Translate

poniedziałek, 28 października 2013

Jonghyun and I 33 .

Była sobota. O 15 umówiłam się z Dawidem pod gimnazjum. Parę minut później byliśmy już na przystanku, kierując się na Radogoszcz po Rudego. Gdy po ponad godzinnej jeździe dotarliśmy na ulicę Brzoskwiniową, szybko doszliśmy do jego domu. Dzwoniliśmy. Raz, drugi, dziesiąty. Nikogo nie było? Dziwne. Odeszłam od domofonu, ale zaraz się wróciłam i ponownie zadzwoniłam.
-Pewnie się zaćpał-stwierdził Dawid.
-Niech tylko spróbuje, to ja go zabije. Dostanie piąchą w brzuch, tak jak wczoraj-burknęłam.
Spod jego mieszkania pojechaliśmy do centrum handlowego - Port Łódź. Było tam miasteczko nauki. Gdy zobaczył to Dawid wbiegł tam, i nie chciał wyjść. Cierpliwie chodziła za nim, udając, że cieszę się ze wszystkich przygotowanych atrakcji. Po jakimś czasie poszliśmy na patio. Była tam ogromna huśtawka w kształcie koła. Szybko usiadłam a mój nowy kolega mnie bujał. Po 40 minutach czekała nas godzinna jazda z powrotem pod dom Krzyśka. Gdy dojechaliśmy był spory kawałek po 19. W końcu wyszedł z domu gęsto się nam tłumacząc.
-przepraszam no...domofon nie działa...on tak ma...sorki-westchnął.-muszę go naprawić.
-nie pomyślałeś o tym, że może dwójka twoich znajomych się z tobą umawia?-warknęłam-warto by było do tego czasu, jednakże ten domofon naprawić.
-Paulinka, naprawdę przepraszam.
Spojrzałam na niego i ruszyłam do przodu zostawiając ich w tyle. Za chwilę Rudy podszedł do mnie, objął mnie od tyłu i tak za mną idąc spytał
-Cały czas jesteś na mnie zła?
-Tak.-warknęłam-Zła jak osa. Ty kretynie, ty idioto, ty...ty-już brakowało mi słów. Wiedziałam, ze nie potrzebnie się uruchomiałam, ale byłam kobietą. Takie było moje prawo.Gdy wsiadaliśmy do autobusu który kierował się na plac Barlickiego, Rudy pełen obaw usiadł koło mnie.
-Nie bij mnie, ja naprawdę nic nie zrobiłem.
Gadaliśmy i śmialiśmy się całą drogę. Po jakiś 15 minutach spojrzałam od niechcenia na rękę Krzyśka i zauważyłam tam czarny zegarek.
-Pokaż-powiedziałam.
Ten zdjął zegarek i oddał go mnie. Szybko go założyłam.
-Nie oddam Ci go już.
-Oddasz, oddasz.
-W poniedziałek.
-E tam.
Z placu Barlickiego, zahaczając o wszystkie parkomaty w ramach tradycji każdy był naciskany. Rudy ponownie jak w piątek, przytulał mnie na każdym. Rozmawialiśmy o wszystkim. O muzyce, o seksie, o wyglądu idealnego partnera, o wyprowadzaniu z nałogu.
-Wiesz co Rudy?-spojrzał się na mnie.-powinieneś znaleźć sobie dziewczynę. Ewentualnie kogoś dla kogo jeszcze łatwiej byłoby rzucić ci te narkotyki. Jeśli ma się dla kogo, zawsze jest łatwiej.
-Mam kilka typów. Głównie dwa.-powiedział, patrząc się na Dawida. Ten drugi odpowiedział mu tylko uśmiechem.
-Powiedz mi tu, swojej najlepszej przyjaciółce.
-Jedną znasz. Bardzo dobrze. Jest miła, ciepła, fantastyczna, ma wspaniały charakter i w ogóle jest super.
-Monika?
-Nie.-zaprzeczył
-Ale Monika tą osobę zna bardzo, bardzo dobrze-wtrącił się Dawid.
-Marlena?
-Nie...
-To ja nie wiem.-oznajmiłam. Puściłam rękę Rudego i podeszłam do parkomatu. Za sobą usłyszałam dwa głosy.
-... i Kaśka.-powiedział Rudy.
-Jaka Kaśka? Ta nasza ?-spytałam.
-No...
-A oprócz niej?-drążyłam.
-Ty.-wyznał, mocniej mnie do siebie przyciskając.
-Ja?
-Tak.
Przez 5 minut szliśmy w ciszy. Analizowałam to, co usłyszałam.
-Paulina...-ciszę zagłuszył Rudy.-Moglibyśmy być?
-ale w związku?
-No tak.
W tym momencie przed oczami pojawił się Jonghyun. Cudowny, samotny. Oni nie wiedzieli, że mój chłopak jest sławny. Oni nie wiedzieli nawet, że Jonghyun istnieje.
-Nie wiem Rudy...wszystko jest możliwe, ale na razie nie chce być w związku..albo inaczej-zamyśliłam się-Nie bawię się w związki-uśmiechnęłam się smutno.
Staliśmy na pasach. Rudy uwiesił się na mnie ponownie pytając, czy jestem na niego zła
-Nie, nie jestem.
-Paulinka, widzę, że jest nie tak.-mruknął i schował mi głowę w zagłębienie szyi.
-Krzysiek, boli mnie bark. Zostaw mnie.
Od razu puścił.
Doszliśmy na Górniak. Czekałam na tramwaj który zawiezie mnie do domu. Rozmawialiśmy o biustach. Dawid mówił, że to nie ma znaczenia, jakiej wielkości stanik, będzie posiadała jego dziewczyna.
-Wiesz...chyba lepiej macać, niż wyciskać-wypaliłam.
Zaczęliśmy się śmiać. Usiedliśmy na ziemi i nie mogliśmy zdusić śmiechu.
-Zapamiętaj dobre słowa Pauliny!-krzyknął Rudy
Gdy wszyscy stanęliśmy oparłam się o barierkę. Krzysiek podszedł do mnie i jego ręce były po obu moich stronach. Nie miałam jak uciec. Patrzyliśmy sobie w oczy, zapominając o Bożym świecie. W końcu nadjechał tramwaj.
-Paulina-wtrącił się Dawid-Jedziemy.
-A wcale nie!-zaśmiał się Rudy i złapał mnie w pasie tak, że nie mogłam się wyrwać.
-Rudy proszę ! RUDY NO JA MUSZĘ DO DOMU JECHAĆ!
-Ale zegarka nie oddałaś, oj daj spokój-zaśmiał się
-Oddam Ci w poniedziałek!
W ostatnim momencie mnie puścił, po kilku prośbach Dawida. Zaśmiał się. Wbiegliśmy do tramwaju.
Szybko dojechałam na Śląską. Wbiegłam do domu, szybko szukając Jonghyuna. Gdy wpadłam do sypialni, on przestraszony wypuścił z dłoni wszystkie kartki. Przemierzając szybko niewielką odległość do niego, poślizgnęłam się. Prędko wpadłam mu w ramiona. Przytuliłam się do niego, niczym małe dziecko. Nie chciałam go puścić.
-Jak u mamy?-szepnął między pocałunkami
-Dobrze-mruknęłam, wracając do przerwanej mi czynności.
Jonghyun spojrzał na mój, a raczej Rudego, zegarek.
-Czyj on jest?
-taty.
-po co tata dał ci zegarek?
-ja mu zabrałam. podobał mi się. w poniedziałek mu oddam.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co robić.

1 komentarz:

  1. Omo,omo,omo tyle sie dzieje *0* xD
    Nie wiem od czego zaczac xD
    Te rozmowy xD nie moge xD
    Ciekawe czy Jjong sie skapnie,ze cos sie dzieje xD bo sie dzieje,prawda ? xD
    Jestem coraz bardziej ciekawa nastepnych czesci ^^

    OdpowiedzUsuń