Translate

wtorek, 21 czerwca 2016

Jonghyun and I 39

Obudziłam się następnego dnia z wielkim kacem. Nie, nie nie od alkoholu niestety. Miałam kaca moralnego. Co ja w ogóle zrobiłam?  Jak mogłam zdradzić własnego narzeczonego? Jsk mogłam wrócić po tym wszystkim do domu i zrobić to jeszcze raz z Jjongiem nie czując wstrętu do samej siebie?  Jak mogłam go dotykać po tym jak dotknęłam innego?  Szybko wstałam i udałam się pod prysznic, mając nadzieję, że gorąca woda  zmyje grzechy dnia poprzedniego. Chwilę później poczułam Jonghyuna który delikatnie dotyka mnie po plecach.
-Witaj skarbie, czemu nie zastałem Cię w łóżku? -spytał smutny-Przecież zawsze witałaś mnie pocałunkiem, mówiłaś parę miłych zdań i dopiero szłaś się wykąpać.
Spojrzałam na niego zszokowana. Skąd o tym wiedział? Owszem, robiłam tak ale zawsze myślałam, że on wtedy śpi. Uśmiechnęłam się mimowolnie i pocałowałam go. Chwilę później przed oczami stanął mi Krzysiek i wczorajsze sceny przebiegły przed moimi oczami. Nie mogłam go okłamać. On owszem zrobił to, okłamywał mnie z tamtą sytuacją ale widocznie ja byłam inna. Gorące strumienie wody leciały na nas a my milczeliśmy. W końcu postanowiłam się odezwać. Wyznać mu to wszystko co leżało na moim sercu. Nie chciałam go ranić.
-Słuchaj Jonghyun, musimy pogadać. To jest ważna sprawa a ja nie chcę okłamywać Cię zwłaszcza pod prysznicem.-wydusiłam.
On zszokowany kiwnął tylko głową i wyszedł spod prysznica. Wycieraliśmy się w ciszy. Wyszliśmy do saloniku, usiedliśmy naprzeciw siebie. On gestem zachęcił mnie do rozpoczęcia dyskusji. Westchnęłam wiedząc, że Nasz związek biegnie ku końcowi i rozpoczęłam swój monolog.
-Jjongie, posłuchaj. Z miejsca mówię, że nie wiem co we mnie wstąpiło ale... Pamiętasz Krzyśka? JS się z nim bardzo często widywałam i niestety to nasze spotykanie skończyło się seksem.. Ja miałam go przed oczami wszędzie, nawet w sypialni. Wiem, że to nie powinno się wydarzyć ale niestety tak potrzebowałam takiej odskoczni od tego wszystkiego. Od przygotowań do ślubu, przez menu aż po brak Ciebie w domu. Miałam dosyć. A jeszcze gorsze jest to, że coś do niego czuje. Ja...Ja go kocham Jonghyun a najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ciebie też kocham równie mocno co jego. I nie wiem co z tym mam zrobić.. -zakończyłam swoje przemówienie.
Czas leciał, a Jonghyun nic się nie odzywał. W końcu przemówił, spokojnym lecz chłodnym tonem. Aż dostałam gęsiej skórki.
-Paulina.. Ja wiem, że ja też nie byłem ideałem dwa lata temu a też kiepskie jest to że tak samo pomyślałem o tobie. Kochałem was dwie. Ale przeanalizowałem wszystkie za i przeciw. Ty byłaś ze mną zawsze. Na dobre i złe co by się nie działo miałem w Tobie oparcie, w jej oczach byłem tylko gościem który ma chuja do tego by ją zaspokoić. Ale to ty musisz zdecydować z kim chcesz być. Rozważyć za i przeciw bycia z nim i ze mną. -westchnął.
-Czyli nie jesteś zły na mnie? Nic kompletnie?
-Ja zachowałem się również źle 2 lata temu a ty powiedziałaś mi bardzo podobnie co ja Tobie teraz.

_________________________

Zostawiłam Krzyśka. I definitywnie o nim zapomniałam. Straszył mnie na początku że wszystko wyjawi Dino ale gdy dowiedział się, że on wszystko wie nie miał żadnych mocnych argumentów, odpuścił.
Ja byłam mega szczęśliwa. Mój facet był cudowny, wybaczył mi i co najważniejsze.  Byłam przyszłą panią Kim.

Jonghyun and I 38.

Witam wszystkich serdecznie, po 3 letniej przerwie ! 
Przepraszam, że nic nie było pisane i udostępniane. Wiem, wiem, opuściłam się. Teraz pomału nadrabiam. Znalazłam mężczyznę marzeń którego kocham nad życie i to on pochłonął moje 3 lata. Ale wracam do Was, szczęśliwa, z miłością w sercu i milionem nowych pomysłów na opowiadanie. Dajcie znać czy Wam się podobało, to bardzo ważne dla mnie. Jak dla każdej osoby która pisze, zdanie odbiorców jest meeega ważne. Zatem oddaje w wasze łapki najnowszą część. Tutaj mały przedsmak mych nowych pomysłów:
___________________________


Wszystko było w porządku, cały mój związek z Jonghyunem non stop kwitnął i nie przestawał, był tylko jeden problem..
Cały czas myślałam o Rudym. Tak, Krzysiek nie odstępował mnie na krok, był ze mną wszędzie. Najgorsze było to, że myślałam o nim nawet wtedy kiedy uprawiałam seks z Jjongiem.
Kiedyś mama mi powiedziała. Jeśli będąc w związku pokochałaś inną osobę to odejdź od tej pierwszej, kochając pierwszą nie zakochałabyś się w drugiej...


__________________________
A teraz zapraszam na rozdział. Serdecznie pozdrawiam. :)




Siedziałam właśnie w moim małym przytulnym mieszkanku i patrzyłam się jak Jonghyun robi Nam śniadanie. Był kochany. Pomimo tego, że byliśmy ze sobą już te 3 lata cały czas kochał mnie tak jak na początku. A podobno czas to najgorszy wróg związków. U nas funkcjonowało to chyba odwrotnie. Po tych 3 latach dalej pragnęliśmy się tak samo mocno. Niestety tak samo mocno pragnęłam Krzyśka. Często widywaliśmy się po zakończeniu szkoły w zupełnej tajemnicy, Wstyd przyznać, ale czasem gdy na niego patrzyłam miałam tak wielką ochotę rzucić się na niego, nie ważne gdzie by to nie było. No cóż, miałam dopiero 20 lat a moje życie już rzekomo było ustawione. Miałam mieć męża już całkiem niedługo, wszystko w kościele pozałatwiane. Termin jest. Ale niestety, Krzysiek miał w sobie coś tak szcczególnego, że gdyby powiedział do mnie coś w stylu, że pragnie mnie teraz właśnie...Nie wahałabym się ani chwili...
-Ej, piękna. Co tak rozmyślasz?-z zadumy wyrwał mnie Jonghyun który już naszykował śniadanie i postawił je na stole.
-Ja? Nie,nie, wydaje ci się tylko.-uśmiechnęłam się do niego sztucznie wstając z łóżka i podchodząc do stołu.
-Paula, ostatnio jesteś strasznie zamyślona. Mam nadzieję, że to nie przez termin ślubu lub coś z tym związanego?-drążył temat.
Kurde, drążył go całkowicie bezsensu. Co miałam mu powiedzieć? Że kocham go ale mam ochotę wskoczyć na innego gdy tylko spojrzę na Krzyśka?
-Nie, nic mi nie jest, nie drąż niepotrzebnie tematu, wszystko jest w porządku, po prostu jedz i szykuj się do pracy, zaraz się odwdzięczę i ja zrobię Ci coś do jedzenia-uśmiechnęłam się kończąc temat.
Spojrzał się na mnie, delikatnie pokiwał głową i zabrał się dalej do konsumpcji. Ja szybko zjadłam i zrobiłam mu śniadanie do pracy. Usłyszałam domofon. To reszta SHINee podjechała po Dino. Spojrzał się na mnie stęsknionym spojrzeniem gdy wychodził z domu. Bezszelestnie zamknął drzwi i zostałam sama. Sam na sam ze swoimi zboczeniami. Szybko się ubrałam i zadzwoniłam do Krzyśka. Bardzo szybko odebrał. Odbierał takim sprintem tylko ode mnie czy jeszcze od kogoś?
-Hej Paula, co tam słychać, co jest?-od razu myślał, że coś się dzieje.
-Hej-odparłam.-ty mi się dziejesz.-dopowiedziałam i za chwilę żałowałam swoich słów. Jak mogłam tak mówić...Ale z drugiej strony bardzo mi się podobał...Drobny romans nikomu nie zaszkodził a ja wyruwnałabym rachunki z Jonghyunem który 2 lata temu też niestety posunał się o krok za daleko z Jessicą. Pomijam fakt, że to wina alkoholu ale to nie powinno być istotne prawda? Zrobił i zrobił. Koniec kropka.
-Ja cię się dzieje?-spytał zdziwiony-słoneczko, coś od rana sypiesz takimi tekstami do mnie, że jestem w szoku. Chcesz się spotkać?
-Jak najbardziej-zamruczałam do słuchawki- przyjadę do Ciebie najszybciej jak mogę.
-Znasz adres, czekam na Ciebie-powiedział szybko i rozłączył się.
A ja? Ja stanęłam jak wryta nie mogąc wyjść z podziwu tej krótkiej rozmowy. Zamyślona szybko ogarnęłam się do wyjścia i jak proca wyleciałam z mieszkania. Co prawda, jechałam 45 minut tramwajem ale dla niego byłam w stanie pokonać nawet morza i oceny o pustyni nie wspominając. Szybko znalazłam się pod jego drzwiami a on jeszcze szybciej mi je otworzył. Przytuliliśmy się do siebie, pocałowaliśmy w polik i weszłam do mieszkania. Znałam je na wylot. Po wyjściu z przedpokoju wchodziło się do małego saloniku z jasną kanapą, dużym płakim telewizorem oraz dwoma sofami. 
Znałam wszystko, opórcz sypialni. Nigdy w niej nie byłam i zastanawiałam się czy kiedyś się w niej znajdę. Wiem jak na mnie patrzył, jak patrzył się na mnie gdy się poruszam, gdy seksownie kręcę pupą gdy idzie za mną. Wiem, że lubi gdy przytulam się do niego i on wie, że lubię to samo. Postanowiłam postawić wszystko vabank. Usiadłam na kanapie i przeszłam do sedna.
-Chcesz się ze mną kochać?
-Co?!-krzyknął zdziwiony.
-Czy chciałbyś ze mną uprawiać seks,no na określonych warunkach.-oznajmiłam.
Był w szoku, oj i to wielkim. Ale nie mogłam dłużej ukrywać tego, że coś do niego czuje. Kochałam dwie osoby, czy to było normalne?
-Paulina, ja nie wiem co powiedzieć...-zamyślił się-zdziwiłaś mnie tą propozycją,
Szybko zmieniłam to wszystko w żart, żeby nie myślał, że to wszystko mogłoby się okazać prawdą. Temat skreślony, dla oczyszczenia atmosfery napiliśmy się jakiegoś taniego wina, do smaku niestety nie mogłabym się przekonać. Z Jonghyunem piłam wino z bardzo wysokiej półki nie jakieś biedronkowe. Ale byłam zadowolona. Takiego życia chciałam. Zapaliliśmy sobie do winka i wszystko było w porządku do czasu. Co do papierosów. Jjong nie wiedział, że paliłam. Zawsze ostatniego paliłam conajmniej godzinę przed wyjściem, żeby nic nie wyczuł. I nie czuł...Albo nie chciał czuć.
Zbliżał się wieczór a wino, w dodatku drugie szybko się kończyło. Atmosfera się rozluźniła, przytulaliśmy się do siebie. Krzysiek przybliżył się do mnie i spojrzał się z czcią na mnie. Dałam mu buzi w policzek. To był znak. Krzysiek pocałował mnie z taką pasją jak nikt inny. Nawet Jonghyun. Było mi strasznie dobrze. Pocałunki stawały się coraz odważniejsze, na Nas ubrań z minuty na minutę było coraz mniej. Czułam jak wibruje mi telefon. Szybko spojrzałam na wyświetlacz. Jonghyun. No trudno, ja do niego kiedyś też dzwoniłam gdy gździł się z Jess. Usiadłam z powrotem i dotknęłam męskości Krzyśka. Delikatnie odchyliłam bokserki cały czas się z nim całując. Dotknęłam jego penisa i zaczęłam ruszać ręką w górę i w dół. Krzysiek mruczał jak mały kotek, okazując, że naprawdę jest mu dobrze. Położyłam się na łóżku ale ten szybko mnie podniósł i przeniósł do sypialni. Było ciemno więc niestety nie widziałam jak to wszystko tam wyglądało, ale nie przejmowałam się tym. Krzysiek położył się na mnie i powoli wszedł we mnie. Bardzo powoli. Kochałam się z Nim bardzo powoli delektując każdą chwilą, każdą sekundą, każdym jego dotykiem. Nagle tak jakbyśmy byli połączeni mózgami chcieliśmy zrobić to ostro. Szybko to ja znalazłam się na górze a chwilę później zaczęłam go ujeżdżać. Było mi tak dobrze, Krzysiek co chwila dawał mi klapsy ale mi to nie przeszkadzało. Lubiałam to, a z Jjongiem przeżyłam coś takiego może z dwa razy. Krzysiek był lepszym kochankiem. Wziął mnie szybko od tyłu tak szybko we mnie wchodząc i wychodząc, że jęczałam jak jakaś małolata lubco gorsza aktorka porno.
Gdy w końcu skończyliśmy było już bardzo późno a ja musiałam się zbierać do domu. Jonghyun miał po mału wracać. Szybko się ubrałam stasznie usatysfakcjonowana dzisiejszym stosunkiem z Krzyśkiem. On podszedł do mnie, złapał moją twarz w swoje dłonie i wyszeptał
-Chciałem to zrobić odkąd tylko Cię zobaczyłem.-pocałował mnie.
-Ja też chciałam. Ale muszę powiedzieć Ci coś jeszcze.-powiedziałam.
-Zatem słucham cię.
-To jest bardzo ważne. Ja...Ja Cię kocham Krzysiek.-wyszeptałam.
On spojrzał się na mnie zszokowany i niestety z tego soku nie mógł uparcie wyjść. Spojrzałam na zegarek. Cholera, jest po 22, muszę wychodzić. Wybiegłam z mieszkania zostawiając go samego z myślami.
Wbiegłam do domu jak proca i od razu wskoczyłam pod prysznic. Jonghyun pojawił się 15 minut po tym jak wyszłam z kąpieli.Podeszłam do niego i przywitałam pocałunkiem.
-Hej skarbie, a co ty taka uśmiechnięta?-zdziwił się.
-Skarbie po prostu mam na Ciebie ochotę-zamruczałam.
Jak na rozkaz, Jjong cisnął torbę w kąt, a mnie zaczął brać w przedpokoju. O dziwo nie testowaliśmy nigdy tej pozycji ale wiedziałam, że będziemy próbować ją o wiele częściej. On stał, ruszał się przód i tył mnie trzymając na rękach, nogi opierałam na jego barkach a dzięki temu on miał bezpośredni kontakt z moją myszką pchając coraz mocniej. Zabrał jedną rękę i bardzo mocno dostałam od niego po tyłku.
Gdy skończyliśmy leżeliśmy w łóżku. Krzysiek spał przytulony do mojj piersi a ja usilnie nie mogłam zasnąć rozmyślając o dziesiejszym dniu.
Co ja mam robić, kocham ich dwóch. W każdej perspektywie byłoby mi dobrze z nimi obydwoma, wiedziałam to. Moje serce pękało a w głowie kębiło się tysiąc myśli. 
Co ja miałam zrobić....

poniedziałek, 11 listopada 2013

Jonghyun and I 37 .

Mijały dni, tygodnie, a od Jonghyuna ani jednego sms-a, telefonu o powrocie nie wspominając. Przestałam chodzić do szkoły i na praktyki. Czułam się strasznie. Wiele razy próbowałam się do niego dodzwonić, lecz nigdy nie odbierał.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni w celu zrobienia sobie gorącej herbaty. Wstawiłam wodę, naszykowałam cukier i saszetkę herbaty. Usiadłam na krześle, czekając aż woda się zagotuje.
Chciałam uratować ten związek. Nie chciałam żadnego innego chłopaka. Czułam, że Jonghyun to ten z którym chce iść przez życie. Spojrzałam na mój pierścionek, a chwilę potem moja ręka podeszła do szyi i zaczęła gładzic łańcuszek z wygrawerowanym imieniem. Nie umiałam o nim zapomnieć. Kochałam go - to proste. Nigdy nie spodziewałam się tego, że nasz związek się rozpadnie przez kogoś takiego. Gdyby dał mi ostatnią szansę, już nigdy nie powtórzyłabym tego błędu. Bo on był tym którym kochałam.
Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk gotującej się wody. Szybko wyłączyłam gaz, zalałam wodą saszetkę i udałam się do pokoju, usilnie walcząc ze łzami.


-A gdybym pojechała do niego?-spytałam Onew, gdy w ich hotelu jedliśmy całą szóstką obiad.
-W sumie, to dobry pomysł. Ja dzwoniłem do niego, ale nie odebrał. Jedyna osoba która się dodzwoniła to Minho.
-Minho?-zdziwiłam się.-Pytał się coś o nas?
-Pytał się o ciebie-odpowiedział.
-Co konkretnie?
-Spytał się co u ciebie, jak się czujesz, czy chodzisz do szkoły, i czy spotkałaś się z tamtym chłopakiem.
-I co mu odpowiedziałeś?
-Powiedziałem mu wszystko tak jak było. Łącznie z tym, że nie mogliśmy cię znaleźć. Wiesz jaki był na ciebie zły?
Mimowolnie się skuliłam. Wiedziałam jaki potrafił być zły.
-Załatwcie mi zwolnienie w szkole i bilety do Korei. Jadę do niego.


Wylądowałam właśnie na lotnisku w Seulu. Odebrałam bagaż i szybko wyszłam z lotniska. Nie umiałam dogadać się z taksówkarzem, więc drogę z lotniska do centrum pokonałam na pieszo. Ulice były bardzo zatłoczone. Musiałam wiedzieć jak dotrzeć do domu rodzinnego Jonghyuna. Zaczepiłam kilka osób ale nawet mi nie odpowiedzieli. W końcu postanowiłam zadzwonić do lidera. Wiedziałam, że zapłacę fortunę, ale inaczej mogłam się tutaj błąkać do samego rana. Onew odebrał po kilku sygnałach.
-Oppa, nie wiem jak się dostać do Jonghyuna.-westchnęłam.
-A gdzie dokładnie jesteś?
Rozejrzałam się dookoła.
-Przy Myeongdong.
-To niedaleko niego! Dojdź do głównej ulicy, przejdź na pasach idź prosto do pierwszego skrzyżowania i skręć w lewo. Po paru minutach powinnaś dostrzec jego dom. 
-Gomawo. 
Rozłączyłam się i ruszyłam do domu mojego cudownego mężczyzny.


Stałam właśnie przed wielką posesją. Czy to było właśnie mieszkanie Jonghyuna? Minęła mnie grupka młodych ludzi. Postanowiłam spytać się ich. Chyba SHINee w swoim rodzinnym mieście mieli dużo fanów?
-Um...Annyeonghaseyo...-delikatnie się ukłoniłam w duchu przeklinając swój koreański.
-Can you speak English?-spytał jeden z nich
-Yes!- uśmiechnęłam się. 
-Omo, przecież to Polka, to widać. Jestem Zosia, ale wolę jak mówi się do mnie Ritsu. Ten chłopak to Jay. A ty?-powiedziała jedna dziewczyna. Uśmiechnęłam się, że miałam tyle szczęścia. 
-Jestem Paulina. Jestem tutaj dla Jonghyuna...
-Tak, słyszałam o tobie. 
Tak...Tu jest dom Jonghyuna?-spytałam, nerwowo drapiąc się po ręku. 
-Tak, tutaj. Wchodź, uratuj ten związek.


Zapukałam do drzwi, pocąc się ze zdenerwowania. Otworzyła mi mama Jonghyuna, a moja przyszła, niedoszłą teściowa. Wyraźnie zdziwiła się na mój widok.
-Paulina? Co ty tu robisz?-spytała 
-Jestem tu, żeby uratować mój związek. Jest Jonghyun?
-Tak jest, słucha muzyki. Wchodź, nie stój na tym zimnie. My się zajmiemy walizkami, ty idź do niego. Sami nie wiele wiemy. 
Weszłam po schodach, przy okazji wpadając na So Dam. 
-Paulina!-krzyknęła, tuląc mnie do siebie. 
-Tak, cześć, później pogadamy. Muszę porozmawiać z Jonghyunem.
-Idź, idź. Zrobiłam mu awanturę ostatnio, nawet się nie przejął.
Uśmiechnęłam się smutnawo. So Dam pokazała mi jego pokój, po czym zostawiła mnie samą na korytarzu. Teraz albo nigdy. Weszłam do pokoju. Spojrzałam się na Jonghyuna. On nawet mnie nie zauważył. Miał zamknięte oczy i wielkie beatsy na uszach. Podeszłam do niego, i ściągnęłam mu je z uszu. Jonghyun z zamkniętymi uszami krzyknął
-Noona, oddawaj mi je!
-To nie So Dam, to ja.-powiedziałam.
Zerwał się z łóżka, z oczami wielkimi jak spodki. 
-Paulina? Co ty tu robisz?
-Przyleciałam ratować nasz związek...
W tym momencie podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i powiedział:
-chodź do mnie. 
Otworzył ramiona, a ja w mgnieniu oka się w nich znalazłam. To było moje ulubione miejsce.  Rzucił się wraz ze mną na łóżko. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, leżałam pod nim. Całował mnie tak ja pierwszym razem. Tak bardzo za Nim tęskniłam. Gdy dał mi odpocząć, spytał:
-jak ty się tu znalazłaś?
-dzięki chłopakom.
-muszę im podziękować.
Zakończywszy, ponownie zaczął mnie całować. Delikatnie rozpiął moją bluzę. Jego usta delikatnie schodziły z szyi w stronę piersi. Choć bardzo mi się to podobało, musiałam przerwać. Chciałam z nim rozmawiać, nie uprawiać seks.
-Nie, Jonghyun...Musimy porozmawiać.
-O czym chcesz rozmawiać?-mruknął ponownie mnie całując.
-A nie mamy o czym? Jest dużo do przegadania.
-Zatem rozmawiajmy. 


W jego pokoju spędziliśmy długie godziny. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Dosłownie wszystko od A do Z. 
-Nie wiem co we mnie wstąpiło, że tak cię zostawiłem.-mówiąc to, trącił mnie nosem. 
-Ja też nie wiem. Miałeś w ogóle zamiar się do mnie jeszcze kiedyś odezwać?
-Kiedyś. Pewnie po koncercie. 
-Którym?-zakpiłam.
Jonghyun zaśmiał się i zaczął mnie gilgotać. Zabawę przerwała nam babcia Jonghyuna, która z rozmachem otworzyła drzwi od jego pokoju. 
-Jonghyun ty leniu śmierdzący wstawaj z łóżka mama kola...o Paulina!
-Dzień dobry.
-Em...to ten...No wiecie...Kolacja...-zakłopotana, prawie wybiegła z pokoju. 
-Chodźmy na kolację. Potem wyjdziemy i pozwiedzamy. Seul nocą jest nieziemski.
-Jonghyun...czy ja mogę cię o coś spytać?
-Tak?
-Kim my dla siebie teraz jesteśmy?
-A kim chcesz, żebyśmy byli? 
-Myślę, że doskonale wiesz-skwasiłam się.
-Ja myślę, że dalej jesteśmy narzeczeństwem. Patrz.-pokazał mi swój pierścionek.
-To teraz mam wszystko czarno, na białym-uśmiechnęłam się i z całej siły pocałowałam go, oddając mu cześć.

Jonghyun and I 36 .

Myślałam, że od czasu tamtej kłótni wszystko wróci do normy. Niestety, pomyliłam się.

Siedziałam właśnie na korytarzu, uczyłam się na test gdy do mnie i Moniki podszedł Rudy.
-cześć!-krzyknął
-siemka Rudy-uśmiechnęłam się delikatnie. Próbowałam ograniczyć rozmowę z nim do minimum.
-Paulinka, słuchaj! Do klasy przychodzi nowy chłopak. Też z Korei, też piosenkarz. Normalnie lgną jak pszczoły do słodkiego zapachu. Nie wiem co jest takiego fajnego w naszej szkole.
-Jak to, Koreańczyk?-zdziwiłam się. Spojrzałam na Monikę i już wiedziałam, że ona o wszystkim wie.
-No normalnie. Jakiś Dżonjung, Dżonjeog...czy jakoś tak.
Usiadł koło mnie i zaczął ze mną rozmawiać. Ignorując prośbę i jednocześnie zakaz Jonghyuna. Jakoś wyleciało mi to z głowy. Gadaliśmy, do czasu gdy do ławki nie dosiadł się nasz nowy uczeń.
Jonghyun.
-Cześć Paulina-usłyszałam jego głos.
-Ten...no cześć.
-To wy się znacie?-zdziwił się Rudy.
-Tak jakby.
Ponownie zagłębiłam się w rozmowę z Krzyśkiem, ignorując tamtą dwójkę. Nagle wstali z ławki i udali się pod salę gimnastyczną. Na odchodne, Jonghyun powiedział:
-Radzę ci, zrób to co ci powiedziałem. Inaczej koniec-warknął i poszedł za Moniką.
Zignorowałam go, w duchu jednak ganiąc się za swoje zachowanie. Nie wiedziałam co od kilku dni się ze mną dzieje. Zlekceważyłam jego słowa. Chwilę później usłyszeliśmy dzwonek. Wstaliśmy i udaliśmy się wraz z Krzyśkiem do sali. Usiadłam z nim, ignorując Jonghyuna, jak i Monikę. Cały dzień był taki. Na jednej lekcji dostałam wiadomość od mojego chłopaka.
Nadawca: Jonghyun <3
Gadałaś z Nim? Widzę, że raczej nie. Szkoda, bo myślałem, że nam wyjdzie.
Ty tymczasem, gruchasz do niego. Wiesz jak mi jest z tym źle?
Co takiego zrobiliśmy, że tak wychodzi? Widzę, że nawet nie masz ochoty choć odrobinę w ten związek włożyć serca.
A wystarczyłoby tylko to. No i oczywiście chęć. Ale ty tego nie dajesz, więc ja też więcej się nie będę poświęcał.
Z nami koniec. Dziecinne zrywać wszystko przez sms-a, wiem. Jeszcze raz, powiem ci to na przerwie. Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego. This is end.

Czytałam to po raz trzeci, a dalej nie mogłam w to uwierzyć. Ale ostatnio było dobrze. Potrzebowałam świeżego powietrza, natychmiast. Spakowawszy się, wybiegłam z sali. Musiałam iść do domu. Ubłagałam woźną, żeby wypuściła mnie do domu. Gdy szłam na przystanek, zadzwonił On.
-Gdzie. Ty. Kurwa. Jesteś.
-Jadę do domu...
-W domu zabiorę wszystkie swoje rzeczy. W ogóle nie chce cię znać. Nie sądziłem, że nasz związek skończy się przez takiego ćpuna. Jak możesz wolec jego ode mnie? Co on takiego w sobie ma, czego ja nie mam. Myślałem, że jest ci dobrze ze mną. W związku, w łóżku, jako przyjaciele. Sądziłem, że to nigdy się nie zmieni. Ty tymczasem jesteś najgorszą dziewczynom, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła...
-JA?! JA NAJGORSZA? JAKA CI SIĘ PRZYTRAFIŁA?! TO DO KURWY NĘDZY, ILEŚ TY ICH MIAŁ?!
-To już Se Kyung była lepsza-warknął.
-Skoro tak bardzo za nią tęsknisz, to leć do niej!
-Sama zdecydowałaś.-rozłączył się, nie dając mi szanse na odpyskowanie mu.
Założyłam swoje słuchawki, wsiadając do tramwaju. Zajęłam ostatnie miejsce. Jakaś pani wydała odgłosy niezadowolenia. Miałam to gdzieś. Ona była stara, bolały ją jedynie nogi. Ja miałam złamane serce, którego nigdy już nie uleczę. Zaszkliły mi się oczy. Nie...Nie mogłam tam płakać, zaczekam do domu. Jak na złość, w słuchawkach rozbrzmiewały smutne melodie, ballady SHINee o nieszczęśliwej miłości. Szybko dotarłam do domu. Z drżącymi rękoma otworzyłam zamek i weszłam do środka. Położyłam się na łóżku, odpływając w niespokojny sen.
Gdy się obudziłam było strasznie ciemno. Tylko w przedpokoju paliło się światło. Gdy tam weszłam, Key, Minho, Taemin i Onew próbowali zatrzymać Jonghyuna. On mnie sam zaskoczył. Ubrany w puchową kurtkę, przepasany wielką sportową torbą, a obok niego dwie wielkie walizki. Odłożył klucze do koszyczka.
-Hyung, ty tu masz Paulinę!-krzyknął Taemin nie puszczając jego ramienia.
-A w Korei rodzinę.-powiedział Jjong.
-Ale tutaj masz nas, swoich przyjaciół, swój zespół-powiedział donośnie Onew.
-Wiecie gdzie mnie szukać. Będę u mamy.-powiedział i westchnął.
Odwrócił się, i podszedł do mnie. Wziął mnie w swoje ramiona i zaczął płakać, a ja wraz z nim. Odwzajemniłam uścisk.
-Nie sądziłem, że się rozstaniemy się w ten sposób.-ponownie zaczął płakać głaszcząc mnie po plecach.
-Ja nie sądziłam, że my w ogóle się rozstaniemy. co teraz będzie? Ja, ty, my, zaręczyny, nasza przyszłość...
-Będę za tobą tęsknił.-pocałował mnie w usta.
-Przecież dobrze wiesz, że to nie ma sensu. Nie umiemy bez siebie żyć, a ty fundujesz mi takie coś. Proszę, porozmawiajmy, ja nie chcę cię tracić. Za bardzo cię kocham-zaniosłam się płaczem.
-Był czas na rozmowę, ale ty wolałaś jego. Poza tym-skrzywił się- Nic już nie będzie tak samo, od czasu gdy poszłaś z chłopakami ze szkoły na wagary.
-Wiem, że popełniłam błąd, ale proszę, nie odchodź. Potrzebuję cię.-starłam łzy z policzka.
-Obiecasz mi coś?-spytał, również pozbywając się łez.
-Cokolwiek-obiecałam w ciemno. A jak miałam mu obiecać, że musiałabym o nim zapomnieć? Nie, tego słowa bym nie dotrzymała.
-Nie zapomnij o mnie. Nie zapomnij o tym, co razem przeżyliśmy. Byliśmy ze sobą w dobrych i złych chwilach, proszę pamiętaj o tym.-zadrżała mu dolna warga.-Kocham cię Paulina. Zawsze cię będę kochał. Pamiętaj.-skończył i ponownie mnie pocałował.
Gdy skończył, wyszedł, zostawiając nas. Chłopaki nie ruszyli się z przedpokoju, jakby ich buty nie mogły oderwać się od ziemi. Ja natomiast wybiegłam za nich w samych skarpetkach i krótkich spodenkach, o cienkiej bluzeczce nie wspominając. Nie interesowało mnie zimno. Ono miało nadejść dopiero, gdy Jonghyun już mnie zostawi. Ruszył w stronę przystanku. Pobiegłam za nim.
-Jonghyun, idioto! Zatrzymaj się!-krzyknęłam.
Jjong zatrzymał się. Spojrzał się na mnie zdziwiony. Dobiegłam do niego i złapałam jego twarz w swoje dłonie. Stanęłam na palcach, żeby mieć lepszy widok i powiedziałam:
-Jeśli teraz odejdziesz, to będzie równoznaczne z tym, że nasz związek w ogóle nie miał sensu.
-Przestań mnie stawiać w takim wyborze. Po prostu potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć.
-Ale sam powiedziałeś, że to koniec!-uderzyłam go w ramię.
-Proszę cię, wróć do domu.
-Nie bez ciebie.
-Paulina, zrób co ci powiedziałem. chociaż tyle.
-Aż tyle Jonghyun. Sama nigdzie nie wrócę.
Złapał moją twarz w tak mocny uścisk, aż moje policzki wołały o pomoc.
-Wracaj. Do. Domu.
-Nie.
Zdjął swoją kurtkę i nałożył ją na mnie. Po tej czynności zostawił mnie samą na chodniku. Stałam jak świeca, i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ludzie mijali mnie, rzucając mi spojrzenia zdziwienia. Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę do domu.
Na ostatnim zakręcie który dzielił mnie od mieszkania, potknęłam się o kamień i upadłam. Nie miałam już nawet siły wstać. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że reszta chłopaków będzie mnie szukać, ale teraz zupełnie mnie to nie obchodziło. Było ciemno, mokro a ja czułam jak moje serce próbuje resztkami sił walczyć o dostarczenie całemu organizmowi ciepła pompując krew.
Po długim okresie czasu, w moim mniemaniu, usłyszałam, że ktoś mnie szuka. Słyszałam zbliżające się w moim kierunku kroki. Była to Monika.
-Paulina...nareszcie. Już myślałam, że cię nie zobaczę...chłopaki!-krzyknęła-Znalazłam ją!
W mgnieniu oka u jej boku zjawili się Oni. Choi wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Gdy w końcu się tam znaleźliśmy, położył mnie na łóżko. Key wraz z moją przyjaciółką zdjęli ze mnie przemoczone ubrania. Ktoś inny, chyba Taemin, przyniósł nowe, ciepłe i miękkie ubrania. Dresy. Chłopaki nas zostawili. Monika mnie przebrała. Gdy już to zrobiła, wsadziła mnie pod kołdrę, sama kładąc się obok.
-Nie wierzę, że to zrobił...dał ci kurtkę i tak po prostu odszedł?-zdziwiła się.
-Tak...chciał, żebym wróciła do domu, a ja tak bardzo chciałam iść z nim. Tak bardzo pragnęłam, żeby wrócił-rozpłakałam się.
Czułam, że nie pozbieram się tak szybko.

piątek, 8 listopada 2013

Jonghyun and I 35 .

Nazajutrz, wczesnym rankiem obudził się Jonghyun. Wyszedł z sypialni kierując się ku butelce z wodą. Wszystko obserwowałam z fotela w którym zasnęłam, obmyślając jak zmiękczyć jego serce tą sprawą z gazetami. Usta Jonghyuna przykleiły się do butelki i po chwili nie było tam nic. Odwrócił się napięcie i spojrzał na mnie. Wstałam i chciałam go przytulic, ale tylko gdy doszłam on się odsunął. Opuściłam ręce.
-Paulina, musimy porozmawiać.-zakomunikował.
-Dobrze.-szepnęłam.
Usiedliśmy na kanapie, w niedużej odległości od siebie. Jonghyun obserwował mnie, szukając w swojej głowie jakiegoś lekkiego wstępu do naszej kłótni. 
-Wiesz, że widziałem gazety?-zaczął. 
Uśmiechnęłam się w duchu na wspomnienie tego, jak wczoraj usilnie próbował wypowiedzieć słowo "gazeta". Dzisiaj szło mu świetnie.
-Tak wiem, zakomunikowałeś mi wczoraj swoim pijackim tonem-mruknęłam.
-Nie byłem pijany.-zaprzeczył.
-Nie, absolutnie. Zarzygałeś garnitur Minho, ale absolutnie nie byłeś pijany.
-Zmieniasz temat. Czujesz coś do tamtego chłopaka?-spytał wprost.
-Nie!-krzyknęłam, raptownie wstając z kanapy. On zrobił to samo.
-Skoro nic do niego nie czujesz, więc czemu okłamałaś mnie, czemu szliście objęci i czemu się z nim spotkałaś?!-krzyknął.
-Nic do niego nie czuje! To tylko mój kolega! A ty co?!-warknęłam-Ty nie chodzisz z koleżankami w objęciach?/! Może ty w ogóle nie masz koleżanek?! Ja nie mogę być zazdrosna, ale ty robisz sceny zazdrości gorsze niż w telewizji!
-Czemu się z nim spotkałaś?!-ryknął, zaciskając dłonie w pięści.
-Ponieważ miałam dosyć siedzenia w czterech ścianach. Ty pisałeś teksty, skupiałeś się na płycie. Ja miałam siedzieć z założonymi rękoma pod drzwiami i czekać, aż wrócisz?
-Szczerze mówiąc, tak. 
-Jesteś niemożliwy! Jak możesz w ogóle tak mówić?!-zdenerwowałam się.
-To może chcesz być z tamtym, co?
-Jak możesz tak mówić?-głos mi zadrżał.
-A jak ty mogłaś coś takiego zrobić?! Masz chłopaka, właściwie to narzeczonego do jasnej cholery!
-Przecież nie zrobiłam nic złego...-łzy w oczach nie dawały za wygraną. Widziałam go jak przez mgłę.
-Wiesz co?! W dupie mam takie życie!  Jeśli tobie to odpowiada, to życzę ci powodzenia! Ja rezygnuje!-mówiąc to, ściągnął swoją obrączkę i rzucił ją na podłogę, założył kurtkę na plecy i skierował się ku drzwiom.
Chciałam do niego podbiec nim zamknie drzwi, ale stałam jak wrośnięta w ziemię.Jedyne na co było mnie stać to szepnięcie "nie zostawiaj mnie".Łzy ciekły ciurkiem, padały nawet na bluzkę. Odszedł? Powiedział to z nerwów? Z drżącymi rękoma wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Moniki i zadzwoniłam do niej. Odebrała po kilku sygnałach.
-Tak?-jej głos był niezwykle pogodny. W tle słyszałam chłopaków.
-Jon...Jongh...Jonghyun mnie zostawił-ponownie się rozpłakałam.
-Jak to cię zostawił?!-krzyknęła Monika. W słuchawce zapadła absolutna cisza. Żadne muzyki, żadnych głosów, nic. Domyśliłam się, że puściła na głośnomówiący.
-Po prostu, zostawił mnie...-zanosiłam się płaczem.
-Noona, nie płacz, już jedziemy!-usłyszałam Taemina.
Rozłączyłam się, czekając, aż przyjadą. Po 10 minutach wparowali do mojego mieszkania z mnóstwem słodyczy i innego śmieciowego jedzenia. Monika podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Wciąż stałam w tym samym miejscu, od chwili kiedy Jonghyun wyszedł. Wtuliłam się i ponownie wybuchłam płaczem. Za chwilę podeszli do mnie chłopaki i wszyscy naraz mnie przytulili i zaczęli pocieszać. 
-Jonghyun nie mógł Cię zostawić-powiedział Onew, siadając na fotelu.
-Ale jednak to zrobił-mruknęłam wycierając łzy.
-Noona, możesz nam powiedzieć jak do tego doszło? Czemu on odszedł?-poprosił Taemin.
Wyjaśniłam szczegółowo całej piątce co się wydarzyło. Po pięciu minutach mojej bezustannej paplaniny, z przerwami na jęknięcia Taemina i jego "co?nie. to niemożliwe. on jest głupi", skończyłam. Poczułam się zażenowana. Pewnie oni mieli o mnie teraz takie zdanie jak sam mój narzeczony. 
-Może my z nim porozmawiamy?-spytał lider.
-Myślę, że tego nie da się cofnąć-powiedziałam.
-A chcesz tego?-drążył.
-Oczywiście. Gdybym wiedziała, że to tak się skończy nigdy bym nawet do niego nie podeszła-mruknęłam.
-Reakcja Jonghyuna była zdecydowanie przesadzona-powiedział do tej pory milczący Minho. Monika spojrzała na niego-No tak, nie patrzcie się tak na mnie. Zdecydowanie przesadził. On lubi wyolbrzymiać niektóre sprawy. Sam nie był święty. Przecież on też ma koleżanki. Też się z nimi przytula. 
-Dobij mnie jeszcze bardziej Choi. Nóż w moich plecach jeszcze za bardzo wystaje-skwasiłam się.
-I'm sorry. 
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. W nich pojawił się Jonghyun wraz z walizką. Zobaczył nas wszystkich i jego wzrok spoczął na mnie. Kiwnął głowa, żebym poszła za nim. Choć inni odradzali, ja to zrobiłam. Weszliśmy do sypialni. Jonghyun położył dużą walizkę na łóżku i zaczął się pakować. 
-To jest to twoje "na zawsze razem"?-mruknęłam.
-Dużo myślałem wiesz? Ale tak chyba będzie najlepiej-mówiąc to zapiął walizkę i wyszedł z pokoju zostawiając mnie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
Słyszałam, że żegna się ze wszystkimi.
-Wyjeżdżam. Jeszcze nie wiem gdzie, ale nie chce tu być.-mówiąc to głos mu zadrżał.
-Nie bądź głupi. Idź tam do pokoju i wyjaśnijcie to sobie. Ona ciągle na ciebie czeka-usłyszałam Minho.
Jak na komendę, Jonghyun upuścił walizki by chwilę po tym, znaleźć się w naszej sypialni. Wstałam. Ten podszedł do mnie.
-Nie mogę opuścić osoby, która była cenniejsza ode mnie samego. Nie mogę tego zrobić. Nie chcę o tobie zapomnieć. Nie mogę tego zrobić, kocham cię do utraty tchu. Przyrzekłem sobie, że nigdy cię nie opuszczę.
-Jonghyun...-zaniemówiłam-nie odchodzisz?
-Nie-powiedział głośno i dobitnie.-Ale chcę, byś nie kontaktowała się z tamtym chłopakiem. Jestem zazdrosny-mruknął, ochoczo otwierając ramiona. Z piskiem i łzami rzuciłam się na niego.

wtorek, 29 października 2013

Jonghyun and I 34 .

Sama nie wiesz czego chcesz-powiedziała Monika-Nie rozumiem, jak mogłaś coś poczuć do takiego ćpuna, jakim jest Rudy-mlasnęła zniesmaczona.
Opowiedziałam jej wszystko. Siedziałyśmy w mieszkaniu Jjonga i moim, obżerając się słodyczami. Postanowiłyśmy zrobić sobie babski wieczór. To była idealna pora, żeby jej wszystko powiedzieć. No i stało się.
-ja nie mówię, że coś poczułam...-skrzywiłam się-po prostu tak mi fajnie w jego obecności.
-to normalne, czujesz coś do niego!-oskarżyła mnie-Paulina, przecież Jonghyun jak się dowie to Cię zabije. Rozumiem, było co było, ale masz chłopaka, a właściwie to już narzeczonego. Czy ty myślisz co ty robisz?
-No właśnie teraz nie.
-Odpuść go sobie. Nie jest Ciebie wart. Poza tym-zatrzymała się-Masz najlepszego mężczyznę u swojego boku, nie zmarnuj tego. Taki ktoś jak Jonghyun zdarza się raz na milion. Nie zapomnij o tym. Wiem, że zrobisz to, co trzeba-po zakończeniu przytuliła mnie. Wstała z łóżka i położyła się na materacu. Ja zrobiłam to samo. Po obejrzeniu filmów, Monika zasnęła. Ja nie mogłam. Wciąż myślałam o zdarzeniach z minionego weekendu. Nagle poczułam wibracje pod swoją poduszką. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam kto dzwoni o tak później porze. Minho. Co on chciał ode mnie? Przesunęłam po ekranie i usłyszałam go, a raczej głośną muzykę i jego w oddali.
-Paulina? Yah, Jonghyun się opił!
-Co? Jak to? Gdzie wy u diabła jesteście?-warknęłam.
-No bo w gazecie zobaczył...Jonghyun do diabła z Tobą! Zaśliniłeś mi garnitur !Yah!-krzyknął tak głośno, że aż odsunęłam telefon od ucha-Jonghyun, zarzygałeś mnie ty świnio!
-Minho, co zobaczył w tej gazecie?-spięłam się, ale już wiedziałam co widział.
-Ty świnio...Paulina zobaczył Ciebie i jakiś dwóch chłopaków. Potem w kolejnej zdjęcia jak obejmuje cię jakiś chłopak od tyłu, a potem trzymasz go za rękę...Yah, Jonghyun!-wydarł się-nie jesteś taki lekki, zejdź ze mnie!
-W którym klubie jesteście?-warknęłam-zaraz przyjadę.
-Gossip.
-Już jadę wraz z Moniką.-mówiąc to zerwałam się z materaca i obudziłam Monikę. Szybko rzuciłam jej ciuchy na posłanie i nie tracąc czasu na wyjaśnienia powiedziałam tylko
-Ubieraj się, nie mamy czasu.
-Czekam na was-usłyszałam w słuchawce Minho, zanim się rozłączyłam.
Szybko zamówiłam taksówkę. Na biegu wytłumaczyłam Monice o co chodzi. 5 minut później przyjechała taryfę, która zawiozła nas pod klub. Wparowałyśmy do pomieszczenia. Po znalezieniu stolika chłopaków podbiegłyśmy do nich. Spojrzałam na Jonghyuna. Zamglone oczy, cały brudny, i śmierdzący. Włosy w nieładzie. Jezu Jonghyun, coś ty zrobił-pomyślałam.
Po zataszczeniu go do domu, zostałam z nim sam na sam. Gdy asekurowałam go w stronę łóżka, prawie się wywaliliśmy. Posadziłam go na łóżku i zaczęłam rozbierać.
-Pani...Pani Kim-bełkotał.
-Jak na razie, mam jeszcze swoje nazwisko. Co ci strzeliło do głowy, żeby się upić?-warknęłam.-co piłeś?
-Ładnie pachniesz, Pałłłlinaa-mruknął i przytrzymał moje biodra, przy okazji całując mój brzuch.
-Od ciebie wręcz przeciwnie. Co piłeś?
-Jack Daniels-wymówił to słowo tak starannie, że prawie zachichotałam.
-Widziałem gassty...-mruczy pod nosem.
-Co widziałeś?
-gassty!
Gazety, poprawiłam go w myślach. Delikatnie popchnęłam go na łóżko. Momentalnie zaczął chrapać. Niezła będzie jutro bitwa. Muszę się naszykować na jego gniew.

poniedziałek, 28 października 2013

Jonghyun and I 33 .

Była sobota. O 15 umówiłam się z Dawidem pod gimnazjum. Parę minut później byliśmy już na przystanku, kierując się na Radogoszcz po Rudego. Gdy po ponad godzinnej jeździe dotarliśmy na ulicę Brzoskwiniową, szybko doszliśmy do jego domu. Dzwoniliśmy. Raz, drugi, dziesiąty. Nikogo nie było? Dziwne. Odeszłam od domofonu, ale zaraz się wróciłam i ponownie zadzwoniłam.
-Pewnie się zaćpał-stwierdził Dawid.
-Niech tylko spróbuje, to ja go zabije. Dostanie piąchą w brzuch, tak jak wczoraj-burknęłam.
Spod jego mieszkania pojechaliśmy do centrum handlowego - Port Łódź. Było tam miasteczko nauki. Gdy zobaczył to Dawid wbiegł tam, i nie chciał wyjść. Cierpliwie chodziła za nim, udając, że cieszę się ze wszystkich przygotowanych atrakcji. Po jakimś czasie poszliśmy na patio. Była tam ogromna huśtawka w kształcie koła. Szybko usiadłam a mój nowy kolega mnie bujał. Po 40 minutach czekała nas godzinna jazda z powrotem pod dom Krzyśka. Gdy dojechaliśmy był spory kawałek po 19. W końcu wyszedł z domu gęsto się nam tłumacząc.
-przepraszam no...domofon nie działa...on tak ma...sorki-westchnął.-muszę go naprawić.
-nie pomyślałeś o tym, że może dwójka twoich znajomych się z tobą umawia?-warknęłam-warto by było do tego czasu, jednakże ten domofon naprawić.
-Paulinka, naprawdę przepraszam.
Spojrzałam na niego i ruszyłam do przodu zostawiając ich w tyle. Za chwilę Rudy podszedł do mnie, objął mnie od tyłu i tak za mną idąc spytał
-Cały czas jesteś na mnie zła?
-Tak.-warknęłam-Zła jak osa. Ty kretynie, ty idioto, ty...ty-już brakowało mi słów. Wiedziałam, ze nie potrzebnie się uruchomiałam, ale byłam kobietą. Takie było moje prawo.Gdy wsiadaliśmy do autobusu który kierował się na plac Barlickiego, Rudy pełen obaw usiadł koło mnie.
-Nie bij mnie, ja naprawdę nic nie zrobiłem.
Gadaliśmy i śmialiśmy się całą drogę. Po jakiś 15 minutach spojrzałam od niechcenia na rękę Krzyśka i zauważyłam tam czarny zegarek.
-Pokaż-powiedziałam.
Ten zdjął zegarek i oddał go mnie. Szybko go założyłam.
-Nie oddam Ci go już.
-Oddasz, oddasz.
-W poniedziałek.
-E tam.
Z placu Barlickiego, zahaczając o wszystkie parkomaty w ramach tradycji każdy był naciskany. Rudy ponownie jak w piątek, przytulał mnie na każdym. Rozmawialiśmy o wszystkim. O muzyce, o seksie, o wyglądu idealnego partnera, o wyprowadzaniu z nałogu.
-Wiesz co Rudy?-spojrzał się na mnie.-powinieneś znaleźć sobie dziewczynę. Ewentualnie kogoś dla kogo jeszcze łatwiej byłoby rzucić ci te narkotyki. Jeśli ma się dla kogo, zawsze jest łatwiej.
-Mam kilka typów. Głównie dwa.-powiedział, patrząc się na Dawida. Ten drugi odpowiedział mu tylko uśmiechem.
-Powiedz mi tu, swojej najlepszej przyjaciółce.
-Jedną znasz. Bardzo dobrze. Jest miła, ciepła, fantastyczna, ma wspaniały charakter i w ogóle jest super.
-Monika?
-Nie.-zaprzeczył
-Ale Monika tą osobę zna bardzo, bardzo dobrze-wtrącił się Dawid.
-Marlena?
-Nie...
-To ja nie wiem.-oznajmiłam. Puściłam rękę Rudego i podeszłam do parkomatu. Za sobą usłyszałam dwa głosy.
-... i Kaśka.-powiedział Rudy.
-Jaka Kaśka? Ta nasza ?-spytałam.
-No...
-A oprócz niej?-drążyłam.
-Ty.-wyznał, mocniej mnie do siebie przyciskając.
-Ja?
-Tak.
Przez 5 minut szliśmy w ciszy. Analizowałam to, co usłyszałam.
-Paulina...-ciszę zagłuszył Rudy.-Moglibyśmy być?
-ale w związku?
-No tak.
W tym momencie przed oczami pojawił się Jonghyun. Cudowny, samotny. Oni nie wiedzieli, że mój chłopak jest sławny. Oni nie wiedzieli nawet, że Jonghyun istnieje.
-Nie wiem Rudy...wszystko jest możliwe, ale na razie nie chce być w związku..albo inaczej-zamyśliłam się-Nie bawię się w związki-uśmiechnęłam się smutno.
Staliśmy na pasach. Rudy uwiesił się na mnie ponownie pytając, czy jestem na niego zła
-Nie, nie jestem.
-Paulinka, widzę, że jest nie tak.-mruknął i schował mi głowę w zagłębienie szyi.
-Krzysiek, boli mnie bark. Zostaw mnie.
Od razu puścił.
Doszliśmy na Górniak. Czekałam na tramwaj który zawiezie mnie do domu. Rozmawialiśmy o biustach. Dawid mówił, że to nie ma znaczenia, jakiej wielkości stanik, będzie posiadała jego dziewczyna.
-Wiesz...chyba lepiej macać, niż wyciskać-wypaliłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na ziemi i nie mogliśmy zdusić śmiechu.
-Zapamiętaj dobre słowa Pauliny!-krzyknął Rudy
Gdy wszyscy stanęliśmy oparłam się o barierkę. Krzysiek podszedł do mnie i jego ręce były po obu moich stronach. Nie miałam jak uciec. Patrzyliśmy sobie w oczy, zapominając o Bożym świecie. W końcu nadjechał tramwaj.
-Paulina-wtrącił się Dawid-Jedziemy.
-A wcale nie!-zaśmiał się Rudy i złapał mnie w pasie tak, że nie mogłam się wyrwać.
-Rudy proszę ! RUDY NO JA MUSZĘ DO DOMU JECHAĆ!
-Ale zegarka nie oddałaś, oj daj spokój-zaśmiał się
-Oddam Ci w poniedziałek!
W ostatnim momencie mnie puścił, po kilku prośbach Dawida. Zaśmiał się. Wbiegliśmy do tramwaju.
Szybko dojechałam na Śląską. Wbiegłam do domu, szybko szukając Jonghyuna. Gdy wpadłam do sypialni, on przestraszony wypuścił z dłoni wszystkie kartki. Przemierzając szybko niewielką odległość do niego, poślizgnęłam się. Prędko wpadłam mu w ramiona. Przytuliłam się do niego, niczym małe dziecko. Nie chciałam go puścić.
-Jak u mamy?-szepnął między pocałunkami
-Dobrze-mruknęłam, wracając do przerwanej mi czynności.
Jonghyun spojrzał na mój, a raczej Rudego, zegarek.
-Czyj on jest?
-taty.
-po co tata dał ci zegarek?
-ja mu zabrałam. podobał mi się. w poniedziałek mu oddam.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co robić.