swojego full capa i ponownie mnie przytulił. Tak bardzo mi go brakowało. Tu jest moje miejsce. Pachnie proszkiem do prania, płynem pod prysznic i moim ulubionym zapachem-Jonghyunem. Zatonęłam w jego ramionach bezustannie płacząc.
-Honey, przestań płakać.
-byłeś taki inny, jak nie ty...
-taki jestem dla natrętnych fanów i dziewczyn które są nieposłuszne-zaśmiał się cicho całując mnie w usta.
Moje tygodniowe modły spełniły się. Pocałowałam Jonghyuna wkładając w ten pocałunek tyle miłości ile tylko potrafię udźwignąć. Jonghyun podniósł mnie do góry nie przestając całować. Ja bez żadnych ustępstw zaczęłam rozpinać mu jego koszulę. Poszedł do pokoju. Położyliśmy się na łóżku i zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania. W uszach dudniała mi krew. Poczułam wibrowanie telefonu na końcu łóżka. Wstałam pomimo Jonghyuna który całował mnie z taką pasją jakby od tego zależało jego życie. Spojrzałam na wyświetlacz.
-kto to?-spytał Jonghyun cały zachrypiały gdy ściągał mi stanik.
-Piotrek-mruknęłam.
Odebrałam telefon a Jonghyun zaczął delikatnie przygryzać mi wargi uniemożliwiając normalną rozmowę.
-hollloo?-spytałam gdy jego wargi pieściły moje.
-Paulina, masz czas, żeby teraz gadać?
-yyoooem...Jezu!-krzyknęłam do słuchawki gdy Jonghyun przygryzł moją brodawkę.
-co się stało?
-mat...matko...makaron mi wylatuje z garnka...garnka-zacięłam się czując dziwne uczucie przy piersiach-makaron mi wylatuje, koooooooooo-znów jęknęłam-kończę-rzuciłam telefon w kont powodując wypadnięcie baterii.
-Jooonghyun-jęknęłam prostując się, dając mu jeszcze większe pole do popisu.
Zaczęliśmy się kochać tak jakby to był nasz pierwszy raz. Wystraszeni, zagubieni ale świadomi tego co się dzieje.
-moje ulubione miejsce jest w tobie-mówiąc to ponownie wszedł we mnie.-Kocham cię.-nieustannie się ruszając pocałował mnie w czoło.
-lubię być twoim ulubionym miejscem-zamruczałam.
Gdy wszystko się skończyło, zasnęliśmy. Obudziliśmy się nad ranem. Złapaliśmy się za ręce  i weszliśmy do kuchni.
-Może spaghetti na śniadanie?-zaśmiał się.
-muszę podgrzać jeśli chcesz to jeść.-zamruczałam szepcząc mu do ucha.
-usiądź sobie. Ja to zrobię.
Cudownie było patrzeć, jak Jonghyun radzi sobie w kuchni. Był całkiem dobry. Choć w sumie, każdy by potrafił odgrzać spaghetti. Ale nie chciałam psuć nastroju.
Położył mi przed nosem talerz, otworzył wino i uśmiechnął się.
-wznieśmy toast.-powiedział.
-za co?-spytałam.
-za nas.-mruknął.
-za nas-powtórzyłam i delikatnie puknęliśmy swoje lampki by za chwilę chłodne, orzeźwiające wino spłynęło Nam do gardeł.

czwartek, 26 września 2013

Jonghyun and I 24 .

Zadzwonił dzwonek, obwieszczający koniec przerwy. Wszyscy uczniowie udali się do klas, oprócz mnie. Stałam na korytarzu, czekając aż Pani z sekretariatu podstempluje mi legitymacje. Zobaczyłam Piotrka-chłopaka naszej wspólnej znajomej-Dagmary.
Dagmarę lubiłam równie mocno jak i Piotrka. Ostatnio do mnie dzwonił, i żalił się, iż ich związek wisi na włosku. Po kryjomu przed naszymi drugimi połówkami, spotkaliśmy się. Pod koniec spotkania podziękował mi, że go wysłuchałam. I to wszystko.
-Hej-Piotrek podszedł do mnie i przywitał się ze mną, jednocześnie wyrywając mnie z zadumy-ty nie na lekcji?
-Hej, nie. Muszę czekać na legitymację.
-Aha...Ja jakieś papiery przyniosłem za Dagmarę...
-Aha...I jak u Was? jakaś poprawa?
-nie-zasmucił się-cały czas tak samo niestety...powoli zaczyna mnie to coraz bardziej denerwować.
-przykro mi...dogadacie się, na pewno. Dwa lata związku ot tak nie można przekreślić-próbowałam dodać mu otuchy.
Zastygliśmy w bezruchu. Piotrek zaniósł dokumenty i wrócił do mnie.
-Nie chce mi się iść na lekcje, w ogóle chora jestem i nic mi się nie chce-próbowałam zagłuszyć ciszę.
-To nie idź-uśmiechnął się
-tak...i gdzie ja pójdę niby? Monika jest w sali a ja nie wyjdę, nie odda mi kurtki.Zaczekaj chwilę, wejdę do sekretariatu. Popilnuj mi torby.
Szybko dałam legitymacje, którą miałam odebrać na następnej przerwie. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, że nie ma mojej torby. Trzymał ją Piotrek.
-jeśli ci się nie chce iść do szkoły, to chodź do mnie na wschodnią-powiedział.
-ale...ale...ale to Dagmary mieszkanie...a jak będzie zła, że przyszłam albo coś...Nie Piotrek, oddaj mi tą torbę..-mówiłam to i szłam za nim. Ten coraz szybciej zaczął zbiegać, nie pozwalając mi na odbiór torby.
Spotkaliśmy Rudego-jak sama ksywka wskazuje, rudy chłopak, który ciągle palił jointy. Wszyscy cieszyliśmy się z tego, że od dwóch miesięcy już jej nie bierze.
-O siema stary!-przywitał się z Piotrkiem.-co ty robisz?
-no idziemy właśnie z Pauliną na wschodnią.
-Ale ja nigdzie nie idę-burknęłam pod nosem.
-Idziesz. Dagmara non stop z kimś pisze, a jak przyjdziesz ty i Rudy-tu zwrócił się do Rudego-przyjdziesz do mnie prawda?-rudy kiwnął głową- No. To ja biorę torbę, i czekam przed szkołą na Ciebie. Rudy przypilnuj jej, żeby wzięła kurtkę.
I wyszedł ze szkoły wraz z moją torbą. Tupnęłam nogą. Rudy się zaśmiał.
-choć, mam cię przypilnować, żebyś wyszła ze szkoły.
-ale ja nie chce.
Ten tylko ruszył ramionami. Zeszliśmy do szatni i po kilku prośbach pani szatniarka oddała mi kurtkę wraz z butami. Wyszliśmy wraz z Rudym do Piotrka.
-no widzisz. Było tak strasznie?
-tak...Piotrek, Monika mnie zabije rozumiesz...
-oj przestań, nie zabije cię przecież...pójdziemy do mnie, ja wezmę papiery, i pojedziemy do Dagmary.
-zabije cię kiedyś...
Ruszyliśmy jednak do mieszkania Piotrka wraz z Rudym. Po tym poszliśmy na tramwaj. Ponieważ byłam w trampkach, przejście przez kałuże powodowało przemoczenie butów, strasznie im trułam, żebyśmy szli normalną drogą. Stanęłam nagle widząc jedną wielką kałuże, bez możliwości przejścia bokiem.
-Piotrek! Jakie ty drogi wybierasz, ja buty będę miała przemoczone!
-Przenieść cię?-spytał.
-Nie, dam sobie sama radę...
Jakoś jakoś, przeszłam. Poszliśmy na tramwaj. Było zabawnie, chłopaki się śmiali, Rudy opowiadał jakie jazdy miał bo blantach. Wszystko było ok, do czasu gdy Monika do mnie nie zadzwoniła. Napisałam jej szybko sms-a kłamiąc ją jednocześnie, że wracam do domu, gdyż jestem chora i źle się czuje. Monia mi uwierzyła. Wysiedliśmy z tramwaju i udaliśmy się w stronę wschodniej. Gdy weszliśmy do kamienicy, miałam dziwne przeczucia.
-Piotrek, a jeśli Dagmara serio będzie miała coś przeciwko...
-sama powiedziała, że to też mój dom wiec nie będzie miała wątków, uspokój się-próbował mnie uspokoić.
Dagmara otworzyła nam drzwi, weszłam ostatnia. Widząc mnie, zrzedła jej mina i spojrzała się na Piotrka ale nic nie powiedziała. Już wiedziałam, że mnie tu nie chce, a do domu wrócić nie mogłam, była w nim mama. No cóż, było ok, oprócz mnie na wagarach była także jej koleżanka Ewelina, i kolega-Klaudiusz.
Wypiliśmy z Piotrkiem jedno piwo na pół, Dagmara wyszła pod pretekstem zaniesienia dokumentów do swojej byłej podstawówki, nie było jej z godzinę jak nie lepiej. Gdy w końcu wróciła, ja siedziałam z rudym, a właściwie leżeliśmy koło siebie na łóżku, i bawiliśmy się z psem który też tam leżał.
Potem rozmawialiśmy o jej 18, co się tam wydarzyło, po prostu śmialiśmy się. W końcu zadzwoniła do mnie Monika. Wyszłam z pokoju i odebrałam. Zaczęłyśmy sobie rozmawiać. Kilka minut później do kuchni wszedł Piotrek. Spytał się mnie czy mam 5 zł na papierosy, a ja tylko kiwnęłam głową. Włączyłam niczego nieświadomą Monikę na głośnik i razem z Piotrkiem spokojnie, przez 10 minut z nią rozmawialiśmy.. Szybko powiedziałam Monice
-Monika ja kończę.
-czemu?-zdziwiła się
-no bo ładowarki muszę poszukać-wymyśliłam na biegu
-no ok, to pa.
Weszłam do pokoju Dagmary i wyciągnęłam z torby pieniądze czując spojrzenie Klaudiusza, Eweliny i Dagmary na sobie.
-Rudy masz, daj te pieniądze Piotrkowi...dobra sama już mu dam.
Piotrek po dostaniu tych pieniędzy zaczął się ubierać, postanowiłam iść z nim po te papierosy.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wyszłam z pokoju, założyłam kurtkę a Rudy jeszcze na chwilę został. Gdy już mieliśmy wychodzić, Monika znów do mnie zadzwoniła.
-Paulina, dostałam dziwnego SMSa, przeczytam ci "hej, co tam u ciebie jest u mnie rudy, paulina, Klaudiusz i Ewelina". Paulina, gdzie ty kurwa jesteś?
-obecnie na klatce.
-ale u Dagmary?
-no teraz tak...
-to czemu mnie okłamałaś?
-bo ty i tak byś nie przyszła, bo Kamil jest...
-no tak, to lepiej mnie okłamywać, że źle się czujesz. Super, z Rudym sobie możesz nawijać, ale ze mną to nie, po co. Dzięki.-i rozłączyła się. Momentalnie się we mnie zagotowało.
-ale czego ty się denerwujesz?-spytał Rudy.
-No bo Monika mi tylko burę zrobiła, na chuj Dagmara do niej pisała?!
-No bo dupeczka Piotrka jest zazdrosna o niego.
-co kurwa?! a czy ja daje jej powody do tego?! albo Piotrek?!
-No nie właśnie, ale jak wyszłaś ty, i za tobą Piotrek to Dagmara w końcu się spytała "gdzie jest Paulina?" no to powiedziałem, że jesteś w łazience. A jak się spytała, gdzie Piotrek to powiedziałem, że po szlugi poszedł. A Dagmara "tak pewnie, w kiblu siedzą a nie. Ona za często się z nim ostatnio spotyka." No i napisała esa do Moniki. Mówiłem jej "nie pisz do niej, bo narobisz tylko lipy Paulinie" a ona powiedziała "no i dobrze".
-ona jest nienormalna-powiedział Piotrek.
Szybko z papierosami wróciliśmy do domu. Usiadłam na jednej z trzech łóżek Dagmary, wzięłam papierosa i zapaliłam. Dagmara z koleżanką patrzyły się to na mnie to na Piotrka i Rudego.
-Paulinę złapał wkurw-zanucił cicho, tak, że byłam w stanie tylko ja to słyszec.
Dagmara zaczęła mnie obgadywać, myśląc, że tego nie słyszę.
-zaczyna mnie wkurwiać-mruknęła.
Piotrek nie wiedział co zrobić. Miał dwie zezłoszczone dziewczyny.
-chodź ze mną do kuchni, muszę z tobą porozmawiać-powiedział do swojej dziewczyny.
wyszli, a ja wzięłam torbę wraz z rudym i poszliśmy do przedpokoju. Czułam, że jestem tam niemile widziana. Dagmara zamknęła się w łazience, a Piotrek stał w kuchni.
-Piotrek, my idziemy-powiedział Rudy.
Podszedł do nas. Po cichu spytałam
-wszystko w porządku? jest na mnie o coś zła?-mruknęłam
-ona twierdzi, że się do mnie kleisz...
Wraz z rudym oczy zrobiły nam się jak pięciozłotówki.
-aha... dobra ja idę, widzę, że nic tu po mnie. Na razie. Na razie Dagmara!
Piotrek powiedział tylko, żebym się nie denerwowała. Wyszliśmy wraz z rudym na deszcz. Po godzinie spaceru, odprowadził mnie na przystanek. Pożegnaliśmy się, i pojechałam 16 do domu. Próbowałam się dodzwonić do Moniki. W końcu napisała do mnie

Nadawca: Pysiaczek <3
Po co dzwoniłaś?

Nadawca: Ja
Pogadać.

Nadawca Pysiaczek<3
o czym?

Nadawca:Ja
o wszystkim.

Nadawca: Pysiaczek<3
aha.

Nadawca: Ja
to możesz rozmawiać?

Nadawca: Pysiaczek<3
nie nie mogę.

Nadawca:Ja
a masz ochotę pisać?

Nadawca: Pysiaczek<3
nie wiem.

Nadawca: Ja
jesteś zła?

Nadawca: Pysiaczek<3
możliwe.

Nadawca:JA
CZYLI TAK.

Nadawca: Pysiaczek<3
nie interesuje mnie to czemu pojechałaś, tylko wytłumacz mi czemu mnie okłamałaś.

Nadawca: Ja
bo nie chciałam, żebyś była zła, że pojechałam sama do Dagmary. a wiem, ze ty niechętnie byś tam pojechała, bo byś Kamila spotkała.

Nadawca: Pysiaczek <3
o to fajnie, tylko trzeba było jeszcze Dagę uprzedzić, że mnie okłamałaś. Bo cię wydała.

Nadawca: Ja
Tak wiem, mówiłam jej, że Monika nie wie, że jestem.

Nadawca: Pysiaczek<3
to fantastycznie, że jej mówiłaś. To teraz możesz sobie z nią gadać.
Dobrze, że mi powiedziała, bo ty się nie kwapiłaś.

Nadawca: Ja
powiedziałabym ci to, ale kiedy indziej.

Nadawca: Pysiaczek<3
no ciekawe...
już to widzę jak byś mi powiedziała. Dużo razy już mnie okłamałaś?
Pytam się, czy często mnie okłamujesz.

Nadawca: Ja
nie okłamuje cię często. bo praktycznie w ogóle. a teraz nie widziałam co ci powiedzieć  to skłamałam, a teraz jest mi głupio i przykro...

Nadawca: Pysiaczek<3
często nie okłamujesz? myślałam, że w ogóle mnie nie okłamujesz.

Nadawca:Ja
łapiesz mnie za słówka. w ogóle cię nie okłamuje.

Nadawca: Pysiaczek<3
Ciekawe.
Trzeba było pomyśleć zanim mnie okłamałaś. Teraz ci nie wierzę, kiedy będziesz mi mówic prawde a kiedy kłamać. Gratuluje ci.

Odłożyłam telefon a w oczach pojawiły mi się łzy. Świetnie.
Weszłam do domu i zobaczyłam Jonghyuna, który czyta gazetę. Spojrzał na mnie, zlustrował mnie od góry do dołu. Nic nie powiedział. Podeszłam do niego, wiedząc, że jeśli się do niego przytulę, wszystko to co złe odejdzie. Próbowałam mu wejść na kolana, a ten tylko mnie zrzucił.
-możesz się do mnie nie odzywać.-fuknął.
-o co ci chodzi?
-myślę, że wiesz. O dzisiejszy dzień. Nie udawaj, że nie wiesz. Byłaś na wagarach z jakimiś chłopakami, Monika mi powiedziała. Wiesz jaki byłem wkurwiony, że siedzisz z jakimiś fagasami?!-warknął.Super, czemu nie powiedziałaś mi nic? Nie mogłaś wrócić do domu po prostu?!-krzyknął głośno.
-miałam spać u mamy dzisiaj...
-co kurwa?! super, to dlatego okłamujesz Monikę i mnie?!
-ale Jonghyun...proszę cię...
-o co mnie prosisz?!
-nie krzycz na mnie...-pojawiły mi się łzy w oczach.-proszę...jesteś taki zimny dla mnie...
-nie jestem zimny. Ja płonę. Płonę z wściekłości. Nie odzywaj się do mnie.
-ale Jonghyun...-łzy zleciały mi po policzku. Co się ze mną działo? jak beksa.
-śpię dzisiaj na kanapie. Myślę, że tak będzie najlepiej.
I wyszedł. Wyszedł zostawiając mnie samą, w ciemnym pokoju z moimi myślami. Było źle, czułam to.

sobota, 21 września 2013

Jonghyun and I 23 .

Staliśmy właśnie na lotnisku czekając na odbiór swoich bagaży. Byliśmy na Karaibach. Myślałam o Monice. Nic nie powiedziałam jej o wyjeździe. Zrobiłam źle. Chłopaki też nic nie wiedzą. Będzie afera, czułam to.
-Hej, czy możesz przestać myśleć o wszystkim innym oprócz nas?-zamruczał mi do ucha, delikatnie je przygryzając.-zapomnij o wszystkim oprócz nas, choć na ten tydzień-poprosił.-takich chwil nigdy nie jest mi mało. Są mi potrzebne jak tlen. Tylko my.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Kilku ludzi spojrzało się na nas z udawaną obojętnością. Szybko zabraliśmy swoje walizki i wyruszyliśmy do hotelu. Szybko po uzyskaniu kart do pokoju weszliśmy do naszego apartamentu. Moje oczy cieszyły się widokiem. Nigdy nie byłam w tak pięknym hotelu. Żyrandole ze złota, masywne fotele, wielkie łóżko. Tak, to łóżko było najlepsze. Poczułam przyjemne ciepło gromadzące się w moim podbrzuszu. Podeszłam do Jonghyuna który właśnie wypakowywał rzeczy i pocałowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy zabrakło nam tlenu a oddechy były tak samo nierówne. Patrzy na mnie z miłością.
-jesteś najlepsza. najwspanialsza-złapał moją twarz w swoje dłonie i kciukiem delikatnie pieści wargi. Całuje raz jeszcze.-proszę, pójdź ze mną do łóżka.
Nie mogłam mu odmówić.

Nigdy nie kochaliśmy się tak słodko i delikatnie.
-potrafisz być delikatny-zaśmiałam się.
-zawsze taki jestem, panno Kim-wyszczerzył zęby. Drgnęłam na dźwięk swojego przyszłego nazwiska. Spojrzał na mnie zdziwiony-nie podoba ci się? Kim Paulina-szepnął w moje ucho. Zaśmialiśmy się, wzajemnie się o siebie ocierając, tak, że skutecznie zakończyło to naszą rozmowę.
Nazajutrz, usiedliśmy do pięknego srebrnego stołu. Jedliśmy właśnie śniadanie, gdy usłyszeliśmy za drzwiami stłumione chichoty. Spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni. Jonghyun wstał i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył, cztery osoby wpadły do mieszkania, lądując jedna na drugiej. Nim zdążyłam się odezwać usłyszałam jak Jonghyun klnie
-kurwa!ja pierdole! zjebaliście! na chuj wy tutaj?!
Okazało się, że to Taemin, Onew, Key i Minho byli tymi czterema gośćmi.
-co wy tu robicie?-spytałam zszokowana
-to samo mogę spytać się ciebie-usłyszałam głos Moniki która weszła za chłopakami-jak mogłaś ukryć przede mną fakt, że wyjechałaś na Karaiby?
-ja...ten...no..-jąkałam się.
-nie ważne już-przerwała mi Monika.
Skończyło się na tym, że znów wakacje spędzaliśmy wszyscy razem. Cała w nerwach wyszłam na balkon. Mieliśmy spędzić wakacje sami a tu zleciało się dodatkowe 5 osób. Cudnie. Jonghyun podszedł do mnie. Położył mi rękę na ramieniu, ale ja ją strąciłam.
-jak oni się dowiedzieli gdzie jesteśmy?-warknęłam
-nie mam pojęcia...
-naprawdę nie masz pojęcia? Jesteś inteligentny i z pewnością wiesz jak się dowiedzieli
-to chyba przez historię w laptopie-tłumaczył się.
-Nie mogę uwierzyc, że jesteś taki tępy! Czemu jej nie skasowałeś?!
Zrobił krok w tył, delikatnie marszcząc brwi
-Rzeczywiście jesteś mega wkurzona. Naprawdę przepraszam...
-mega wkurzona. Zła jak osa.
Wyszłam z pokoju, nie zważając na to, że Jonghyun idzie za mną. Słyszałam krzyki i jego i chłopaków. Każdy chciał ,żebym wróciła. Wyszłam z hotelu i udałam się na plażę. Ujrzałam wielkie skutery. Postanowiłam wykupic godzinę jazdy. Wsiadłam na motorówkę i odpaliłam, w tym samym momencie w którym Jonghyun mnie już dogonił. Chwilę po tym po swojej lewej stronie zobaczyłam jak w moją stronę płynie jedna motorówka. To był Jonghyun.
-Paulina! Paulina, stój zatrzymaj się!-krzyczał
-daj mi spokój!
-myślisz, że to moja wina, że przyjechali?!
-TAK!
-No dobrze, może i moja!
Mimowolnie się zaśmiałam. Podpłynęłam do niego.
-załatwisz im nocleg w innym hotelu i wszystko będzie grało.-zaproponowałam.
-z chęcią zrzuciłbym cię z tego skuterku do wody i tam się z tobą kochał, ale wiem, że nie umiesz pływać wiec tego nie zrobię.-uśmiechnął się łobuzersko.
Wróciliśmy do brzegu. Jonghyun wrócił do hotelu a ja poszłam do sklepu zrobić jakieś zakupy. Pomyślałam o nim. Może by coś chciał.
Nadawca: Ja.
Adresat: Jonghyun <3
Chcesz coś z miasteczka?

Nadawca: Jonghyun <3
Tylko ciebie, w jednym kawałku. Proszę, wróć cała.


Na następny dzień, po przemeldowaniu chłopaków i Moniki wyszliśmy na plażę. Mimo tego i tak na kąpielisku siedzieliśmy wszyscy razem.
-Jjongieee...posmarujesz mnie kremem? nie chcę się spalić.-mruczałam.
-nie ma problemu-wyszczerzył zęby i wstał z leżaka położonego bardziej w cieniu. Spojrzałam na niego. Był piękny. Jego muskulatura błyszczała delikatnie a kropelki wody spływały po nim. Musiał się kąpać.
-co ty na to, żebym opalała się bez stanika?
-co?
-no bez stanika.
-nie zgadzam się-burknął.
Wysmarował mi plecy i ponownie wszedł do wody wraz z chłopakami. Ja z Moniką zostałyśmy na plaży, skąpane w Karaibskim słońcu.
-przecież ci nie zabroni opalać się toples.-powiedziała Monika.
-nie chce się z nim kłócić.
-daj spokój-mówiąc to zdjęła swój stanik.-patrz. lepiej pomyśl jaki ja ochrzan dostanę jak Minho wróci, ale nie przejmuje się. mamy jedne wakacje-uśmiechnęła się.
Poszłam za jej przykładem. Rzuciłam na leżak Jonghyun swój biustonosz i zasnęłam.
-co ty do cholery robisz?!-usłyszałam Jonghyuna który znajdował się nade mną. Cholera.
-em...leżę.
-to widzę. czemu bez stanika?!
-ponieważ mój biust też chce być opalony-burknęłam.
-wstawaj, idziemy do domu.
-czemu?
-tam sobie porozmawiamy, nie mam ochoty robić sceny na środku plaży. pójdziemy do łóżka, i tam się na tobie wyżyje.
Tym prędzej zebrałam swoje rzeczy i udaliśmy się do hotelu.
-nie zrobisz mi krzywdy, prawda?-szepnęłam.
-cały czas się nad tym zastanawiam.
-za bardzo mnie kochasz, żeby mi to zrobić...
Weszliśmy do pokoju i wtedy Jonghyun rzucił się na mnie. Zaczął mnie łaskotać, smyrać, klepać po pupie- wszystko na raz. Nie patrząc na nic, szybko udaliśmy się do pokoju co chwila coś strącając.
Zaczęliśmy się całować, i zdzierać z siebie resztki ubrań. Wchodzimy do łóżka, i chwile po tym Jonghyun wisi nade mną.
-jesteś niemożliwa, wiesz jak na mnie działasz?
Spojrzał się na moje piersi i na nich skupił całą swoją uwagę. Zaczął ssąc brodawkę, drugą delikatnie rolując. Krzyczę z rozkoszy. Wiję się pod nim, delektując tym doznaniem. Szybko wchodzi we mnie a powoli wysuwa.
-Jonghyun!-krzyczę
-o co chodzi? jeszcze raz?-pyta ponownie wchodząc we mnie.
-Jonghyun, proszę-kwiczę
-ja ciebie też prosiłem, właściwie oznajmiłem ci, ze nie che, żebyś zdejmowała stanik-mówiąc to cały czas wpycha się mocno we mnie.
Mówię wtedy coś niezrozumiałego. Jestem pełnym doznaniem.
-dlaczego zawsze robisz po swojemu?-warczy i ponownie się we mnie wbija.-powiedz.
Jęczę, mówię bez ładu i składu nie mogąc wydobyć ze swoich ust nic normalnego. I zalewa mnie orgazm. Tak intensywny jak jeszcze nigdy. Jonghyun chwile po mnie, również dochodzi.
-Paulina!-krzyczy i upada na mnie.
Zasypiamy.
Budzę się rano i biegnę do łazienki, tak bardzo chce mi się siku. Gdy już się załatwiłam podeszłam do lusterka. Co on mi zrobił?
Malinki. Masa malinek. Nie mam biustu, tylko wysypisko malinek. Jak mogłam tego nie poczuć? Wychodzę z łazienki i idę na taras.
-Paulina! wszystko ok?
-Nie jest ok! Co ty mi zrobiłeś?!
-no, nie zdejmiesz więcej stanika.-burknął.
-nie lubię gdy zostawiasz na mnie tyle malinek! jak ja teraz się na plaży pokażę?!
-przepraszam...
-szczerze?
-przepraszam...nie sądziłem, że tak cię tym zezłoszczę...
-Następnym razem pomyślisz.
-Następnym razem nie zdejmiesz stanika.
Westchnęłam. Przytulił się do mnie i zatopił twarz w moich włosach.
-na przeprosiny...może ci coś zaśpiewam?
-a co?
-Y Si Fuera Ella?
-Ok. Uwielbiam to.
-Ja też.-zaśmiał się.
Zaczął śpiewac, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Usmiechnęłam siędo niego a ten zaczął mi śpiewac do ucha. Gdy skończył delikatnie mnie pocałował.
-Chocmy na jakąś imprezę.-burknął.
Poszliśmy się ubrac. On, w czarnym garniturze a ja w czerwonej sukience, wyglądaliśmy jakbyśmy zeszli dopiero z okładki luksusowego magazynu.
-chłopaki czekają już w klubie-mruknął.

Jonghyun and I 22 .

Kilka dni po akcji w łazience, Jessica odeszła ze szkoły. Wszyscy snuli domysły, ale nikt oprócz kilku osób prawdy tej nie znał. Od tamtego momentu wszystko szło dobrze. W szkole, w związku, w przyjaźni. Było dobrze. Wszystko toczyło się tak, jak powinno.
-o czym myślisz?-wyrwał mnie z zadumy Jjong który delikatnie podgryzał mi ramie.
Spojrzałam na niego i przytuliłam najmocniej jak potrafiłam. Jonghyun zdziwiony ale i chętny również mnie przytulił.
-czym na to zasłużyłem?
-Po prostu tym, że jesteś. Bardzo się z tego powodu cieszę.-uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na niego i wpadłam na pewien pomysł. On zawsze był taki chętny do malinek, więc postanowiłam mu się odwdzięczyć. Delikatnie uniosłam głowę i udałam, że chce pocałować go w szyje. Delikatnie zassałam punkt i oderwałam się. Zobaczyłam dorodną, soczystą malinkę. Jonghyun spojrzał na mnie zszokowany. Wstał z łóżka i podszedł do lustra.
-Paulina ! Menadżer mnie zabije-skomlał.
-Trudno.
Odwrócił się na pięcie. Szybko podbiegł do mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć i rzucać się na łóżku. Po paru minutach przestał, widząc moje czerwone jak buraki policzki. Zaśmialiśmy się.
-Jak dobrze, że dzisiaj piątek. Pamiętaj, idziemy dzisiaj na przyjęcie.-przypomniał mi.
-Jonghyun, ale ja taaak nie chce...
-Ja też, ale musimy. Poza tym masz bardzo ładną sukienkę, musisz w niej wystąpić.
-z chęcią to bym wystąpiła w zwykłych jeansach bluzce i glanach białych, a nie w sukience kupionej przez Kibuma-burknęłam.
-Gdyby to słyszał, to już by się do Ciebie nie odezwał. Zrób mu przyjemność i mi, i ją załóż.
-Tobie mogę zrobić przyjemność w inny sposób-poruszyłam brwiami i spojrzałam na jego męskość delikatnie unoszącą się do góry-Jonghyun ja cały czas tak działam? Jedno moje słowo a twój przyjaciel jest już gotowy.-zaśmiałam się. Złapałam jego męskość i zatopiłam się w nim.

Staliśmy właśnie w błysku fleszy.Dzikie fanki Jonghyuna nie dawały o sobie zapomnieć. Co chwila skandowały jego imię i rzucały mu listy, kwiaty i staniki. Spojrzałam na niego, i od razu zbierał wszystko oprócz bielizny. Minho podszedł do nas wraz z Moniką.
-prezerwatywy niech ci rzucają a nie staniki...nie wszystkie na Paulinę będą pasować. Na przykład ten-wziął z ziemi biustonosz z bardzo małą miseczką-jest na nią zdecydowanie za mały.
Jonghyun warknął i zasłonił mi rękoma mój biust. Wyglądało to tak, jakby sam chciał ich dotknąć. Fleszy nasiliły się.
-Brawo głupku. Moi rodzice z chęcią czytają gazety gdzie pojawiam się ja z tobą...to zdjęcie ich zaskoczy.

Przyjęcie nie było takie złe, jak myślałam. Jonghyun doskonale zapewnił mi dostatecznie dużo rozrywki w przerwach, kiedy były tańce. Potem nas wszyscy szukali.
Jechaliśmy właśnie do domu w całkowitej ciszy. Oboje byliśmy zmęczeni i jedyne o czym marzyliśmy to pójść spać.
Gdy weszliśmy do domu, szybko zdjęłam sukienkę. Chodzenie w samej bieliźnie jest lepsze niż w tej kiecce.  Przygryzłam wargę. Szybko weszłam pod prysznic. Położyłam się do łóżka, a Jonghyun zaraz po mnie.
Leżeliśmy tak w ciszy, która trwała bez końca. W końcu usłyszałam ciche chrapanie Jonghyuna. Ten to umiał szybko zasnąć. Zasnęłam praktycznie po nim.
Wstałam idiotycznie wcześnie, zważając na to, że jest sobota. Podeszłam do stereo Jonghyuna i puściłam cicho spokojną muzykę. Prędzej wyczułam iż usłyszałam, że jest za mną.
-zatańczysz ze mną?-mruknął, jeszcze zaspanym głosem.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Miał podkrążone oczy i napuchnięte wargi. Wyglądał strasznie. Był strasznie wymęczony. Koncerty, próby, fan meetingi inne spotkania tak strasznie go męczyły. Spojrzałam na niego i łzy zleciały mi po policzku. Tak bardzo się starał, choć wszystko już tak bardzo go męczyło. Szybko starłam łzę. Chwytam jego dłoń i zaczynam delikatnie tańczyć. Przechyla mnie a ja chichoczę.  Składa na mych ustach słodki pocałunek.
-nigdy nie chciałabym, żebyś odszedł-mruczę
-Nigdy cię nie opuszczę, a tobie nie pozwolę odejść-mówi mi i chwilę po tym śpiewa mi cicho do ucha, a ja cała się rozpływam.

Popołudnie było strasznie miłe. Pojechaliśmy na obiad do rodziców i posiedzieliśmy do późnego popołudnia.
-mieliby państwo coś przeciwko, gdyby Paulina nie poszła przez tydzień do szkoły?-spytał Jonghyun gdy zakładaliśmy buty.
-zależy jaki byłby to powód jej nieobecności-powiedział tato.
-chodzi mi o to, że chciałbym Paulinę zabrać na wakacje na jakieś wyspy albo do Tunezji. Chciałbym wypocząć, a trudno byłoby mi gdyby jej nie było obok.-wyjaśnił.
Spojrzałam się na niego. Czemu nie powiedział mi tego wcześniej ani nie rozpoczął tego tematu przy stole?
-Jonghyun, oczywiście. Jeśli to ma ci sprawić przyjemność, to pewnie, jedźcie. Napiszę jej usprawiedliwienie. Tydzień wolnego po wszystkich przejściach wam się przyda.
-Dziękuję. Mamy lot za 3 dni. Paulina-zwrócił  się do mnie-idź po walizkę.
Ja, zszokowana jedynie kiwnęłam głową i wykonałam polecenie. Szybko ją znalazłam. Wzięłam walizę i spakowałam ją do bagażnika auta Jonghyuna. Szybko się pożegnaliśmy i wskoczyliśmy do pojazdu. Ruszyliśmy, a żadne z nas się nie odzywało. Postanowiłam zagłuszyć tą ciszę.
-czemu nic mi nie powiedziałeś?
-ale o czym?
-o wycieczce.
-a nie chcesz jechać?-zmartwił się.
-oczywiście, że chce. Ale dziwi mnie to, że mi nie powiedziałeś. Ale dobrze. Tydzień spokoju nam się przyda.
-i będziemy sami-poruszył sugestywnie brwiami. Zaśmialiśmy się.
Dojechaliśmy do domu i zaczęliśmy się pakować. Moje myśli znów były wolne.
Odkąd Go poznałam, moje stopy jakby nie dotykały ziemi. Oto ja, Paulina-dziewczyna sławnego piosenkarza. Choć mniej oficjalnie narzeczona. Lecz o tej wiadomości wiedziało tylko SHINee i Monika. Rodzice jeszcze nie musieli wiedzieć. Spojrzałam na mojego mężczyznę. Szukał jakieś spinki, którą mógłby spiąć swoje przydługawe już włosy. Zaśmiałam się.
-wypadałoby już je obciąć.
-tak wiem, ale nie ma kto mi tego zrobić.
-idź do fryzjera. Ewentualnie ,mogę to być ja-zaproponowałam
Widać było, że się zamyślił. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do łazienki. Usiadł na krześle.
-czyń to więc.
-na pewno?-upewniłam się.
Kiwnął głową. Umyłam mu włosy i delikatnie podsuszyłam.
-gotowy?-szepnęłam.
Przeczesałam grzebieniem włosy i skróciłam je o 2 centymetry. 20 minut po było po strachu. Jego włosy były tak samo gęste tylko krótsze. Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Dziękuję. Teraz zdecydowanie jest lepiej-powiedział to i dał mi słodkiego buziaka. Delikatnie otarła msię o niego, powodując delikatne drżenie jego penisa.
-chcesz to zrobić tutaj czy w sypialni?-zamruczał.
-zaskocz mnie.
Osunęliśmy się na podłogę ,wzajemnie okazując sobie jak się kochamy.